10

21K 1.1K 41
                                    

Erick:

Już podchodząc do niewielkiego tłumu, wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Owszem czułem nietypowy zapach, ale był taki sam jak zwykle, rozrzedzony, słaby, przyćmiony innymi. Raz za razem chwytałem powietrze do swych płuc, jednak mój węch wciąż nie odczuwał nic wyjątkowego.

Popatrzyłem po wilczycach przypatrujących mi się z nadzieją, nie były złe, kilka z nich z chęcią zobaczyłbym w moim łóżku, jednak to nie ich szukałem. Spojrzałem na Iana, który patrzył na mnie z nadzieją w oczach i pokręciłem głową zrezygnowany:

-To nie to.

-Jesteś pewny?- zapytał z wyczuwalną nutą rozczarowania w głosie.

-Uważasz, że mogę się mylić?- warknąłem.

-Nie alfo, możecie odejść.-rzucił w kierunku wilczyc, które westchnęły niezadowolone i zaczęły się rozchodzić.- I co teraz?

-Nie wiem Ian, naprawdę nie mam pojęcia, co zrobić.- odrzekłem, po czym przysiadłem na ziemi i chwilę później wydałem z siebie cichy jęk, gdy moje udo zaczęło mnie niemiłosiernie piec:

-Znów to samo? Odczuwasz ją, prawda?- odpowiedziałem tylko skinieniem głowy, gdyż odczuwałem kolejne dziwne fale przechodzące przez moje ciało, które następnie skupiły się na plecach i żebrach. Każdy oddech był dla mnie wyczynem, z trudem łapałem kolejne hausty powietrza:

-Zawołać lekarza?- zapytał Ian, a ja pokręciłem tylko głową, gdyż nagle wszystko zniknęło równie niespodziewanie, jak się pojawiło:

-Trzeba ją znaleźć i to zakończyć.- warknąłem, wstając. Miałem już tego dość, to było chore, jakaś idiotyczna mistyczna więź sprawiała, że stałem się niczym słaby podatny na zranienia szczeniak.

Byłam niezmiernie ciekawy, kim jest osoba, przez którą mogę stracić swoją pozycję. Słaby alfa nie będzie w stanie utrzymać swojego stanowiska, a swoją drogą nie mogę uwierzyć, że los związał mnie z jakąś słabą wilczycą, która daje się tak traktować i krzywdzić.

Kolejna kwestia, która mnie niezmiernie dziwiła to fakt, że ona najwyraźniej instynktownie nie wyczuwała mojej obecności. Nawet jeśli ja nie jestem w niebezpieczeństwie, to jesteśmy na tyle, blisko, że powinna ją wyczuwać, a jej wilcza strona powinna ją popychać i kierować w moją stronę.

Teraz żałowałem, że nie przysłuchałem się opowieściom o przyciąganiu i łączeniu dusz, może nie byłbym taki bezradny.

Rozejrzałem się uważnie po otoczeniu i ujrzałem Michaela wychodzącego z naszego prowizorycznego aresztu. Musiałem przyznać, że, mimo iż byłem alfą, to nawet we mnie mój beta wzbudzał respekt. Jeszcze nigdy nie widziałem, by pokazywał swoje emocje, zawsze był zimny i obojętny, a jego oczy były wręcz martwe, przyjrzałem mu się dokładnie i zobaczyłem ślady krwi na jego koszuli:

-Jak dziewczyna, są postępy? – zapytałem, mając nadzieję, że chociaż w tej sprawie coś się zmieniło.

-Chyba podała mi swoje imię, ale nie jestem pewny czy nie kłamie, nie znaleźliśmy dokumentów na takie dane.- odparł, powoli podchodząc do mnie:

-A, więc jak ma na imię zguba naszego drogiego Vi...- urwałem, gdyż nagle do moich nozdrzy znów napłynął intensywny zapach wiśni. Oszałamiał mnie, otulał niczym ciepła kołdra po długim męczącym dniu, szybko zacząłem wdychać powietrze, próbując zlokalizować źródło niebiańskiej woni i z niemałym zdziwieniem odkryłem, że zapach skupia się głównie na Michaelu- Co to za zapach!? Z kim dzisiaj się spotykałeś?! – wykrzyczałem gniewnie, mimo że wcale nie czułem się zły. To nie ja byłem wściekły, to mój wilk, to on pragnął bliskości osoby o tym anielskim zapachu:

-Nigdzie alfo, cały dzień spędziłem w areszcie, przesłuchując dziewczynę.- odparł zdziwiony moim nagłym wybuchem, po czym do moich uszu dobiegł głos Iana:

-Erick, coś nie tak?

-Wyczuwam ją, Michael jest przesiąknięty jej zapachem.- odrzekłem, kierując się w stronę, z której przyszedł mój beta. Moje ciało znów przeszedł nieprzyjemny dreszcz, ponownie więź, dawała mi odczuć, że dzieje się coś złego. Chciałem, by to się skończyło. Postanowiłem, że zamknę ją w bezpiecznym miejscu i odzyskam dawny spokój. Zapomnę, o tej chorej więzi, gdy tylko będę miał pewność, że ta kobieta jest w odosobnieniu z dala od wszelkich katastrof.

Okrążałem budynek raz za razem, wyraźnie wyczuwałem woń wiśni, jednak nie wiedziałem gdzie szukać, w areszcie nie pilnowały więźniów żadne wilczyce:

-Mam nadzieję, że los nie połączył mnie z wilkiem.- zadrwiłem z siebie w myślach. Przystanąłem na chwilę, gdyż zapach ponownie wzmógł na sile, wiedziałem, że byłem blisko. Wciągnąłem głęboko powietrze i idąc za źródłem woni, dotarłem do ściany budynku, w której zauważyłem niewielki otwór. Podszedłem do tego prowizorycznego okna i zajrzałem do środka.

Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, ujrzałem drobną brunetkę leżącą na podłodze, patrzyłem na nią zafascynowany, kim ona była? Wydawała mi się taka krucha i delikatna, burza brązowych loków zasłaniała jej twarz, a ja znów zaciągnąłem się tym niebiańskim zapachem i uświadomiłem sobie, że to ona. Ta, której szukałem cały czas tu była. Zastanawiało mnie tylko, co ona tu robi? Czyżby była omegą, która spóźniła się na trening? Była tak szczupła.

Byłem pewny, że z łatwością policzyłbym każdą kostkę w jej ciele. Przesunąłem wzrokiem po niej, a moje oczy rozszerzyły się, gdy dojrzałem wokół niej kałużę krwi, która z każdą chwilą, coraz bardziej się powiększała. Natychmiastowo oprzytomniałem, gdy dostrzegłem leżący nieopodal nóż. Przeniosłem wzrok na jej ręce i wstrzymałem oddech, gdy zobaczyłem na nich głębokie nacięcia, i już wiedziałem, co właśnie się stało. Nieznajoma podcięła sobie żyły.

Ryknąłem wściekły, a Ian z Michaelem patrzyli na mnie zdziwieni, nic nie rozumiejąc. Rzuciłem się szybko do wejścia, nie miałem wiele czasu, ona się wykrwawiała, a ja czułem się coraz słabszy. Klątwa zaczęła się wypełniać, musiałem działać szybko.

Płynnym i pewnym ruchem otworzyłem drzwi, po czym wparowałem do środka, uderzył mnie smród zgnilizny, rozglądałem się nerwowo, szukając właściwej celi, jednak nigdzie nie mogłem dostrzec kruchej brunetki. Biegałem, nerwowo klnąc pod nosem i wtedy ponownie zapach wzmocnił się, podążałem za wonią wiśni. Pędziłem przed siebie, na coraz słabszych nogach, musiałem spojrzeć w jej oczy, musiałem uratować swoje życie, nie mogłem zostawić watahy, nie teraz.

Gdy w końcu dotarłem do właściwych drzwi, ze zirytowaniem dostrzegłem, że nie chcą się otworzyć, na szczęście dojrzałem klucz, który był w zamku. Szybkim ruchem przekręciłem go i z impetem wpadłem do celi.

Gdy tylko wszedłem do środka padłem bezsilny na podłogę, świat zawirował, a ja wściekły zaczerpnąłem resztki sił od mojego wewnętrznego wilka, uniosłem się i dotarłem do ciała dziewczyny, mocząc swoje ubrania w kałuży jej krwi.

Gdy w końcu zbliżyłem się do niej, niezdarnie odgarnąłem jej włosy z twarzy i uniosłem lekko jej głowę, oczy miała na wpół przymknięte, lecz gdy poczuła mój dotyk, otworzyła je szeroko zdziwiona.

Nasze spojrzenia się spotkały, jej piękna zieleń spotkała moje niebieskie tęczówki. Zobaczyłem jak, jej oczy iskrzą, zaczęło się dopełnienie dusz. Poczułem ciepło, które mnie zaczęło otulać, pachniało jak dom, jak ciepłe wypieki babci North, jak bezpieczna przystań, lecz gdy chciałem zanurzyć się w tym uczuciu ono nagle, niespodziewanie zniknęło.

Było już za późno, jej oczy znieruchomiały i zamknęły się, a głowa bezwiednie opadła. W tej samej chwili i ja poczułem wzywającą mnie ciemność- poddałem się jej, odpływałem, moje serce zwolniło, aż w końcu zabiło ostatni raz.

Spóźniłem się, los spłatał mi kolejnego figla, a teraz śmierć zabierała nas oboje.

Gdybym tylko wcześniej pomyślałby tu sprawdzić.

Lecz było już za późno na wyrzuty.

Umieraliśmy.  

Data opublikowania:
20 listopada 2017

Uratuj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz