< Perspektywa Vanessy >
- Sam jesteś niewyżyty - ziewam. Jestem zmęczona Harrym i dzisiejszym dniem, więc z chodzę ze stołka.
- Gdzie ty idziesz?
- Spać, a gdzie mogę iść?
- No, nie wiem co ci może odwalić. - lekko się uśmiecha, a po chwili stoi już obok mnie.
- Możesz mnie zanieść. Pozwalam ci. - uśmiecham się do niego najładniej jak potrafię. Rzuca mi lekceważące spojrzenie. Jedak moje nogi odrywają się od ziemi i odruchowo oplatam rękoma szyję Harrego.
- A co ja z tego będę miał?
Wzruszam ramionami i unoszę dłoń by mu dać pstryczka w nos. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale widok jego miny jest komiczny.
- Komar. - uzasadniam swoje zachowanie, a on wywraca oczami.
- Gówno prawda.
- Daleko jeszcze? - wleczemy się dość długo po tych schodach.
- Wiesz, z twoją nadwagą się ciesz, że w ogóle jakoś pokonuję drogę do sypialni.
< Perspektywa Harrego >
- A tak na serio fest jestem gruba? - odruchowo spoglądam jej prosto w oczy. Humor jej przygasł, zdaję sobie sprawę że uraziłem ją tymi słowami.
- Nie. - mówię i specjalnie idę powoli do sypialni, by jak najdłużej ją po wkurwiać.
- Przecież wiem, że jestem gruba, więc po co zaprzeczasz?
Mam ochotę przywalić się w twarz.
- To po co pytasz?
Obraziła się.
- Postaw mnie, umiem sama chodzić.
Wykonuję jej polecenie, a po chwili idzie już do sypialnie, a ja za nią.
- No, nie obrażaj się. - mruczę przytulając ją od tyłu. To takie dziwne uczucie, trzymając w objęciach kobietę w ciąży.
Spina się, ale nie nie wypuszczam jej z uścisku. Jej włosy ślicznie pachną.
- Puszczaj manie. - syczy.
- Jak zwykle znerwicowana.
- I żeby było jasne. - odwraca się do mnie i grozi palcem wskazującym - Nie dotykaj mnie, ani teraz ani nigdy.
- Słońce, jeszcze będziesz o to błagała.
- Na pewno. - prycha i przez sekundę jej dłonie zjeżdżają w dół mojego torsu, aż docierają do niebezpiecznej strefy. Przełykam ślinę, a moje tętno przyśpiesza.
Niewyżyta.
Gładzi palcami wypukłość w moich spodniach śmiejąc mi się szyderczo prosto w twarz.
- Powiem ci coś jeszcze. - szepcze nachylając usta bliżej moich. - Nie mam pojęcia jak ty, tym czymś. - bierze w dłoń całe wybrzuszenie w spodniach, a z moich ust niekontrolowanie urywa się jęk. - Zrobiłeś mi dziecko... - przypieram ją do ściany. Jej brzuch mnie trochę ogranicza, ale poradzę sobie z tym.
- Nie ze mną te numery. - szepczę, a całe podniecenie aż kipi w moim organizmie.
- Jakie? - pyta zaczepnie. - Po prostu stwierdziłam fakt, że masz małego.
- Małego? - prycham, śmieje mi się w twarz. - Kochanie, mam ci udowodnić że nie jest mały tu i teraz? Jeśli chcesz możesz przynieść linijkę, a najlepiej pięćdziesięcio centymetrową.
CZYTASZ
Fighter //HS ✅
FanfictionTylko Bóg jeden wie co siedzi mu w głowie. Jest nieprzewidywalny, niebezpieczny i chamski. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest przyczyną moich przekleństw i wyzwisk co ranka. Z chęcią starłabym mu ten ironiczny uśmieszek z twarzy. I zapewne by t...