Razem z końcem października, kończył się mój czas z Louisem. Spędziliśmy razem dwa tygodnie, licząc od dnia pokazu kolekcji.
Przez cały ten czas nie rozstawaliśmy się nawet na chwilę. Dosłownie. Nawet kąpaliśmy się wspólnie, choć nie zawsze razem. Zazwyczaj ja w wannie, bo uwielbiałem długie kąpiele, a Louis brał szybki prysznic, żeby później wskoczyć do cieplutkiego łóżka, pod pachnącą pościel. Chcieliśmy ten czas wykorzystać maksymalnie, ponieważ bardzo długo się wcześniej nie widzieliśmy, a następne spotkanie miało być dopiero za trzy tygodnie. Jednak dzień przed moim wylotem do Londynu, trochę się posprzeczaliśmy. Chociaż to nie jest dobre słowo na to co się wtedy między nami stało, bardziej bym powiedział, że byłem na niego obrażony, ponieważ jest skończonym dupkiem, którego i tak kochałem najmocniej na świecie.
A było to tak...
Kochałem budzić się w ramionach Louisa. Czułem się wtedy bezpiecznie i chciałem zostać już tak na zawsze. Delikatnie przekręciłem się, żeby leżeć twarzą do niego, a tym samym go nie obudzić. Musiałem się trochę namęczyć, ponieważ uścisk Lou był strasznie mocny, pomimo tego, że wciąż spał. Nie musiał się martwić, że go zostawię, a i tak gdy wyczuł jakikolwiek ruch z mojej strony, przyciągnął mnie do siebie mocniej. Było to bardzo miłe uczucie. Położyłem swoją dłoń na jego klatce piersiowej, nie przestając się w niego wpatrywać. Wyglądał tak spokojnie, usta miał delikatnie otwarte, a jego oddech łaskotał mnie w głowę. Opuszkami palców sunąłem po jego piersi, zataczając malutkie kółeczka. Pocałowałem go delikatnie w to miejsce, gdzie miał uroczą bliznę jeszcze z czasów dzieciństwa. Doskonale pamiętałem, jak mi o tym opowiadał. Grał wtedy z chłopakami w piłkę, miał jakieś czternaście lat, i wywrócił się na trawie. Niestety, jakiś idiota, rozbił tam wcześniej szklaną butelkę i Louisowi wbił się kawałek szkła. Oprócz malutkiej blizny nic więcej mu się nie stało, ale zawsze starałem się pamiętać by pocałować to miejsce, jakby wydawało mi się, że wciąż go to boli. Było to absurdem, ale zawsze otrzymywałem od niego najpiękniejszy uśmiech, za taki malutki gest.
- Długo nie śpisz? - zapytał Louis z wyczuwalną chrypką w głosie, co było, no cóż, seksowne.
- Już chwilę nie – odpowiedziałem, dalej dotykając jego ciało.
- Kochanie, patrzyłeś w ogóle, która jest godzina? Ja wiem, że ty zawsze wcześnie wstajesz, ale piąta? Błagam, chodźmy jeszcze spać – jęknął. Podniósł głowę, żeby dać mi całusa, nie zwracając zbytnio uwagi gdzie, ponieważ musnął mnie w ucho i z powrotem opadł na poduszki.
- Jaka piąta? Jest szósta – zaśmiałem się, nie przerywając swoich czynności.
- Co nie zmienia faktu, że jest jeszcze bardzo wcześnie. Jeszcze godzinka i wstajemy, proszę skarbie, zlituj się.
Pokiwałem zrezygnowany głową. Nie mogłem mu odmówić. Przełożyłem nogę, przez jego biodro, a głowę wtuliłem w zagłębienie jego szyi. Louis objął mnie jedną ręką, gładząc przy tym moje ramię i wyszeptał mi jeszcze kilka razy, że mnie kocha, i że dziękuje za godzinkę snu. Nie chciało mi się spać, ale ciepło jakie dawało mi jego ciało sprawiało, że ziewnąłem kilka razy, aż w końcu nie wiadomo kiedy usnąłem. Nikt z nas nie ustawił budzika, co oznaczało, że z jednej godziny przedłużyło się o kilka.
Gdy wstałem, Louisa już nie było. Szybko odwróciłem się, żeby zerknąć na godzinę. Zegarek wskazywał dziesiątą z minutami. Byłem w szoku, że tak długo spałem, pomimo tego, że niby nie byłem śpiący. Bardziej jednak zaskoczył mnie fakt, że nie zastałem w łóżku Louisa. Wstałem, przetarłem zaspane oczy i zszedłem po schodach, kierując się do salonu, bo stamtąd słyszałem dźwięk telewizora.
CZYTASZ
Your place is by my side // Larry
Fanfiction- Niedługo północ, a ja chce dostać noworocznego buziaka Lou. - wyszeptał mu do ucha, całując je delikatnie. - Jak ja mam cię puścić po tych pięknych słowach jakie usłyszałem? Nie potrafię i nie chce. Harry tylko pokręcił czule głową i wzmocnił uści...