Rozdział 12

564 49 15
                                    

Nie miałem jeszcze ochoty podnosić się z łóżka, dlatego spędziłem dobre kilkanaście minut na wpatrywaniu się w sufit. Nawet wtedy, kiedy rozległo się pukanie do drzwi, zastanawiałem się, jak bardzo zachowam się niemiło, gdy ich nie otworzę. Niestety nie miałem sumienia tego zrobić, bo usłyszałem milutki, ciepły głosik dziewczyny za drzwiami.

- Recepcja. Przepraszam, ale to bardzo ważne.

Nie kłopotałem się, żeby zarzucić na siebie szlafrok, ani ubrać kapcie. Idąc do drzwi rozciągnąłem się lekko, po czym je otworzyłem. Miałem rację. Po drugiej stronie stała młoda dziewczyna, ubrana w elegancki uniform. Nie dałbym jej więcej niż dwadzieścia lat.

- Dzień dobry – przywitała się grzecznie, zaraz posyłając mi szczery uśmiech. Nie zdążyłem jeszcze jej odpowiedzieć, gdy z powrotem usłyszałem jej głos: - Jeszcze raz przepraszam, że pana niepokoję. Wiem, że nie powinnam zakłócać pana spokoju, ale poproszono mnie o dostarczenie tego panu osobiście, gdy będzie się pan wymeldowywał. Dostałam informację, że pojawi się pan rano, jednak jest już godzina dziesiąta, a podobno to coś ważnego, dlatego postanowiłam... Ponieważ ja już kończę zmianę... Proszę, to dla pana. - Wyciągnęła przed siebie złożoną, zwykłą, białą kartkę. Niepewnie ją od niej odebrałem, po czym urocza blondynka znowu się odezwała, nie dając mi nic powiedzieć. Znowu.

- Jeszcze raz bardzo, bardzo przepraszam, ale pan Tomlinson tak ładnie prosił i um... No... Rozumie pan, nie mogłam mu odmówić – wydukała, a na jej policzki wkradł się delikatny rumieniec.

Pan Tomlinson. Pan Tomlinson. Zamyśliłem się na moment i nie zwróciłem uwagi jak bardzo zakłopotana była dziewczyna, która stała przede mną.

Pogłaskałem ją delikatnie po ramieniu, pokazując jej, że broń boże nie mam jej nic za złe. Nie wiem dlaczego tak myśli. Może z początku tak, ponieważ zmusiła mnie do wstania, ale wszystko mieniło swoje znaczenie. Przyszła w konkretnej, ważnej, sprawie.

- Nic się nie stało – zapewniłem, po czym pochyliłem się, żeby móc spojrzeć na nią "od dołu". – Uśmiechnij się. Uśmiech to nasz najpiękniejszy makijaż.

Sam uśmiechnąłem się promieniście, a dziewczyna odpowiedziała mi tym samym.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci mój strój, w którym właściwie spałem, ale chciałbym cię przytulić, mogę? - zapytałem, rozkładając ręce i czekając na odpowiedź.

Słownej odpowiedzi nie dostałem, ale za to poczułem silny uścisk wokół mojej tali. Tak przytulają tylko jedne osoby, fani. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Pogładziłem ją lekko po plecach, a ona po chwili się odsunęła.

- Miłego dnia, Harry!

- Miłego dnia, słońce.

Z uśmiechem na twarzy zamknąłem drzwi. Zniknął on jednak od zaraz po tym, gdy przypomniałem sobie, po co ta urocza dziewczyna do mnie przyszła. Nieco niepewnie zacząłem otwierać kartkę, która, jak już wiedziałem, była od Louisa.

"O 17, będzie czekał na ciebie mój kierowca i zawiezie cię pod wskazany przeze mnie adres. Jeżeli uznasz, że nie chcesz się ze mną spotkać. Nie martw się, znajdę cię gdziekolwiek będziesz. Louis x"

Miałem dość tych niejasnych sytuacji. Powinniśmy zachowywać się jak dorośli ludzie, a nie jak nastolatkowie, którzy przeżywają swoją pierwszą poważną kłótnie. Dlatego postanowiłem się z nim spotkać.

~*~

Kierowca milczał. Znałem Wilhelma i on znał mnie, dlatego stwierdził, że tym bardziej mi nic nie powie. Był kierowcą Louisa od samego początku; był przyjacielem rodziny, dlatego też wiedział o nas.

Your place is by my side // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz