28➽Zayn is Vanessa, Vanessa is Zayn

7.7K 392 17
                                    

- Co ty tu robisz? - syczę w jego stronę chcąc zamknąć drzwi.

- No jak to co? Przyszedłem do mojego przyjaciela, albo raczej do ciebie. Dlaczego udawałaś w szpitalu, że mnie nie znasz?

- Bo ty też to robiłeś. Nie chciałam i nie chcę mieć z tobą kłopotów.

- Spokojnie, jeśli będziesz grzeczna to nie będziesz musiała mieć.

- Odwal się. - próbuję jeszcze raz zamknąć drzwi, ale na marne. - Weź tą nogę.

- Nie. Może raczyłabyś mnie wpuścić do środka?

- Chyba sobie kpisz.

- Widzę, że zadomowiłaś się w domu Harrego. Nie ma co, złapać bogacza i udawać że jest się z nim w ciąży. - kręci głową roześmiany, a ja czuję jakby ktoś wylał na mnie  wiadro zimnej wody.

Skąd wie o dziecku?

- To jak? Wpuścisz mnie?

- Nie.

- Mam sam wejść?

- Nie.

- Więc co?

- Idź stąd, w innym wypadku...

- Vanessa? Kto przyszedł? - słyszę głos Harrego z wyższego piętra.

- Ja - odkrzykuje Zayn, przewracam oczami.

Z ciężkim sercem uchylam mu bardziej drzwi.

- Dziękuje. - uśmiecha się i klepiąc mnie przelotnie w tyłek wchodzi po schodach na górę.

Dlaczego oni wszyscy to robią?!

Wchodzę do kuchni i widzę że Malik zajął już moje miejsce.

Siadam  dalej od niego i odruchowo bawię się paznokciami.

- Nie przedstawiłem was sobie. - Harry odwraca się w naszą stronę przez co unoszę wzrok. - Zayn to Vanessa, Vanessa to Zayn.

- Wiem, znamy się. - wypalam bez namysłu przez co Harry unosi zaskoczony brwi.

- Naprawdę?

Zayn posyła mi groźne spojrzenie.

- Znaczy...

- Poznaliśmy się już w szpitalu, nie? - spogląda na mnie porozumiewawczo.

- Tak. - przytakuję niepewnie. Harry skina głową dokańczając robić śniadanie.

- Zjesz z nami? - pyta Harry nakładając jedzenie na talerze.

- Nie, dzięki. Jadłem już. - uśmiecha się do niego sztucznie. - Przyszedłem w ważnej sprawie.

 - Jakiej? - pytam spoglądając na niego i widzę że obje zaskoczeni są moim pytaniem.

- No w sprawie gang... - Harry odchrząkuje patrząc znacząco na Zayna, a ten lekko się krzywi. 

Tym razem Harry nie każe, tylko prosi bym zostawiła ich samych. Z westchnieniem chwytam talerz z jedzeniem i udaję się na górę.

                                                              *  *  *

- Mogę z niego skorzystać? - wskazuję na laptop na jego kolanach. Spogląda na mnie przelotnie.

- Nie.

- Czemu?

- Nie z tego. - marszczy brwi na moment. - W moim gabinecie jest drugi.

- Ostatnie drzwi korytarzem. Tylko niczego tam nie ruszaj. - dodaje widząc moją dezorientację.

Skinam głową widząc po nim, że zaraz zaśnie. Wygląda jakby się czegoś naćpał, a zwłaszcza jak Zayn tu jest są też narkotyki.

W gabinecie siadam sobie na fotelu i otwieram laptopa. Włączam pocztę i piszę do ojca by przywiózł mi telefon, bo z Harrym się nie dogadam.

Kiedy naciskam przycisk wyślij zastanawiam się czy dobrze robię. Jestem ciekawa jak zareaguje na to, że mieszkam u Harrego.

Nie mogę oprzeć się pokusie i sprawdzam historię. Lekko się uśmiecham kiedy widzę długi ciąg takich samych wyrazów : RedTube.

Zamykam laptopa i wracam do salonu, ale Harrego tam nie ma. Widzę, że stoi w kuchni zaglądając do lodówki.

- Już się obudziłeś? - chwytam jabłko.

- Ja nawet nie spałem. - odgryza się na co unoszę brwi. Teraz wracamy do punktu wyjścia, czyli złego, chamowatego Harrego.

- Okej. - szepczę.

- Chcesz jechać dzisiaj do fryzjera? - pyta kiedy chcę wrócić do sypialni. Zatrzymuję się i odwracam na pięcie. Mam to odebrać chamsko? - Znaczy... wyglądasz ładnie, ale muszę załatwić sprawę na mieście, a nie chcę cię samej zostawiać w domu.

-  Boisz że sobie coś zrobię?

- Szczerze? Boję się że zrobisz coś dziecku.

- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz. - prycham zirytowana. - Masz mnie za jakąś psychopatkę?

- Nie, ale wolę dmuchać na zimne. Idź się ubieraj.

- Lepiej nadmuchaj sobie do dupy. - burczę i  wchodzę po schodach.

- Wolę dmuchać tobie.

Już bez żadnego słowa udaję się do sypialni i  w garderobie przebieram się w wygodne ubranie. Jeśli myśli, że będę się stroić to się  myli. Rozpuszczam włosy i widzę, że chyba ma rację. Trzeba je lekko podciąć.

Udaję się na dół. Tam czeka na mnie Harry już przebrany. 

- Gotowa?

- Tak.

Po chwili siedzimy już w jego  samochodzie. Tym razem BMW.

Przez większość drogi się nie odzywamy. Nie wiem czemu, ale ta cisza nie jest krępująca, czy coś. Tak po prostu jest lepiej.

- Przyjadę po ciebie za pół godziny. - mówi po chwili. Kiwam tylko głową, gdy parkuje auto. - Zrozumiano? - podnosi głos, przez co wywracam oczami.

- Nie jestem tępa i nie trzeba mówić do mnie 100 razy. Mógłbyś chociaż na chwilę przestać być takim chujem.

- A ty suką.

Auć.

Udaję, że nie słyszałam tego co powiedział i kiedy jestem już na zewnątrz, trzaskam drzwiami z całej siły. Nie odwracam się kiedy słyszę, że coś do mnie mówi.

Wchodzę do środka i od razu zostaję powitana uśmiechem.

O co chodzi?

- Pani  Vanessa? - pyta jedna z kobiet, której przytakuję. - Proszę ze mną.

Udaję się za kobietą, a po chwili siadam na wygodnym fotelu fryzjerskim z założoną peleryną.

Mówię kobiecie jak ma mi zrobić włosy, a ona posłusznie wykonuje moje polecenie.

Po paręnastu minutach wszystko jest już gotowe, a ja z efektu zadowolona.

- Czeka jeszcze na panią spa i manicure. - mówi kobieta, kiedy wstaję z fotele.

- Co? - marszczę brwi.

- Pan Styles zapłacił za cały zestaw. Nalegał by pani poszła.

- Nie. - mówię od razu. Co on sobie do cholery myśli. Najpierw wyzywa mnie od suk, a potem wysyła do spa. Jest idiotą i to wiedziałam już na samym początku.

- Na pewno? Jest pani tego pewna?

- Tak.

- W takim razie miłego dnia życzę pani Styles.

Pani Styles?


Fighter //HS ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz