- Żyjemy w wolnym kraju. Nie możesz mi mówić co mam do cholery robić.
- To prawda, ale ja ci nie mówię co masz robić. Ja ci karzę to zrobić, a to wielka różnica. Więc proszę cię bardzo weź rusz ten swój pulchny tyłek i się ubieraj.
- Jesteś bezczelny, wiesz? - pytam cicho, bo ten zwrot ' rusz ten swój pulchny tyłek ' mnie zabolał. To przez niego jestem gruba. Sama nie prosiłam się o gwałt, a tym bardziej o ciążę.
- Jestem przystojny, ale czy chamski ? Kto to wie?
- Ja to wiem.
- Jesteś tego pewna?
- Tak.
- Więc rusz dupę i się przebieraj. Więcej nie mam zamiaru powtarzać.
- Nie ruszę dupy, bo nigdzie z tobą nie jadę.
- Jedziesz.
- Nie. Głuchy jesteś?
Zaciska szczękę i podchodzi do mnie z miną mordercy.
- Przychodzę tu za 15 minut, a ty masz już być ubrana i spakowana. - syczy. - Dotarło?
Nic nie odpowiadam tylko przełykam ślinę.
- To dobrze. - rzuca i wychodzi trzaskając drzwiami. Kilka pielęgniarek odwraca ku nam głowy, przez co tylko wzdycham.
Jakoś zwlekam się z łóżka i idę do łazienki, po drodze zgarniając potrzebne ubrania. Czeszę włosy, a po chwili jestem już zwarta i gotowa do dalszych trudności ze strony Harrego.
Kiedy pakuję rzeczy do torby, telefon Harrego zaczyna dzwonić. Rozglądam się czy nie ma go w pobliżu, by odebrał, ale na moje nieszczęście nie. Wzdycham i robię to za niego.
- Halo?
- Hej kochanie, kiedy się zobaczymy? Bo zostawiłeś u mnie sweter i nie wiem czy mam ci go sama przywieźć czy przyjedziesz do mnie. Wolałabym tą drugą opcję, ale wybór należy do ciebie. - w słuchawce rozbrzmiewa przesłodki głosik jakiejś kobiety. Od razu unoszę brwi i wiem, że jestem nie w temacie. Mój mózg zalewają myśli, że to dzwoni jego żona, albo dziewczyna.
O cholera.
- Przepraszam, ale z tej strony nie Harry. Powinien wrócić za kilka minut. Może pani zadzwonić, albo on zadzwoni. - mówię lekko speszona.
- To niby kim ty jesteś? - pyta wścibsko.
- Ja... jestem kuzynką.
- Kuzynką? Isabelle? To ty?
Marszczę brwi i przegryzam nerwowo wargę.
- Tak, to ja. Przekazać mu że dzwoniłaś, czy sama zadzwonisz?
- Tak. Oddzwonię do niego wieczorem. Scałuj go ode mnie.
- Okej. - drapię się nerwowo po głowie. - A jak masz na imię? - to głupie, ale jak mam mu powiedzieć, że kto dzwonił? Jakaś kobieta co zostawiłeś u niej sweter?
- No jak to kto? Andrea. Izabelle, co się z tobą dzieje?
- Eee... coś przerywa... - szybko naciskam czerwoną słuchawkę i wrzucam go do torby.
- Gotowa?
Aż podskakuję i nerwowo obracam się w stronę Harrego. Przełykam ślinę i zaczynam szybko pakować rzeczy.
- Tak. - mówię po chwili i lustruję wzrokiem pomieszczenie, czy aby czasami niczego przypadkiem nie zostawiłam.
- Więc chodź. - wyciąga do mnie rękę, a jego wyraz twarzy nadal jest kamienny. Jęczę w duchu i podaję mu swoją. Razem udajemy się po wypis i wychodzimy ze szpitala. Czuję się znacznie lepiej kiedy promyki słońca padają na moją twarz.
Harry otwiera mi drzwi i odbiera ode mnie torbę. Wsiadam bez słowa, a on zamyka za mną drzwi. Wrzuca na tylne siedzenie bagaż, a sam zajmuje miejsce kierowcy.
Odpala silnik i już po chwili włącza się do ruchu.
Nie wiem ile czasu mija w ciszy.
- Daleko jeszcze?
- Tak. - ucina.
* * *
Wykąpana i przebrana schodzę po krętych schodach do salonu. Harry siedzi tam z nogami wyłożonymi na stoliku, stukając jednocześnie w klawiaturę laptopa.
- Coś ci trzeba? - pyta nie odrywając wzroku od ekranu.
- Nie, ale jakaś Andrea dzwoniła. - mówię niepewnie kładąc jego telefon na komodzie. Zapomniałam mu od razu o tym wspomnieć.
Harry od razu zamyka laptopa i spogląda na mnie marszcząc brwi.
- Teraz?
- Nie, jak byliśmy w szpitalu.
- Co chciała?
- Żebyś do niej przyjechał, albo oddzwonił. Ponoć zostawiłeś u niej sweter. - moje słowa wskazują na to jakby Harry się z nią pieprzył, ale wyrzucam sobie to z głowy.
- Ano tak. - wstaje i już prawie wymija mnie w przejściu, gdy nagle staje i obraca się do mnie twarzą.
- Dzwoniła na mój telefon?
O cholera.
- Tak. - dukam niewyraźnie.
- Więc czemu ty z nią rozmawiałaś?
- Bo zostawiłeś goi wyszedłeś wtedy jak się pakowałam.
- To nie oznacza, że masz ruszać moje rzeczy.
Dupek.
- Harry, telefon ci dzwonił, a ciebie nie było w pobliżu. Denerwował mnie ten sygnał.
- To nie oznacza że masz ruszać moje rzeczy. - powtarza głębokim głosem.
Kapituluję.- Dobra nie będę. - wyrzucam ręce w powietrze.
Sukinsyn.
CZYTASZ
Fighter //HS ✅
FanfictionTylko Bóg jeden wie co siedzi mu w głowie. Jest nieprzewidywalny, niebezpieczny i chamski. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest przyczyną moich przekleństw i wyzwisk co ranka. Z chęcią starłabym mu ten ironiczny uśmieszek z twarzy. I zapewne by t...