- Co ty tu robisz? - syczę w jego stronę chcąc zamknąć drzwi.
- No jak to co? Przyszedłem do mojego przyjaciela, albo raczej do ciebie. Dlaczego udawałaś w szpitalu, że mnie nie znasz?
- Bo ty też to robiłeś. Nie chciałam i nie chcę mieć z tobą kłopotów.
- Spokojnie, jeśli będziesz grzeczna to nie będziesz musiała mieć.
- Odwal się. - próbuję jeszcze raz zamknąć drzwi, ale na marne. - Weź tą nogę.
- Nie. Może raczyłabyś mnie wpuścić do środka?
- Chyba sobie kpisz.
- Widzę, że zadomowiłaś się w domu Harrego. Nie ma co, złapać bogacza i udawać że jest się z nim w ciąży. - kręci głową roześmiany, a ja czuję jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody.
Skąd wie o dziecku?
- To jak? Wpuścisz mnie?
- Nie.
- Mam sam wejść?
- Nie.
- Więc co?
- Idź stąd, w innym wypadku...
- Vanessa? Kto przyszedł? - słyszę głos Harrego z wyższego piętra.
- Ja - odkrzykuje Zayn, przewracam oczami.
Z ciężkim sercem uchylam mu bardziej drzwi.
- Dziękuje. - uśmiecha się i klepiąc mnie przelotnie w tyłek wchodzi po schodach na górę.
Dlaczego oni wszyscy to robią?!
Wchodzę do kuchni i widzę że Malik zajął już moje miejsce.
Siadam dalej od niego i odruchowo bawię się paznokciami.
- Nie przedstawiłem was sobie. - Harry odwraca się w naszą stronę przez co unoszę wzrok. - Zayn to Vanessa, Vanessa to Zayn.
- Wiem, znamy się. - wypalam bez namysłu przez co Harry unosi zaskoczony brwi.
- Naprawdę?
Zayn posyła mi groźne spojrzenie.
- Znaczy...
- Poznaliśmy się już w szpitalu, nie? - spogląda na mnie porozumiewawczo.
- Tak. - przytakuję niepewnie. Harry skina głową dokańczając robić śniadanie.
- Zjesz z nami? - pyta Harry nakładając jedzenie na talerze.
- Nie, dzięki. Jadłem już. - uśmiecha się do niego sztucznie. - Przyszedłem w ważnej sprawie.
- Jakiej? - pytam spoglądając na niego i widzę że obje zaskoczeni są moim pytaniem.
- No w sprawie gang... - Harry odchrząkuje patrząc znacząco na Zayna, a ten lekko się krzywi.
Tym razem Harry nie każe, tylko prosi bym zostawiła ich samych. Z westchnieniem chwytam talerz z jedzeniem i udaję się na górę.
* * *
- Mogę z niego skorzystać? - wskazuję na laptop na jego kolanach. Spogląda na mnie przelotnie.
- Nie.
- Czemu?
- Nie z tego. - marszczy brwi na moment. - W moim gabinecie jest drugi.
- Ostatnie drzwi korytarzem. Tylko niczego tam nie ruszaj. - dodaje widząc moją dezorientację.
Skinam głową widząc po nim, że zaraz zaśnie. Wygląda jakby się czegoś naćpał, a zwłaszcza jak Zayn tu jest są też narkotyki.
W gabinecie siadam sobie na fotelu i otwieram laptopa. Włączam pocztę i piszę do ojca by przywiózł mi telefon, bo z Harrym się nie dogadam.
Kiedy naciskam przycisk wyślij zastanawiam się czy dobrze robię. Jestem ciekawa jak zareaguje na to, że mieszkam u Harrego.
Nie mogę oprzeć się pokusie i sprawdzam historię. Lekko się uśmiecham kiedy widzę długi ciąg takich samych wyrazów : RedTube.
Zamykam laptopa i wracam do salonu, ale Harrego tam nie ma. Widzę, że stoi w kuchni zaglądając do lodówki.
- Już się obudziłeś? - chwytam jabłko.
- Ja nawet nie spałem. - odgryza się na co unoszę brwi. Teraz wracamy do punktu wyjścia, czyli złego, chamowatego Harrego.
- Okej. - szepczę.
- Chcesz jechać dzisiaj do fryzjera? - pyta kiedy chcę wrócić do sypialni. Zatrzymuję się i odwracam na pięcie. Mam to odebrać chamsko? - Znaczy... wyglądasz ładnie, ale muszę załatwić sprawę na mieście, a nie chcę cię samej zostawiać w domu.
- Boisz że sobie coś zrobię?
- Szczerze? Boję się że zrobisz coś dziecku.
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz. - prycham zirytowana. - Masz mnie za jakąś psychopatkę?
- Nie, ale wolę dmuchać na zimne. Idź się ubieraj.
- Lepiej nadmuchaj sobie do dupy. - burczę i wchodzę po schodach.
- Wolę dmuchać tobie.
Już bez żadnego słowa udaję się do sypialni i w garderobie przebieram się w wygodne ubranie. Jeśli myśli, że będę się stroić to się myli. Rozpuszczam włosy i widzę, że chyba ma rację. Trzeba je lekko podciąć.
Udaję się na dół. Tam czeka na mnie Harry już przebrany.
- Gotowa?
- Tak.
Po chwili siedzimy już w jego samochodzie. Tym razem BMW.
Przez większość drogi się nie odzywamy. Nie wiem czemu, ale ta cisza nie jest krępująca, czy coś. Tak po prostu jest lepiej.
- Przyjadę po ciebie za pół godziny. - mówi po chwili. Kiwam tylko głową, gdy parkuje auto. - Zrozumiano? - podnosi głos, przez co wywracam oczami.
- Nie jestem tępa i nie trzeba mówić do mnie 100 razy. Mógłbyś chociaż na chwilę przestać być takim chujem.
- A ty suką.
Auć.
Udaję, że nie słyszałam tego co powiedział i kiedy jestem już na zewnątrz, trzaskam drzwiami z całej siły. Nie odwracam się kiedy słyszę, że coś do mnie mówi.
Wchodzę do środka i od razu zostaję powitana uśmiechem.
O co chodzi?
- Pani Vanessa? - pyta jedna z kobiet, której przytakuję. - Proszę ze mną.
Udaję się za kobietą, a po chwili siadam na wygodnym fotelu fryzjerskim z założoną peleryną.
Mówię kobiecie jak ma mi zrobić włosy, a ona posłusznie wykonuje moje polecenie.
Po paręnastu minutach wszystko jest już gotowe, a ja z efektu zadowolona.
- Czeka jeszcze na panią spa i manicure. - mówi kobieta, kiedy wstaję z fotele.
- Co? - marszczę brwi.
- Pan Styles zapłacił za cały zestaw. Nalegał by pani poszła.
- Nie. - mówię od razu. Co on sobie do cholery myśli. Najpierw wyzywa mnie od suk, a potem wysyła do spa. Jest idiotą i to wiedziałam już na samym początku.
- Na pewno? Jest pani tego pewna?
- Tak.
- W takim razie miłego dnia życzę pani Styles.
Pani Styles?
CZYTASZ
Fighter //HS ✅
FanfictionTylko Bóg jeden wie co siedzi mu w głowie. Jest nieprzewidywalny, niebezpieczny i chamski. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest przyczyną moich przekleństw i wyzwisk co ranka. Z chęcią starłabym mu ten ironiczny uśmieszek z twarzy. I zapewne by t...