Tak na marginesie piszę, że na początku Fightera mogą być błędy i niepoprawnie sformułowane zdania. Pisałam tą książkę jako amatorka, więc (chyba do 30 rozdziału) jest nijaka. W dalszej części, jest już bardziej dopracowana.
Nucąc sobie pod nosem udaję się do łazienki. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic.
I'm addicted to you,
Hooked on your love,
Like a powerful drug
I can't get enough of,
Lost in your eyes,
Drowning in blue
Outta control,
What can I do?
I'm addicted to you!
Zaczynam głośno śpiewać i od razu tego żałuję. Moja głowa boli jeszcze po wczorajszej imprezie. Wypiłam jak zwykle za dużo i oto teraz tego skutki. Ogromny kac. Kiedy już jestem wykąpana, wychodzę z kabiny, a następnie ubieram się w coś luźniejszego.
- Hej tato. - mówię, kiedy wchodzę do kuchni. Moim celem są jakieś proszki na ból głowy, albo tabletki. Cokolwiek.
- Za długo wczoraj balowałaś. - stwierdza i poprawia swój garnitur.
- Pff.
- Co pff? Taka prawda. Chyba zacznę cię zawozić i przywozić na te twoje imprezy.
- Nie - mówię szybko.
- Dlaczego?
- Miałbyś owację na stojąco.
Sięgam ręką do szafki i otwieram ją. Jakieś tabletki na ból brzucha, maści, bandaże, plastry, agrafki... Tak! Ibuprom mi chyba pomoże. Nalewam do szklanki wody, a następnie popijam tabletkę.
- Mam do ciebie sprawę - mówi tata. Odwracam się w jego stronę i czekam, aż zacznie mówić.
- Popracujesz dzisiaj w kawiarni.
- Co? Nie.
- Tak. Nasza kelnerka się rozchorowała, a nie mamy nikogo na zastępstwo. Ty nie masz nic lepszego do roboty.
- Skąd wiesz?
- Wiem, a teraz idź się ubierz. Zaczynasz za dwie godziny.
Wzdycham zirytowana i udaję się do mojego pokoju. Wyciągam z szafy krótką zwiewną sukienkę, maluję się i rozpuszczam włosy. Pół godziny później wracam do taty.
- Nie za krótka? - pyta i spogląda na moją sukienkę. Prycham. Nosiłam krótsze.
- Nie. Mogę pożyczyć twoje auto?
- Nie wiem czy Kevin go nie wziął - na samą myśl o nim mam gęsią skórkę i żałuję, że założyłam tą sukienkę. Mogłam wziąć tą dłuższą, niebieską. Tato odprowadza mnie do garażu i daje kluczyki do Lamborghini Huracan.
- Uważaj na siebie. - mówi mi przez otwartą szybę w samochodzie.
- Okej, nie jestem dzieckiem.
- Dla mnie zawsze będziesz.
Uśmiecham się i wyjeżdżam z garażu. Kiedy jestem już kawałek od mojego domu przyciskam pedał gazu i jadę znacznie szybciej. Jakiś 5 minut później parkuję auto, Amelia od razu do mnie podbiega.
- Hejjj - wita się i mnie ściska.
- Hej.
- Jak tam kac?
- Gorzej niż twój.
- Widać. Myślałam, że będziesz dzisiaj leniuchować w domu.
- Bo taki miałam zamiar, ale mój ojciec powiedział, że kelnerka się rozchorowała i muszę ją zastąpić. Mam jeszcze godzinę wolnego czasu, więc może pójdziemy na kawę? - tak bardzo chce mi się pić.
- Okej.
Z Amelią spędzam tylko 20 minut, bo muszę otworzyć wcześniej kafeterię mojego ojca. Przekręcam zamek w drzwiach wejściowych, a następnie wchodzę do środka. Po jakich paru minutach przychodzą pracownice i zajmują się swoją pracą. Dowiaduję się, że to ja muszę jeszcze zostać trochę dłużej i posprzątać. Nie no cudnie.
* * *
- Na pewno dasz sobie radę? - pyta jedna z pracownic. - Bo wiesz, mogę z tobą zostać i ci pomóc.
- Nie, ale dziękuję. - uśmiecham się do niej. Ona oddaje uśmiech i wychodzi. Zostałam sama.
Cicho wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie? Co to będzie?
Zaczynam chichotać sama z siebie. Podchodzę do stolików i układam na nim krzesła. Myję blat i wszystkie te inne pierdoły. Kucam i segreguję papiery dotyczące firmy. Nagle słyszę dzwonek, mówiący mi, że ktoś przyszedł.- Już zamknięte - wstaję i naglę dostaję szoku. 3 mężczyzn w kominiarkach mierzy we mnie bronią. O mój Boże.
- Ja się nią zajmę, a wy wiecie co macie robić. - mówi jeden i podchodzi do mnie. Odsuwam się najdalej jak mogę. On łapie mnie i przysuwa pistolet do mojej skroni. Zaczynam się tarmosić, szarpać, kopać go ale to na marne. Strach odbiera mi mowę i ledwo co mogę przełknąć ślinę. Boże czy to mój koniec?
- Zamknij swój ładny pyszczek, bo inaczej rozpierdolę ci łeb - szepcze mi do ucha, a ja zamieram.
CZYTASZ
Fighter //HS ✅
FanfictionTylko Bóg jeden wie co siedzi mu w głowie. Jest nieprzewidywalny, niebezpieczny i chamski. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest przyczyną moich przekleństw i wyzwisk co ranka. Z chęcią starłabym mu ten ironiczny uśmieszek z twarzy. I zapewne by t...