- Vanessa to jest Louis, Louis to Vanessa. - Harry gestykuluje rękoma.
- Gdzie chcecie jechać?
- A gdzie mamy niby jechać? - prycha Harry udając, że nie wie o co mi chodzi.
- Słyszałam waszą rozmowę.
- Widocznie źle słyszałaś.
Niebieskooki lekko się uśmiecha, a następnie wstaje zaskakując mnie i Harrego.
- Harry powiedz jej wszystko, w końcu to twoja dziewczyna chyba powinna wiedzieć. - wkłada dłonie do kieszeni spodni - Ale nie jedzie z nami.
Sam podąża do wyjścia, a następnie słyszymy trzask drzwi.
- Więc? Dowiem się o co chodziło?
- Po moim trupie.
- Daj pistolet to tak się stanie.
Po domu znowu rozbrzmiewa pukanie, więc jedyną myślą jest to, że ten kretyn czegoś zapomniał.
- No otwórz, co się gapisz? - unoszę brwi na Harrego. Nie obchodzi się bez środkowego palca, gdy szedł do drewnianej powłoki.
- Mama? Co tu tutaj robisz?
- O ja pierdole.
Jeszcze tej mi tu brakowało. Znaczy nic do niej nie mam, ale nie chcę widywać nikogo z kim przyjaźni się Harry albo jest spokrewniony. Chociaż z Gemmą bym sobie pogadała. Ona coś wie, ale kiedy chciałam to z niej wyciągnąć zasznurowała usta. Dziwne.
- Dzień dobry kochanie. - do kuchni wchodzi Ann.
- Dzień dobry. Miło tu panią widzieć. - podchodzę do niej bliżej i widząc że rozkłada ręce, przytulam ją.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.
- To świetnie. Już się nie mogę doczekać kiedy będę mogła potrzymać wnuka.
- Wnuczkę. - poprawia ją Harry.
- To samo szczęście. - uśmiecha się uradowana, a ja posyłając Harremu najbardziej nieszczery uśmiech jaki potrafię, zbliżam się do niego i chcąc nie chcąc oplatam go rękami w pasie przytulając się do jego boku.
- To na pokaz. - szepczę mu prosto do ucha, przelotnie całując w policzek.
- Na pewno.
Postanawiam nie brnąć dalej w tą głupią gadkę z nim. I tak będzie wymyślał, a mnie to nie interesuje.
- Mamo po co przyjechałaś ? - pyta po chwili, kiedy ja sprawdzam telefon. Czułam jak mi wibruje, ale nie mam żadnej wiadomości, ani nikt nie dzwoni.
Odsuwa krzesło dla swojej matki, która siada w wyznaczonym miejscu.
- A co? Już chcesz mnie wygonić?
- Nie, oczywiście że nie. Po prostu zastanawiamy się z Vanessą jaki był cel twojego przybycia tutaj.
Odruchowo nadeptuję swoją stopą na jego stopę, ale nie rusza go to.
Dlaczego zawsze musi mnie w to wpieprzyć?
Szybko zmieniam temat z zapytaniem o kawę lub herbatę. Prosi o to pierwsze.
- Przyszłam was odwiedzić, jeśli nie wiesz po co tu jestem. - Ann unosi brwi w stronę syna. - Ale i też mam sprawę do ciebie. Później o tym porozmawiamy na osobności.
Ja jak zwykle jestem nie w temacie.
- Przygotowaliście już pokój dla dziecka? - pyta z entuzjazmem. Wymieniamy z Harrym dziwne spojrzenia.
CZYTASZ
Fighter //HS ✅
FanfictionTylko Bóg jeden wie co siedzi mu w głowie. Jest nieprzewidywalny, niebezpieczny i chamski. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest przyczyną moich przekleństw i wyzwisk co ranka. Z chęcią starłabym mu ten ironiczny uśmieszek z twarzy. I zapewne by t...