Rozdział 20

480 36 5
                                    

Gdy tylko wyszedłem z łazienki, opadłem na łóżko. On nie mógł schudnąć tak dużo, w tak krótkim czasie. Fakt, nie jadł za wiele przez cały okres po śmierci Jay, ale czy stres, smutek i ból mogły mieć taki szybki wpływ na jego ciało? Pokręciłem głową, nie wiedząc co dalej robić. Rozejrzałem się po pokoju, panował w nim istny bałagan. Po podłodze walała się masa ubrań, zdjęć, książek. Nie miałem pojęcia co Louis z nimi robił, ale nie chciałem się nad tym zastanawiać. Uchyliłem okno, pomimo tego, że na zewnątrz było zimno. W pokoju musiało się przewietrzyć. Zgarnąłem wszystkie rzeczy leżące na podłodze. Książki poukładałem na swoje miejsca, zdjęcia poskładałem i ułożyłem na komodzie, a ubrania wrzuciłem do kosza na brudy, który stał w kącie zamiast w łazience. Ale to był Louis, tego nie zrozumiecie. Postanowiłem jeszcze zmienić pościel, która również nie należała do najczystszych, w szafie znalazłem taką szarą w białe gwiazdki. Była przesłodka i pachniała kwiatowym proszkiem do prania. Ta brudna również trafiła do kosza. Powietrze nie do końca się oczyściło, ale nie chciałem, żeby Louis, który wyjdzie z ciepłej łazienki zamarzł w swoim pokoju. Wyciągnąłem czyste ubrania i bokserki z jego szafy, nie zapominając o ciepłych skarpetkach, które kiedyś ode mnie dostał i wróciłem do łazienki, wcześniej pukając.

- Mogę?

- Harry błagam cie, wchodź – mruknął nieznośnie.

Zastałem go zanurzonego w wodzie do połowy klatki piersiowej, z odchyloną głową do tyłu.

- Co tam? - zapytałem, nie bardzo wiedząc co powiedzieć.

- Brakowało mi kąpieli, naprawdę. Dziękuje.

- Loueh, przestań dziękować, ja tylk...

- Wykąp się ze mną.

- Co? - zapytałem, lekko zszokowany.

- Nie pierwszy raz się będziemy razem kąpać, poza tym spałeś ze mną w tym śmierdzącym łóżku, więc również śmierdzisz. - Niby uśmiechnął się na końcu tych słów, ale wiedziałem, że tylko udaje.

Prosto z lotniska przyjechałem do domu rodzinnego Louisa, więc moja walizka z ubraniami była tutaj. A dokładniej mówiąc stała przed drzwiami jego pokoju. Więc nic nie stało na przeszkodzie wspólnej kąpieli. Rozebrałem się w zaskakująco szybkim tempie. Byłem małą łyżeczką, więc gdy tylko zanurzyłem się w wannie i przycisnąłem swoje plecy do jego klatki piersiowej, Louis objął mnie ciasno ramionami i zanurzył twarz w moich włosach.

- Bardzo cię kocham – wyszeptał.

- Ja też cię bardzo kocham – odpowiedziałem, znajdując pod wodą jego dłoń, którą ścisnąłem.

Louis złożył kilka króciutkich, szybkich pocałunków na tyle mojej głowy, na co mruknąłem zadowolony.

- Twoje włosy pachną, ale nie tak jak zawsze.

- Może dlatego, że spałem z tobą w tym śmierdzącym łóżku? - Starałem się naśladować jego głos, mówiąc to co on powiedział mi wcześniej. - Dobrze, że twoje już pachną. Uwielbiam, gdy przycisnę do nich swój nos i mogę poczuć ten piękny miętowy zapach. - Odwróciłem się do niego, odgarniając kilka mokrych kosmyków z jego czoła.

~*~

Louis uparł się, że umyje moje włosy, no cóż zgodziłem się, ponieważ kilka razy już to robił. Tym razem tylko dwa razy szampon wpadł mi do oczu, przez moment szczypało niesamowicie, więc przejęty Lou scałował kilka razy moje powieki.

Obydwaj wyszliśmy z łazienki w ręcznikach przepasanych przez biodra. Ja dodatkowo jeden miałem zawiązany na włosach, tworząc słynny „turban". Jego ubrania leżały przygotowane na łóżku, a ja musiałem wyjść po swoja walizkę na korytarz, modląc się, żeby nikt z rodziny Tomlinsonów nie przechodził akurat. Na moje szczęście, nikogo nie spotkałem.

Your place is by my side // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz