Mallory:
Will przepadł a czas płynął nieubłaganie, zaś moje przywiązanie do dziecka, które nosiłam pod sercem nieustannie rosło. Każdy jego ruch, jaki dane mi było poczuć przyprawiał mnie o nowe nieznane mi dotychczas uczucia.
Kochałam je, bezwarunkowo i bezgranicznie.
Lecz z każdym dniem, co raz mniej wierzyłam w to, że wyjdę stąd żywa a co ważniejsze, że moje dziecko urodzi się w pełni zdrowe. Will nagle zniknął, co Moulton odebrał, jako przyzwolenie na tortury, nie były już tak brutalne, lecz co dzień moje ciało boleśnie pulsowało i bezsilna opadałam na podłogę nie będąc w stanie dotrzeć do łóżka.
Nie miałam pojęcia, co Victor chciał tym osiągnąć, myślał, że poronię? Sprawdzał możliwości mojej regeneracji?
Wiedziałam jedno, nie mam siły, psychicznie, fizycznie i w każdym możliwym znaczeniu tego słowa byłam wykończona. Nie regenerowałam się już tak szybko, czego najlepszym dowodem były ciemne niemal czarne siniaki pokrywające mój brzuch i nogi, a nieustanne krwotoki z nosa sprawiały, że zaczynałam poważnie martwić się o jutro, któro mogło nie nadejść.
Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce.
Erick:
Od tygodnia obserwowaliśmy dom, na który nakierował nas William. Nie widzieliśmy Mallory, więc mieliśmy duże obawy, co do tego czy na pewno nie pakujemy się w pułapkę więc postanowiliśmy po prostu czekać na dalszy rozwój sytuacji.
Michael był rozdrażniony. Siedział jak na szpilkach i niemal nieustannie wpatrywał się w budynek:
-Wiesz, że to, że ciągle się tam patrzysz nie sprawi, że prześwietlisz wzrokiem wnętrze?- Zagaiłem patrząc na niego a on oderwał wzrok od domu i spojrzał na mnie:
-Nie interesuj się - Warknął w odpowiedzi.
-Może pogadamy?
-O czym?
-Naprawdę ci na niej zależy?
-Tak.-Potwierdził krótko.
-Od dawna?
-Tak.
-Nie jesteś zbyt wylewny.
-Dopiero teraz to zauważyłeś?- Westchnął jakby chcąc mnie zbyć.
-Jesteś moim bratem.- Odpowiedziałem, na co tylko prychnął ironicznie:
-A ja myślałem, że nie masz poczucia humoru.
-Skoro już tu utkwiliśmy to pogadajmy sobie, co innego mamy do roboty?
-Uparty jesteś.
-To ponoć rodzinne.- Odpowiedziałem szeroko się uśmiechając.- A więc ty i moja przeznaczona?
-Więź nic nie znaczy.- Wysyczał a ja podniosłem ręce w obronnym geście.
-Przecież nic nie mówię... Wiesz wydaje mi się, że zdrada ojca nie ma nic do rzeczy. Ja jej nie chcę, próbowałem naprawdę próbowałem, ale to nie to, nawet ten nasz głupi pocałunek..
-CO?!
-Daj mi dokończyć, to było głupie, ale tylko utwierdziło mnie w tym, że nie pragnę jej. Wiesz myślę, że czasem są rzeczy silniejsze od przeznaczenia, to, że los nas z kimś łączy wcale nie znaczy, że to jest właściwe i dobre. Nawet przeznaczenie nie jest nieomylne i czasem po prostu myli się w swoich wyborach. Postawiło na mojej drodze Mallory, ale nie wzięło pod uwagę tego, że między nami może nie być uczucia.
-Myślisz, że przeznaczenie się pomyliło?- Zapytał zdziwiony.
-Myślę, że więź to nie wszystko i nawet ona nie jest w stanie czasem połączyć dwójki ludzi.
-Odpuszczasz?- Pyta zaskoczony.
-Jest twoja bracie.- Odpowiadam z uśmiechem, po czym przyjaźnie klepię go w ramię.
-Dziękuję Erick. Dobrze jest móc z tobą porozmawiać, mimo tego wszystkiego, co było między nami.
-Dobra nie rozczulaj się tak. Koniec słodkości, powiedziałem, co miałem powiedzieć, a teraz wracajmy do roboty.- Odpowiedziałem i ponownie skupiłem się na obserwacji:
-Zaimponowała mi.- Wyznał Michael a ja posłałem mu pytające spojrzenie.- Tam w areszcie, nie złamała się do samego końca. Nigdy nie spotkałem takiej kobiety, im bardziej ją katowałem tym bardziej zakochiwałem się w jej uporze, wytrwałości, sile. Mimo ran, blizn, godzin spędzonych na krzyku wciąż pozostawała piękna i niewzruszona.
-Nie wiedziałem, że taki romantyk z ciebie.- Zadrwiłem a Santez sprzedał mi kuksańca w bok, już miałem mu oddać, gdy usłyszeliśmy zamieszanie przy domu i odwróciliśmy się w stronę budynku.
To co ujrzeliśmy sprawiło, że osłupieliśmy:
-Panie.- Zaczął nieznany nam łysy wilkołak stając przed Moultonem.- Ta suka próbowała uciec.- Oznajmił, po czym wypchnął przed siebie drobną brunetkę.
Wzdrygnąłem się na jej widok. Była przeraźliwie chuda, z łatwością mogłem policzyć jej kości, ciało miała niemal sine. Nie było miejsca bez oznak przemocy, wyglądała na cień człowieka, jednak to, co najbardziej mnie zszokowało to widoczny ciążowy brzuszek, który niemal cały był pokryty zasinieniami.
Odruchowo zacisnąłem ręce próbując pohamować złość i przeniosłem wzrok na Michaela. Widziałem, jak jego oczy ciemnieją i z wielkim wysiłkiem utrzymuje emocje na wodzy, jednak to co najgorsze miało dopiero nadejść.
Stojąca dotychczas tyłem kobieta odwróciła się do nas trzymając rękę na swoim zaokrąglonym brzuchu a my przeżyliśmy szok.
To była Mallory.
Data opublikowania:
19 marca 2018
CZYTASZ
Uratuj mnie
WerewolfMallory Stadfort jest uciekinierką. Zostawiła daleko w tyle rodzinę i najbliższych. Ukrywa się, posługuje fałszywymi tożsamościami, nigdzie nie zostaje dłużej niż tydzień. Drży na myśl, że ktoś odkryje jej tajemnice bo wie, że jej dar jest jej przek...