- To jak? Zostaje pani, czy przełożyć wizytę na inny termin? - pyta zmieszany lekarz. Posyła mi współczujący uśmiech, przez co wzdycham. Na 100% oberwę od Harrego, kiedy tylko przekroczę próg domu. W ogóle nie wiadomo gdzie poszedł.
- Zostaję. Chcę już to mieć z głowy.
Kiwa głową i przykłada mi urządzenia do brzucha. Opieram głowę bardziej o zagłówek i wpatruję się w monitor. Lekarz marszczy brwi, jeżdżąc w różne strony po moim brzuchu.
- Coś się dzieje? - pytam niepewnie, przelotnie na mnie spogląda.
- Nie jestem pewny, czy dziecko się prawidłowo rozwija. - szepcze jakby sam do siebie. Oblewa mnie zimny pot.
- Co?
- Na dzień dzisiejszy nie mogę nic pani powiedzieć, ale proszę co tydzień przychodzić na wizytę kontrolną. - podaje mi papier do wytarcia. - Już na następnej wizycie powinno się wszystko wyjaśnić. Jeśli moje przypuszczenia się potwierdzą, będzie musiała pani dostosować się do moich rad.
- Ale nic nie jest jeszcze pewne, tak?
- W zasadzie tak.
Wzdycham i schodzę z kozetki. Udaję się po jakąś receptę i z bólem serca wychodzę z gabinetu.
Rozglądam się w nadziei że znajdę Harrego siedzącego na ławce w poczekalni, ale jednak tak nie jest. Moje serce jeszcze bardziej zaczyna mnie boleć i przybita udaję się do wyjścia. Spoglądam na receptę i podążam do najbliższej apteki. Podaję papier, a po chwili już jestem z powrotem na chodniku. Rozglądam się za samochodem Harrego, który zaparkował niedaleko stąd. Przymrużam oczy i... naprawdę tam stoi. Przechodzę na drugą stronę i udaję się do auta. Chwytam za klamkę od strony pasażera, ale okazuje się zamknięte. Nie ma Harrego w samochodzie? To gdzie do cholery jest?
Wzdycham sfrustrowana.
- Jebać gnoja. - mamroczę sama do siebie i udaję się do pierwszej lepszej kawiarni, by napić się kawy i zjeść mojego ulubionego ptysia.
Otwieram drzwi i lustrując otoczenie wzrokiem, moje przyjście tutaj okazuje się strzałem w dziesiątkę. Harry siedzi w rogu sali obserwując przechodniów przez okno, jednocześnie zajadając się czymś.
- Hej. - podchodzę do jego stolika i siadam naprzeciw. Wyciąga z buzi łyżeczkę i spogląda na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
- Po co tu przyszłaś? -
Zmieszałam się.
- Do ciebie. Nie siedziałeś w poczekalni, więc przyszłam tutaj i trafiłam na ciebie
Wypija swoją kawę do końca.
- Po co niby miałem czekać w poczekalni?
- Na mnie.
- Twój doktorek chyba lepiej się tobą zajmie.
- Harry co ty znowu wymyślasz. - krzywię się. - Jesteś zazdrosny?
- Co? Niby o ciebie? W życiu. - mówi z politowaniem, tracę swoją pewność siebie.
Harry chwyta swój sweter i wstaje.
- Jeśli jesteś głodna, możesz sobie coś zamówić. Ja idę do samochodu. - rzuca, a następnie bez mojej odpowiedzi, wychodzi. Kelnerka ściera stolik, a ja z westchnieniem zajmuję jego miejsce i składam zamówienie. Po paru minutach jest już gotowe, a ja z westchnieniem zaczynam go jeść.
Nie da się opisać tego jak bardzo nienawidzę tego gbura Harrego. Zastanawiam się jeszcze, czy ojciec przyjąłby mnie z powrotem. Powiedziałabym mu prawdę i na pewno by mnie zrozumiał. Jeśli jednak nie, to umrę przedwcześnie pod dachem z Harrym.
CZYTASZ
Fighter //HS ✅
FanfictionTylko Bóg jeden wie co siedzi mu w głowie. Jest nieprzewidywalny, niebezpieczny i chamski. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest przyczyną moich przekleństw i wyzwisk co ranka. Z chęcią starłabym mu ten ironiczny uśmieszek z twarzy. I zapewne by t...