Erick:
Siedzimy wspólnie w jadalni i zabieramy się za kolację, gdy do pomieszczenia wpada zdyszany Michael. Rzucam mu pytające spojrzenie, lecz on jedynie kręci głową i po chwili, gdy łapie oddech wydusza z siebie:
-Była tu Mallory?
Na to pytanie zamieram przypominając sobie poranek. Wciąż odczuwam bolesne pieczenie po policzku zadanym mi przez zielonooką brunetkę:
-Nie a czemu pytasz?- odpowiadam, a wzrok wszystkich zebranych skupia się na naszej dwójce:
-Zniknęła - odpowiada krótko beta, a w jego oczach dostrzegam coś dziwnego.
-Jak to zniknęła? O czym ty w ogóle mówisz?- Rzucam wściekły.
-Byliśmy na sali treningowej i zniknęła.
-Na sali? A co tam robiliście?- Pytam podejrzliwie a Santez na chwilę zacina się jakby nie wiedział, co odpowiedzieć.
Czy ja dobrze widzę czy mój beta się zawstydził?
-Ćwiczyliśmy ciosy, wyszedłem na chwilę po wodę, a gdy wróciłem już jej nie było.
-Może gdzieś poszła. W sypialni sprawdzałeś?
-Erick nie ma jej, przetrząsnąłem wszystko: dom, ogród nawet w areszcie byłem.
-Jasna cholera.- Klnę pod nosem, po czym przenoszę wzrok na zebranych.- Ian, Dylan, Izaak idźcie do lasu, może tam jest.
-Idę z wami - rzuca krótko Michael spoglądając na wstające od stołu wilki.
-Nie, ty tu zostajesz.- Rozkazuje czując narastającą złość.
-Nie masz prawa mi rozkazywać.- Odgryza się a wszyscy zamierają obserwując naszą wymianę zdań:
-Jestem alfą, skoro mówię, że zostajesz to masz tu siedzieć!
-Nie Erick, przykro mi. Mallory to moja przeznaczona i czuję, że coś jest nie tak, coś się stało. Ona by mnie tak bez słowa nie zostawiła.
-Czy ty siebie słyszysz?- Pytam a moje ciało aż buzuje od gniewu.- Zapomniałeś już o tym, na co się umawialiśmy!? Beto ostrzegam cię, przekraczasz granice!
-Powinieneś wiedzieć, że dla naszych kobiet, każdy z nas byłby w stanie zniszczyć każdą granice i przeszkodę. Ale co ty możesz o tym wiedzieć, wychodzimy-rzuca wściekle, pokazując ręką na Iana, Dylana i Izaaka, po czym wszyscy opuszczają pomieszczenie.
Stoję jak wmurowany, wataha rzuca mi przerażone spojrzenia a ja warczę groźnie, po czym opuszczam pomieszczenie. Szybkim krokiem zmierzam do swojego gabinetu głośno trzaskając drzwiami.
***
-Synu, wszystko w porządku?- pyta moja matka wchodząc do gabinetu.
-Nie, możesz wyjść?- odwarkuję pochylając się nad dokumentacją.
Od dwóch godzin próbuję się skupić nad rozliczeniami wydatków jednak zupełnie mi to nie wychodzi. Myślami wciąż odbiegam do sytuacji z jadalni, czyżby Mallory rzeczywiście coś się stało? I dlaczego Michael tak dziwnie zareagował na jej zniknięcie? Czyżby między nimi coś zaszło?
Nie, to nie możliwe.
-Ericku Brianie North! Przywołuje cię do porządku! Jestem twoją matką! Proszę mnie nie ignorować i nie okłamywać!- Na te słowa wzdycham, ponownie poczułem się jak pięcioletni wilczek, który ukradł mamie ostatnie ciastko:
-Mamo, nie jestem dzieckiem.
-Ale się tak zachowujesz! Przecież widzę, że coś...- Lilian North przerywa swoją tyradę, gdy do gabinetu wpada zdyszany Bein:
-Ian do cholery! Nie wpadaj tu jak do siebie!- warczę wściekły.
-Wybacz alfo, ale to sprawa niecierpiąca zwłoki.
-Znaleźliście ją?- pytam zniecierpliwiony.
-Niezupełnie - odpowiada beta.
-Co to kurwa znaczy niezupełnie, znaleźliście czy nie?!
-Znaleźliśmy to - mówi Ian po czym pokazuje mi białego trampka.- Michael twierdzi, że to należy do Mallory. Leżał w lesie przy przewróconym dębie, niestety nigdzie nie było dziewczyny, za to są ślady jakby ktoś przeciągał kogoś do ziemi. Prowadzą aż do śladów kół.
-Moulton?
-To bardzo możliwe - odpowiada beta a mnie ponownie ogarnia złość.
-Szlag by to - mówię uderzając pięścią w blat biurka.
-Erick możesz mi wyjaśnić, o co chodzi?- dopytuje matka.
-Porwali Mallory - wyjaśniam krótko a Lilian przystawia dłoń do ust.
-O mój Boże! Ale jak to się stało?
-Nie teraz mamo. Ian zwołaj zebranie, musimy zebrać grupę najlepszych tropicieli, niezwłocznie trze...- mój wywód przerywa nagłe wtargnięcie Santeza, który podbiega do mnie i wali mnie pięścią w twarz:
-To wszystko twoja wina!- wrzeszczy wściekły.
-Pojebało cie?!- ryczę wściekły.
-Przez ciebie on ma teraz moją Mallory!
-Twoją? Chyba zapominasz, że Mallory Stadfort jest moją przeznaczoną!- krzyczę i w tym samym momencie dociera do mnie, co powiedziałem.
Lilian North patrzy na mnie gniewnym wzrokiem:
-Masz mi coś do powiedzenia panie North?!- pyta rozwścieczona, a ja już wiem, że mam przechlapane.
Mallory:
Przebudziłam się na tylnym siedzeniu jakiegoś auta. W powietrzu dało się wyczuć odór papierosów i alkoholu.
Próbowałam się poruszyć jednak zarówno moje ręce jak i nogi pozostawały mocno związane szorstkim sznurem który boleśnie wżynał mi się w skórę. Zaalarmowany nagłym szmerem, z przedniego siedzenia wychylił się do mnie Will:
-Widzę, że się obudziłaś - jego ton jest lodowaty.
Przechodzą mnie dreszcze strachu, jestem jak sparaliżowana.
-Dlaczego? - wydusiłam.
-Bo mnie zostawiłaś, porzuciłaś mnie jak śmiecia.
-Will, ja na prawdę nie... - -zaczęłam, lecz on mi przerwał:
-Zamknij się. Jednak wolałem jak spałaś - po tych słowach uderza mnie pięścią w twarz a ja ponownie tracę przytomność.
Data opublikowania:
4 marca 2018
CZYTASZ
Uratuj mnie
WerewolfMallory Stadfort jest uciekinierką. Zostawiła daleko w tyle rodzinę i najbliższych. Ukrywa się, posługuje fałszywymi tożsamościami, nigdzie nie zostaje dłużej niż tydzień. Drży na myśl, że ktoś odkryje jej tajemnice bo wie, że jej dar jest jej przek...