2. Wolałabym umrzeć niż dać się zniewolić

26.6K 1.2K 359
                                        

Mallory:

Sen był przyjemny, bezpieczny. Śpiąc nie musiałam analizować każdego kroku, każdego oddechu. Uwielbiałam te chwilę spokoju, jednak teraz zakłócało mi ją nadmierne ciepło. Czułam jak krople potu spływają po moich plecach  więc chwyciłam leżący na mnie koc i odgarnęłam go, by zaraz zerwać się jak oparzona. Zasnęłam na fotelu w aucie, a teraz znajdowałam się na dużej kanapie w kwiecisty wzór:

-Kurwa mać - zaklęłam soczyście. Nigdy nie zasypiałam, jadąc autostopem, by uniknąć właśnie takich sytuacji -Może on mi cos podał - zaczęłam się zastanawiać, tworząc w głowie przeróżne scenariusze, jednak po chwili pokręciłam głową, dochodząc do wniosku, że z całą pewnością sama usnęłam.

Powoli zaczęłam rozglądać się za jakimś wyjściem, gdy z rozmyślań wyrwał mnie głos:

-Widzę, że już się obudziłaś dziecinko - spojrzałam w kierunku, z którego dochodził i ujrzałam starszą kobietę wpatrującą się we mnie. 

Wyglądała jak typowa babcia. Była niziutka o ciepłym uśmiechu, siwe włosy miała upięte w koka, a na nogach stare kudłate kapcie:

-Przepraszam, ale gdzie ja jestem i kim pani jest?

-Jestem żoną Howarda, mówił, że prawie cię rozjechał wczoraj - odparła z uśmiechem.- Mówiłam mu, żeby już nie jeździł sam w nocy, bo w końcu zrobi komuś krzywdę. Już nie jest taki młody, ale ten uparty stary osioł nigdy mnie nie słucha - dodała, kręcąc głową.- Jak dojechaliście, nie chciał Cię budzić, więc nasz syn William Cię przyniósł, żebyś odpoczęła, wyglądałaś jakbyś, naprawdę tego potrzebowała.

Byłam zaskoczona jej słowotokiem, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że starsi ludzie już tak mają. Czują się samotni więc lubią wciągać się w rozmowę z kimś obcym.

-Dziękuję, ale nie trzeba było - bąknęłam onieśmielona jej otwartością, wpatrując się w swoje wciąż brudne dłonie.

-Ależ to żaden problem dziecinko. Chodź, pewnie chciałabyś się umyć - powiedziała, podając mi puchaty, duży ręcznik. 

Słysząc co powiedziała posłałam jej nieco zdezorientowane spojrzenie. Bardziej spodziewałam się tego, że każde mi wyjść niż tego, że zaproponuje obcej osobie prysznic. To było dla mnie dziwne, ludzie rzadko tak serdecznie witali nieznajomych, jednak perspektywa ciepłego prysznica w cywilizowanych warunkach była zbyt kusząca. Powoli skinęłam lekko głową i z wdzięcznością przyjęłam ręcznik, podążając za staruszką, aż zatrzymała się pod niewielkimi białymi drzwiami:

-Przyszykowałam ci na przebranie stare rzeczy Willa, z których już wyrósł. Przykro mi, że nie mam nic innego.

Ponownie poczułam się przytłoczona i nie rozumiałam dlaczego starsza pani jest dla mnie tak miła i pomocna. Jednak nie opuszczałam gardy, wciąż pozostawałam czujna i wiedziałam, że w razie czego poradzę sobie z ucieczką.

-To nic i tak już dużo państwo dla mnie zrobili. Pan Howard mnie podwiózł, nie musieliście mnie tu przynosić i pozwalać mi na odpoczynek. Obiecuję, że jak tylko się umyje to sobie pójdę, nie chce robić już więcej kłopotu.

-Ależ nie wygłupiaj się, zrobiłam obiad, na pewno zjesz!  

W tym momencie mnie mój zdrowy rozsądek przepadł. Od dawna nie jadłam nic porządnego, a przede wszystkim ciepłego. Nie raz zdarzało się, że przez kilka dni nie miałam nic w ustach, więc propozycja ciepłego obiadu rozbroiła mnie i nie byłam w stanie odmówić.

Uratuj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz