Uratuj mnie znalazło się na pierwszym miejscu. Nie mogę w to uwierzyć!
*Jestem taka podekscytowana! A, drugi tom już na was czeka na moim profilu!*
Michael Santez:Patrzyłem na tył czarnego suva, którym odjechała Mallory i moje dzieci, nie mogłem w to uwierzyć.
Ona żyła.
Moje dziecko, a właściwie dzieci żyły.
Byłem ojcem.
I spieprzyłem wszystko.
Wstałem z klęczek i wpadłem do domu watahy, niemal od razu skierowałem się do barku i wyciągnąłem butelkę wódki. Bez słowa ją odkręciłem i pociągnąłem spory łyk z gwinta.
-Co ty odpierdalasz?- Warknął Erick wchodząc do salonu.
-Pije, nie widać?- Odpowiedziałem wściekły.
-Powinieneś za nią biec, kurwa powierzyłem ci ją! Masz dzieci!
-Ona ma, ona i jej fagas.
-Co ty pierdolisz? Michael czy ty się słyszysz?
-Odwal się już, po prostu spieprzaj. –Odparłem stawiając butelkę na blacie i już miałem usiąść na wysokim krześle przy nim, gdy nagle znalazłem się na ziemi.
Nim się obejrzałem Erick siedział na mnie i okładał mnie pięściami.
Minuta.
Dwie.
Dziesięć.
Przestał.
A ja zacząłem.
Myśleć.
-Kurwa.- Westchnąłem, ból pulsujący z mojej twarzy otrzeźwił mnie, obudził.
-Już?- Zapytał Erick wstając, po czym wyciągnął rękę w moją stronę a ja ją ująłem i podniosłem się na równe nogi.
-Chyba tego potrzebowałem.- Przyznałem skrępowany, po czym sięgnąłem po butelkę, Erick instynktownie złapał za nią lecz pokręciłem głową i wyrwałem ją z jego ręki po czym wylałem zawartość do zlewu.
-W końcu.- Odetchnął z ulgą, po czym przysiadł na barowym stołku.- Porozmawiamy w końcu? Powiesz mi, dlaczego uderzyłeś Elliota?
-Nigdy bym na niego nie podniósł ręki, kocham go jak własne dziecko, widziałeś Erick, ciągle byłem z nim, nie potrafiłbym go uderzyć.
-Może nie pamiętasz? W końcu ciągle chodziłeś pijany.
-Nie na tyle by zapomnieć o takim czymś.- Odpowiedziałem opierając ręce o blat.
-I co teraz zrobisz? Zostawisz ją i dzieci?
-Nie ma mowy. Ale nawet nie wiem gdzie jej szukać, odjechała.
-Cynthia ma numer, słyszałem jak jej mówiła, żeby zadzwoniła w nagłym wypadku.
-A ty masz z nią jakiś kontakt? No wiesz, przez więź?- Zapytałem z nadzieją w głosie, lecz North pokręcił głową:
-Nasza więź nigdy nie była normalna, sam dobrze wiesz.- Westchnął alfa.- Po tamtym piekle przestałem całkowicie ją wyczuwać, jakby to coś między nami zniknęło.
-Czyli jestem skazany na łaskę Cynthii?- Mruknąłem niezadowolony dobrze wiedząc, że brunetka nie darzy mnie sympatią.
-Na to wygląda.- Skinął głową Erick a ja westchnąłem i ruszyłem na górę nagle przystanąłem przypominając sobie o ważnej rzeczy:
-Erick?
-Tak?
-Dziękuję, no wiesz, za to.- Powiedziałem pokazując na swoją obolałą twarz.
-Od tego są bracia.- Uśmiechnął się a ja po raz pierwszy poczułem, że nie jestem sam.
***
Szedłem wąskim korytarzem, gdy usłyszałem kobiecy śmiech, przystanąłem na chwilę zaintrygowany i wsłuchałem się, niemal natychmiast rozpoznałem Erin:
-Oh daj spokój Sarah, to było dziecinnie łatwe, bachor od razu się zgodził, wystarczyło tylko pogrozić jego małej mate. Dzieci są żałosne.- Urwała a ja domyśliłem się, że rozmawia przez telefon:
-No wiesz, z Erickiem się nie udało, ale skoro ma zaginionego starszego braciszka, to nie wszystko stracone, wciąż mogę być luną.- Ponownie zamilkła by wybuchnąć śmiechem:
-Ach dajże spokój, co to jest wpieprzyć takiemu gówniarzowi..- W tym momencie nie wytrzymałem, kopnąłem drzwi i z impetem wpadłem do pomieszczenia.
Komórka Erin zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą a jej właścicielka została przeze mnie dociśnięta do ściany:
-To prawda? To wszystko twoja sprawka?- Wycharczałem a kobieta uśmiechnęła się złośliwie.
-A czyja? Ty jesteś zbyt wielką ciotą by uderzyć gówniarza.
-Czyli to prawda, nie mogę w to uwierzyć, jak mogłaś Erin? Ufałem ci.
-Nie na tyle by się ze mną przespać, mogłeś mnie dotykać, całować, ale nic więcej. Wciąż myślałeś o tej suce, a ja potrzebowałam jedynie jednej nocy z tobą.
-Chciałaś wrobić mnie w dziecko? Po co?
-Dla władzy.- Zaśmiała się.- Masz większe prawa do stada niż Erick.
-Chciałaś wykorzystać dziecko, a co ze mną, zabić?- Zapytałem niedowierzając a jej zadowolona mina tylko potwierdziła moje przypuszczenia.
-Jesteś popieprzona Erin.
-Nie bardziej niż ty Santez.- Odpowiedziała, lecz zaraz później zamarła a powietrze przeszył dźwięk skręcanego karku.
Zabiłem ją, zrobiłem to bez wahania.
Jej ciało opadło bezwładnie na podłogę a zaraz po nim ja.
Wszystko zniszczyła.
Miałem szansę na rodzinę, normalność, a teraz nie mam nic.
Straciłem ich, straciłem ją.
Mallory:
-Te dzieci nie powinny się urodzić.- Powiedziała spoglądając do wózka.
-Że co proszę?!- Wykrzyczałam oburzona, lecz nie przejęła się mną, jej palec zawisł nad Aresem:
-Życie.- Wyszeptała, po czym przeniosła dłoń nad Alayę.- I jego siostra Śmierć.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.
Data opublikowania:
6 kwietnia 2018
CZYTASZ
Uratuj mnie
WerewolfMallory Stadfort jest uciekinierką. Zostawiła daleko w tyle rodzinę i najbliższych. Ukrywa się, posługuje fałszywymi tożsamościami, nigdzie nie zostaje dłużej niż tydzień. Drży na myśl, że ktoś odkryje jej tajemnice bo wie, że jej dar jest jej przek...