6➽It's your fault

11.3K 512 35
                                    

Zakrywam dłonią usta powtarzając w głowie, że to nieprawda. To musi być pomyłka.

Spoglądam jeszcze raz na patyczek, a następnie osuwam się po płytkach łazienki. Chowam twarz w dłoniach i zaczynam płakać.

Co ja teraz zrobię? Nie mam pojęcia. Jak powiem to ojcu, znienawidzi mnie. Już  dwa razy byłam w ciąży, nie chcę zabijać kolejnego dziecka i budzić się codziennie rano  z uśmiechem na twarzy.  Chociaż usunęłam tylko jedno, drugie oddałam do rodziny zastępczej, to nie zmienia faktu, że czuję się fatalnie.

Ojciec cały czas ostrzegał mnie, bym była ostrożna, ale ja jestem jak zwykle najmądrzejsza. 

Moje serce boli na myśl, że muszę  wyjechać stąd, uciec, jak najdalej. Od problemów i zmartwień.

Boli mnie głowa, ręce i nogi. Mięśnie, kości, paznokcie, włosy, zęby i serce. A najbardziej dusza. Jestem tak rozdarta i nieszczęśliwa, że chyba bardziej się nie da. Czuję się jak więzień, pomimo, że nie widać tu żadnych krat. Kraty są w moim umyśle, zawsze.

Bolesne wspomnienia przychodzą, kiedy musiałam oddać moje drugie dziecko. Tego nie da się opisać. Tego bólu, jaki przeżywałam, widząc, że oddaję moją własność w czyjeś ręce. Moje dziecko ... ciekawe co z nim. Czy jest szczęśliwe, jak wygląda. Ta para, która je wzięła  pozwoliła mi się z nim widywać, ale odmówiłam. Nie wytrzymałabym gdybym  je teraz zobaczyła.

Schwytana w sidła własnych niepokojących myśli, upadająca, zupełnie sama, bezbronna, raniona, nieufna, chora, cierpiąca, pragnąca śmierci, uwięziona w błędnym kole depresji, torturowana przez własny umysł. Oto ja.

Wstaję i podchodzę do ogromnego  lustra wiszącego na ścianie. Podwijam swoją bluzkę i kładę dłonie na swoim brzuchu.

- Dlaczego akurat pojawiasz się wtedy kiedy nie trzeba, co? - szepczę. Nie rozumiem tego... inni ludzie, pary starają się o dzieci, adoptują, a nawet poddają się in vitro, a takie jak ja bez żadnych przeszkód zachodzą w ciążę. Rodzą je w jakiś śmietnikach, a potem porzucają.

Nie moja fasolko. Tym razem zostaniesz ze mną. Oto bądź spokojna.

By ochłonąć, wchodzę do kuchni i nalewam sobie szklankę soku pomarańczowego. Głęboko oddycham i zaczynam szukać plusów w swoim życiu. 

Siadam na krześle i podpieram głowę ręką. Czemu ja muszę mieć aż tak skomplikowane życie? Nie musiałabym mieć tych wszystkich luksusów, tylko kochających rodziców. Nic więcej.

Nagle w drzwiach przekręca się zamek, a ja drętwieję.

- Hej skarbie - do domu wchodzi tata. Szybko wycieram moje zapłakane oczy.

On patrzy na mnie badawczo i mruży oczy.

- Płakałaś?

- Nie - szybko zaprzeczam i wstaję. Zasuwam za sobą krzesło i podchodzę do ojca, a następnie rzucam się mu w ramiona. Ten jest zdziwiony moim gestem, ale nie odpycha mnie. 

Gdybyś tylko wiedział co jest grane...

- Wszystko dobrze? - pyta z wyraźną troską w głosie. 

Tak bardzo nie lubię go okłamywać.

- Tak. - szepczę i udaję ziewnięcie.

Tato proponuje mi  wspólny wieczór filmowy, na co z niechęcią się zgadzam. Nie mam teraz nastroju na Happy and ' y w żadnych filmach, ale nie mogłam mu odmówić. 

Po jakichś 40 minutach siedzimy już w salonie z  wielkim pudłem pop cornu i oglądamy film. Nie mam pojęcia jaki jest, ale mało mnie to interesuje. Moje myśli zajmuje dziecko. Moje dziecko, którego nie oddam. Nie tym razem.

Fighter //HS ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz