37➽I'm sick of you

7.1K 385 12
                                    

< Perspektywa Vanessy >

- Miło był, powinnyśmy to powtórzyć. - Emily po raz setny mnie przytula. 

- Tak. - uśmiecham się oddając uścisk. Brakowało mi wsparcia przyjaciółki. - Do zobaczenia.

- Do zobaczenia. - powtarza, a po chwili idziemy już w dwie różne strony. Wsiadam do Ranger Rowera Harrego i zapinam pas. Włączam silnik, a następnie kieruję się drogą do domu.

Parkuję  po jakichś 10 minutach i z westchnieniem otwieram drzwi.

- Gdzie byłaś? - do moich uszu dobiega warczenie Harrego.

- O co ci chodzi ? - marszczę brwi, ściągając z siebie sweterek i buty. Jęczę w duchu, wyobrażając sobie że może zrobić mi wielką awanturę, a na pewno to zrobi.

- Jak to  co mi kurwa chodzi? Gdzie byłaś? 

- A gdzie miałam niby być? Zostawiłam ci kartkę na lodówce, chyba Strażnik Teksasu umie czytać.\

 Zatrzymuje mnie swoim ciałem, gdy próbuję go minąć 

- Puść mnie. 

- Mówiłem ci żebyś nigdzie nie wychodziła.

- Ty mówisz wiele rzeczy.

- Po prostu nie wychodź, okej? - mamrocze... zmęczony? Gdyby nie był takim chujem może byłoby mi go żal, ale za to ja się zachowuje mam go głęboko. Z resztą wzajemnie.

- Dlaczego mam niby nie wychodzić? Zabronisz mi?

- Tak, nie wychodzisz z tego domu. 

- Harry jesteś śmieszny. - prycham.

- Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. - wymija mnie wchodząc na górę.

                                                                  *  *  *

- Dział kobiecy wasza wysokość. - mówi Harry, na co wywracam oczami.

- Możesz przestać już tak mówić. - zaraz po 'kłótni' powiedziałam mu, że zachowuje się jak król i że tak naprawdę jest tylko uzurpatorem. Ale jak widać nie załapał.

- Jak wasza wysokość? Byłoby niegrzecznie i niedorzecznie gdybym zwracał się do pani po imieniu.

- Jesteś idiotą.

- Muszę z przykrością stwierdzić, że to będzie na panią za ciasne. - mówi Harry, kiedy oglądam sukienkę.

Fukam rozdrażniona.

- Nie, będzie dobra.

- Oj pani, ja bym się kłócił. Nie jest wasza wysokość najszczuplejsza. - klepie mnie lekko po brzuchu, przez co spoglądam na niego zła.

- Zamknij się.

- Ja tylko stwierdzam fakty wasza wysokość.

- Harry mam dość. Skończ już z tymi swoimi zabawami.

- Ależ jakimi zabawami? Nie wiem o czym pani mówi. 

Przełykam swoją dumę i odwracam się na piecie, by wyjść ze sklepu. 

- Nie gadaj że się obraziłaś. - Harry lezie tuż za mną. - Jestem zły źle, jestem dobry jeszcze gorzej.

- Harry ty mnie poniżasz. - mówię z goryczą spoglądając na niego. - Przepraszam. - szepczę szybko, kiedy wpadam na kogoś. Podnoszę głowę wyżej i dostrzegam znajomą twarz. 

O nie...

Oblewa mnie zimny pot, przez co od razu robię krok do tyłu, przysuwając się bliżej Harrego.

- Zayn, co ty tutaj robisz? - pyta Harry patrząc zdziwiony na Malika.

- A co niby mam robić? - uśmiecha się ironicznie, przelotnie na mnie spoglądając. - Przyszedłem na zakupy.

- Harry chodźmy, głowa mnie boli. - ciągnę go za łokieć. Spogląda na mnie badawczo, a ja modlę  w duchu by nie rozpoznał, że kłamię.

- Do zobaczenia. - Zayn żegna się z nami, niby "przyjacielskim" uśmiechem a następnie dotykając mnie w dłoń, idzie przed siebie. Od razu przechodzą mnie dreszcze i przełykam ze strachem ślinę.

- Dziwnie się zachowujesz. - zauważa Harry stając naprzeciw mnie.

- Nie, nie. Zdaje ci się. -  chwytam go za dłoń i udaję się do wyjścia. Jest zaskoczony moim gestem jak i zachowaniem.

- Mam  wrażenie że znasz Zayna. 

- Nie, oczywiście że go nie znam. Po prostu... przypomina mi takiego jednego typka.

W ciszy odpala silnik samochodu, a następnie udajemy się drogą powrotną do domu.

                                                                                *  *  *

< Następny dzień >

Budzę się przez dzwonek do drzwi. Leniwie otwieram oczy i dostrzegam że Harrego nie ma. Są dwie opcje : poszedł do pracy, albo nie wrócił na noc.

Wzdycham ubierając na siebie szlafrok, odruchowo spoglądając na wielką kupę  ubrań na dywanie. Muszę te wszystkie rzeczy po przymierzać i dać do prania.

- Idę! - podnoszę zirytowana głos kiedy znowu rozbrzmiewa dzwonek. Otwieram zaspana drzwi, a kiedy widzę kto za nimi stoi, od razy je zamykam.

- Vanessa otwórz. Chcę pogadać.

- Idź sobie. - mówię zamykając drzwi na klucz.

Cholera, jestem sama w domu.

Słyszę szczekanie Sama z salonu, więc ze zmarszczonymi brwiami idę tam.

- Co ty tu do cholery robisz? Wyjdź! -  sztywnieję widząc Zayna w salonie. Chwytam wazę stojącą na półce.

- Spokojnie. - unosi swoje ręce w geście obronnym. - Przyszedłem tu w pokojowych zamiarach.

- Ty i pokojowe zamiary, akurat. 

- Przyszedłem ci tylko pokazać pewne nagranie, nic więcej. 

Jakie kurwa nagranie?

Fighter //HS ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz