39➽The incalculable

7K 350 25
                                    

- Vanessa to jest Louis, Louis to Vanessa. - Harry gestykuluje rękoma.

- Gdzie chcecie jechać? 

- A gdzie mamy niby jechać? - prycha Harry udając, że nie wie o co mi chodzi.

- Słyszałam waszą rozmowę. 

- Widocznie źle słyszałaś. 

Niebieskooki lekko się uśmiecha, a następnie wstaje zaskakując mnie i Harrego.

- Harry powiedz jej wszystko, w końcu to twoja dziewczyna chyba powinna wiedzieć. - wkłada dłonie do kieszeni spodni - Ale nie jedzie z nami.

Sam podąża do wyjścia, a następnie słyszymy trzask drzwi.

- Więc? Dowiem się o co chodziło?

- Po moim trupie.

- Daj pistolet to tak się stanie.

Po domu znowu rozbrzmiewa pukanie, więc jedyną myślą jest to, że ten kretyn czegoś zapomniał. 

- No otwórz, co się gapisz? - unoszę brwi na Harrego. Nie obchodzi się bez środkowego palca, gdy szedł do drewnianej powłoki.

- Mama? Co tu tutaj robisz? 

- O ja pierdole. 

 Jeszcze tej mi tu brakowało. Znaczy nic do niej nie mam, ale nie chcę widywać nikogo z kim przyjaźni się Harry albo jest spokrewniony. Chociaż z Gemmą bym sobie pogadała. Ona coś wie, ale kiedy chciałam to z niej wyciągnąć zasznurowała usta. Dziwne.

- Dzień dobry kochanie. - do kuchni wchodzi Ann. 

- Dzień dobry. Miło tu panią widzieć. - podchodzę do niej bliżej i widząc że rozkłada ręce,  przytulam ją.

- Jak się czujesz? 

- Dobrze.

- To świetnie. Już się nie mogę doczekać kiedy będę mogła potrzymać wnuka.

- Wnuczkę. - poprawia ją Harry.

- To samo szczęście.  - uśmiecha się uradowana, a ja posyłając Harremu najbardziej nieszczery uśmiech jaki potrafię, zbliżam się do niego i chcąc nie chcąc oplatam go rękami w pasie przytulając się do jego boku.

- To na pokaz. - szepczę mu prosto do ucha, przelotnie całując w policzek.

- Na pewno.

Postanawiam nie brnąć dalej w tą głupią gadkę z nim. I tak będzie wymyślał, a mnie to nie interesuje.

- Mamo po co przyjechałaś ? - pyta po chwili, kiedy ja sprawdzam telefon. Czułam jak  mi wibruje, ale nie mam żadnej wiadomości, ani nikt nie dzwoni.

Odsuwa krzesło dla swojej matki, która siada w wyznaczonym miejscu.

- A co? Już chcesz mnie wygonić?

- Nie, oczywiście że nie. Po prostu zastanawiamy się z Vanessą jaki był cel twojego przybycia tutaj.

Odruchowo nadeptuję swoją stopą na jego stopę, ale nie rusza go to.

Dlaczego zawsze musi mnie w to wpieprzyć?

Szybko zmieniam temat z zapytaniem o kawę lub herbatę. Prosi o to pierwsze.

- Przyszłam was odwiedzić, jeśli nie wiesz po co tu jestem. - Ann unosi brwi w stronę syna.  - Ale i też mam sprawę do ciebie. Później o tym porozmawiamy na osobności.

Ja jak zwykle jestem nie w temacie.

- Przygotowaliście już pokój dla dziecka? - pyta z entuzjazmem. Wymieniamy z Harrym dziwne spojrzenia.

Fighter //HS ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz