-Jaki narzeczon...
- Tak, tak. - przerywam Van i nerwowo przyciągam ją ramieniem do siebie. - Jesteśmy tak bardzo w sobie zakochani.
- Co ty wyprawiasz? - szepcze zdezorientowana, ale przyciskam ją bardziej do swojego ciała, by się zamknęła.
- Tak. To widać. - kobieta uśmiecha się do nas i jak na złość siada na krawędzi łóżka. Jęczę w duchu. - Tak pięknie razem wyglądacie.
- Nieprawdaż? - uśmiecham się sztucznie i czuję jak paznokcie Van wpijają się w moje żebra. Jest zła.
- Tak. Jesteście tacy młodzi i piękni. W dodatku spodziewacie się dziecka. Czegoż chcieć więcej? - uśmiecha się do nas, a Van przesuwa swoją głowę na moje ramię. Myślę że jest wykończona i chce ją tam położyć, ale kiedy mnie gryzie całkiem zmieniam zdanie.
- Co ty wyprawiasz do cholery? - szepczę jej na ucho i wiem, że zostanie mi po tym ślad.
- Co ty tępy chuju wyprawisz? - burczy w moją stronę, a ja mam ochotę jej za te słowa przyjebać. Resztkami godności się powstrzymuję.
- Jak się poznaliście? - słyszymy głos kobiety i jak na komendę odwracamy się do niej głową w tym samym czasie. Kobieta nie dość że jest stara to w dodatku wścibska jak nikt inny. Już wolę tego pierdolonego doktorka.
- Udawaj. - szepczę Van na ucho, niby całując ją w policzek.
- Jak się poznaliśmy? - pyta drwiąco, przez co wywracam oczami. - To było jesienne popołudnie. Harry wracał wtedy z pracy, zabiegany i niechcący wpadł na mnie na ulicy. Odwiózł mnie do domu, zważając na to że lekko się potłukłam. Następnie dzwonił do mnie czy wszystko gra, aż w końcu zaczęliśmy się umawiać.
Przynajmniej kłamać umie.
- Naprawdę? - nie dowierza kobieta. Jest zafascynowana nami jak nikt inny. Szkoda, że my znamy się zaledwie parę tygodni, a w ciąże Van zaszła przypadkowo.
- Nie. - stwierdza już z poważną miną Vanessa, na co wytrzeszczam oczy.
Kobiety humor pryska i skonsternowana spogląda raz na mnie, a raz na dziewczynę obok.
- Nie tak się poznaliście?
- Nie. To by było zbyt bajkowe. Harry - wskazuje głową na mnie. - ta sierota i niezdara wylała na mnie kawę.
Uśmiech kobiety powraca.
- To też wspaniale! - piszczy kobieta, a ja przymykam powieki. Boże daj by ten cyrk się już skończył.
Kobieta wychodzi po dobrej godzinie, a my znamy każdy szczegół z jej trzech małżeństw.
< Perspektywa Vanessy >
- Co to do cholery jasnej było? - marszczę brwi zła.
- Nie krzycz. - upomina mnie spokojnie, choć wiem, że w środku tak nie jest.
- Tłumacz . - rozkładam ręce, a on przewraca oczami.
- Musiałem powiedzieć że jestem twoim narzeczonym inaczej by mnie tu nie wpuścili, rozumiesz ?
Wzdycham sfrustrowana i rozdrażniona.
- Ekstra. - rzucam i kładę głowę na poduszce. - Mogłeś szybciej powiedzieć.
- Myślałem, że przejdzie to niezauważalnie. - mamrocze zamyślony - Śpij Nessi. Musisz odpocząć.
Harry wstaje i gasi światło. Dostaje się tylko blask lamp z korytarz więc jest nadal w miarę jasno.
Styles siada na krześle i układa się tak że szyję ma na oparciu. Zamykam oczy chcą zasnąć, ale czuję rodzący się ból głowy.
Wzdycham.
Czyli nici ze spania.* * *
< Następny dzień >
Jest rano, kiedy wchodzi do nas lekarz. Ten lekarz, którego Harry nie lubi. Wymieniają między sobą dziwne spojrzenia.
Po przywitaniu się ze mną zaczyna mówić :
- Mam dobre wieści dla pani. Za trzy góra cztery dni zostanie pani wypisana ze szpitala.
- Nareszcie. - wzdycham, ale nagle wpadam w dołek. Gdzie ja wrócę? Nie mam zamiaru mieszkać z ojcem. Co to to nie. Na pewno nie. Mam plan wyjechać z miasta i zacząć nowe życie. Tak. To najlepszy pomysł.
Lekarz po powiedzeniu mi, że za niedługo przyjdzie pielęgniarka, wychodzi.
- Nawet nie myśl o ucieczce. - Harry uśmiecha się cynicznie przechylając głowę w bok.
Układam usta w wąską linię.- A nawet jeśli to co?
- Nie wyjedziesz z miasta.
- Niby dlaczego? - prycham.
Zgwałcił mnie i jeszcze ma decydować o moim życiu. No na pewno.
- Bo ja tak powiedziałem.
- I tak zrobię co zechcę.
- To miasto jest moje. - nachyla się nade mną. Przechodzi mnie dreszcz. - Nikt tu nic nie zrobi bez mojej zgody.
Po chwili wychodzi uprzednio mówiąc, że idzie po kawę.
Jeśli stanie się tak jak mówi, czeka mnie istne piekło.
CZYTASZ
Fighter //HS ✅
FanfictionTylko Bóg jeden wie co siedzi mu w głowie. Jest nieprzewidywalny, niebezpieczny i chamski. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest przyczyną moich przekleństw i wyzwisk co ranka. Z chęcią starłabym mu ten ironiczny uśmieszek z twarzy. I zapewne by t...