26➽Andrea

7.7K 378 13
                                    

- Żyjemy w wolnym kraju. Nie możesz mi mówić co mam do cholery robić. 

- To prawda, ale ja ci nie mówię co masz robić. Ja ci karzę to zrobić, a to wielka różnica. Więc proszę cię bardzo weź rusz ten swój pulchny tyłek i się ubieraj.

- Jesteś bezczelny, wiesz? - pytam cicho, bo ten zwrot ' rusz ten swój pulchny tyłek ' mnie zabolał. To przez niego jestem gruba. Sama nie prosiłam się o gwałt, a tym bardziej o ciążę.

- Jestem przystojny, ale czy chamski ? Kto to wie?

- Ja to wiem.

- Jesteś tego pewna?

- Tak.

- Więc rusz dupę i się przebieraj. Więcej nie mam zamiaru powtarzać.

- Nie ruszę dupy, bo nigdzie z tobą nie jadę.

- Jedziesz.

- Nie. Głuchy jesteś?

Zaciska szczękę i podchodzi do mnie z miną mordercy.

- Przychodzę tu za 15 minut, a ty masz już być ubrana i spakowana. - syczy. - Dotarło?

Nic nie odpowiadam tylko przełykam ślinę.

- To dobrze. - rzuca i wychodzi trzaskając drzwiami. Kilka pielęgniarek odwraca ku nam głowy, przez co tylko wzdycham. 

Jakoś zwlekam się z łóżka i idę do łazienki, po drodze zgarniając potrzebne ubrania. Czeszę włosy, a po chwili jestem już zwarta i gotowa do dalszych trudności ze strony Harrego. 

Kiedy pakuję rzeczy do torby, telefon Harrego zaczyna dzwonić. Rozglądam się czy nie ma go w pobliżu, by odebrał, ale na moje nieszczęście nie. Wzdycham i robię to za niego.

- Halo?

- Hej kochanie, kiedy się zobaczymy? Bo zostawiłeś u mnie sweter i nie wiem czy mam ci go sama przywieźć czy przyjedziesz do mnie. Wolałabym tą drugą opcję, ale wybór należy do ciebie. - w słuchawce rozbrzmiewa przesłodki głosik jakiejś kobiety. Od razu unoszę brwi i wiem, że jestem nie w temacie. Mój mózg zalewają myśli, że to dzwoni jego żona, albo dziewczyna.

O cholera.

- Przepraszam, ale z tej strony nie Harry. Powinien  wrócić za kilka minut. Może pani zadzwonić, albo on zadzwoni. - mówię lekko speszona.

- To niby kim ty jesteś? - pyta wścibsko.

- Ja... jestem kuzynką. 

- Kuzynką? Isabelle? To ty?

Marszczę brwi i przegryzam nerwowo wargę.

- Tak, to ja.  Przekazać mu że dzwoniłaś, czy sama zadzwonisz? 

- Tak. Oddzwonię do niego wieczorem. Scałuj go ode mnie.

- Okej. - drapię się nerwowo po głowie. - A jak masz na imię? - to głupie, ale jak mam mu powiedzieć, że kto dzwonił? Jakaś kobieta co zostawiłeś u niej sweter? 

- No jak to kto? Andrea. Izabelle, co się z tobą dzieje?

- Eee... coś przerywa... - szybko naciskam czerwoną słuchawkę i wrzucam go do torby.

- Gotowa? 

Aż podskakuję i nerwowo obracam się w stronę Harrego. Przełykam ślinę i zaczynam szybko pakować rzeczy.

- Tak. - mówię po chwili i lustruję wzrokiem pomieszczenie, czy aby czasami niczego przypadkiem nie zostawiłam.

- Więc chodź. - wyciąga do mnie rękę, a jego wyraz twarzy nadal jest kamienny. Jęczę w duchu i podaję mu swoją. Razem udajemy się po wypis i wychodzimy ze szpitala. Czuję się znacznie lepiej kiedy promyki słońca padają na moją twarz. 

Harry otwiera mi drzwi i odbiera ode mnie torbę.  Wsiadam bez słowa, a on zamyka za mną drzwi. Wrzuca na tylne siedzenie bagaż, a sam zajmuje miejsce kierowcy.

Odpala silnik i już po chwili włącza się do ruchu.

Nie wiem ile czasu mija w ciszy.

 - Daleko jeszcze?

- Tak. - ucina.

                                                                        *  *  *

Wykąpana i przebrana schodzę po  krętych schodach do salonu. Harry siedzi tam z nogami wyłożonymi na stoliku, stukając jednocześnie w  klawiaturę laptopa.

- Coś ci trzeba? - pyta nie odrywając wzroku od ekranu.

- Nie, ale  jakaś Andrea dzwoniła. - mówię niepewnie kładąc jego telefon na komodzie. Zapomniałam mu od razu o tym wspomnieć.

Harry od razu zamyka laptopa i spogląda na mnie marszcząc brwi. 

- Teraz? 

- Nie, jak byliśmy w szpitalu. 

- Co chciała? 

- Żebyś do niej przyjechał, albo oddzwonił. Ponoć zostawiłeś u niej sweter. - moje słowa wskazują na to jakby Harry się z nią pieprzył, ale wyrzucam sobie to z głowy. 

- Ano tak. - wstaje i już prawie wymija mnie w przejściu, gdy nagle staje i obraca się do mnie twarzą. 

- Dzwoniła na mój telefon? 

O cholera.

- Tak. - dukam niewyraźnie.

- Więc czemu ty z nią rozmawiałaś?

- Bo zostawiłeś goi wyszedłeś wtedy jak się pakowałam.

- To nie oznacza, że masz ruszać moje rzeczy.

Dupek.

- Harry, telefon ci dzwonił, a ciebie nie było w pobliżu. Denerwował mnie ten sygnał.

- To nie oznacza że masz ruszać moje rzeczy. - powtarza głębokim głosem.
Kapituluję.

- Dobra nie będę. -  wyrzucam ręce w powietrze. 

  Sukinsyn.  


Fighter //HS ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz