11➽Foster brother

10.5K 429 45
                                    

< Dwa tygodnie później >

- Będę za tobą tęsknić. - mówię szczerze kiedy żegnam się z Emily. Musi wyjechać do Kalifornii do rodziców.

- Ja też. - oddaje uścisk.

- Zadzwoń jak dojedziesz. - nie zniosłabym myśli, że mogłoby się jej coś stać.

- Tak mamo. - śmieje się i jeszcze raz mnie przytula

- Za ile wrócisz? - wsiada do auta. Poprawia lusterko w samochodzie i  odpala silnik.

- Za kilka tygodni. Nie wiem dokładnie kiedy.

- Okej. No to do zobaczenia.

- Paaa. Pamiętaj, że cię kocham. - uśmiecha się szeroko i zaczyna jechać.

- Ja ciebie też! - krzyczę  tak, aby mogła usłyszeć. Ona podnosi do góry rękę na znak, że zrozumiała. To dobrze.

Kiedy Emily znika z pola mojego widzenia, udaję się chodnikiem do sklepu "Next"

Ostatnio kupiłam sobie buraczkowe vansy  i nie mam do niech bluzki. Byłam pewna, że leży nadal na swoim dawnym miejscu czyli na półce, ale niestety jej tam nie było. Nie wiem gdzie mogła się podziać, gdyż w ogóle w niej nie chodziłam.

Kiedy wchodzę do sklepu uruchamia się dzwonek nade mną, na znak, że ktoś przyszedł. Oczy wszystkich nagle zwrócone są na mnie, a ja czuję się dziwnie. Boję się, że zauważą mnie grubą i domyślą się, że jestem w ciąży.

Jesteś idiotką. Nosisz w sobie dziecko dopiero 3 tydzień. Nic po tobie nie widać. - podpowiada mi moja podświadomość, a ja muszę uwierzyć jej na słowo.

Kiwam głową do sprzedawczyni, by się przywitać. Ona odpowiada mi uśmiechem, a kiedy  rozglądam się  widzę, że ludzie zajęci już są swoimi sprawami. Wzdycham z ulgą i udaję się w poszukiwaniu buraczkowej bluzki.

                                                                                    *  *  *

Kiedy znajduję to czego szukam od 15 minut, udaję się do kasy. Podaję kasjerce rzecz, a mój wzrok nieświadomie ląduje  na dziale dla dzieci. Zabawki, buciki, ubranka, smoczki, śliniaczki... Ciekawe jak to jest mieć przy sobie takie maleństwo.

Ty miałaś. I to nawet dwa

Wstrzymuję oddech.

Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę. Nie żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się. Tęsknota bywa strasznie dołująca. Bo niby człowiek godzi się z utratą drugiego człowieka, opłakuje go i po sprawie, a tu nagle BUM! Wystarczy błahostka i raptem cały ten okropny żal powraca ze zdwojoną siłą.

Mądrzy ludzie traktują swoje życie jak kamienie, po których można przejść przez szeroką rzekę , każdy z nas od czasu do czasu ześliźnie się i wpadnie do wody. Nikt nie jest w stanie przekroczyć rzeki suchą nogą. Sukces polega na dotarciu na drugi brzeg, niezależnie od ilości błota w butach. Żal odczuwają ci którzy nie rozumieją po co żyją. Są tak rozczarowani że stoją w miejscu bojąc się wykonać następny krok

- Proszę panią? - kasjerka wyrywa mnie z zamyślenia. Spoglądam na nią z zaskoczeniem. - Pani zakupy. - podaje mi ze śmiechem reklamówkę z bluzką, a ja płacę odpowiednią kwotę. Dobra, od teraz nie mogę się tak zawieszać.

Wychodząc ze sklepu uderza we mnie świeże powietrze. Zafascynowana nim nie zauważam, że niechcący w kogoś wchodzę. Otwieram szerzej oczy, gdy rozpoznaję kim jest ta kobieta.

- Vanessa? - pyta zaskoczona marszcząc czoło.

- Emma? - nie wierzę własnym oczom. To naprawdę ona. 

Od razu wpadamy sobie w ramiona. Widziałam ją dobre parę lat temu. Nic się nie zmieniła. Jej piękne blond loki dalej nieskazitelnie opadają na ramiona, a  niebieskie oczy są pełne życia i szczęścia. Wzdycham, kiedy pomyślę sobie jak ja muszę wyglądać - wrak człowieka.

- Co tam u ciebie słychać? - pyta z entuzjazmem.

- Nic ciekawego. - pomijając moją ciążę. - Wszystko po staremu. - pomijając moją ciążę - A u ciebie?

- Też nic, oprócz tego, że moja Stella chodzi już do przedszkola. - pamiętam jak jeszcze nie umiała chodzić. Była takim słodkim dzidziusiem, który zawsze płakał. Przychodziła zawsze z Emmą do pracy, kiedy ta nie miała ją z nikim zostawić. Było trudno wyjść mi z depresji, kiedy widziałam swoją psycholożkę z dzieckiem, podczas naszych zajęć.

Czasami myślę, że Bóg od urodzenia skazał mnie na porażkę.

- To świetnie. - mówię jej i wymuszam uśmiech. Nie chcę by dowiedziała się, że coś jest nie tak.

- Śpieszysz się gdzieś? - pyta, a ja marszczę brwi.

- Nie, a co?

Może mogłybyśmy wyskoczyć teraz na kawę? Tak dawno się widziałyśmy.

- Okej. - zgadzam się  z lekkim uśmiechem.

                                                                                  *  *  *

- Jak tam Cevin? - pyta kiedy kelnerka przynosi nam nasze zamówienia.

- Normalnie. Więcej go nie ma w domu niż jest. - stwierdzam, ale w cale mi to nie przeszkadza. Może pojechać gdzieś i wcale nie wracać. 

- Domyślam się, że z twoim ojcem jest tak samo.

- Taaa. - dmucham lekko w kawę, by ją schłodzić.

- Dużo pracuje?

- Bardzo.

- Więc nic się nie zmienił. - mówi sama do siebie popijając kawę. W duchu zastanawiam się, czy aby czasami nie skrywa jakiegoś uczucia do niego.

- Emma? 

- Tak?

- Mogę się coś ciebie zapytać? - pytam lekko.

- Oczywiście.

- Ale się nie obrazisz, no nie?

- No coś ty. Ja? Mam się obrazić na ciebie? Nie żartuj. - macha dłonią.

- Podoba ci się mój ojciec? 

Wypluwa  kawę do filiżanki.

                                                                                     *  *  *

Mój telefon dzwoni, kiedy wracam do domu.

- Halo? 

- Hej słonko. Chcę cię poinformować, że wracam dopiero za kilka dni. Niestety mam dużo pracy. - tłumaczy się tata, a ja wypuszczam ze świstem powietrze. No i niby kiedy mu powiem o ciąży?

- Okej, wracaj jak najszybciej.

- Kocham cię. 

- Ja ciebie też. - rozłączam się i chowam telefon do kieszeni. Kiedy wchodzę do kuchni, widzę w salonie upitego Cevina, leżącego na kanapie z piwem w ręku i oglądającego telewizję. Kręcę tylko głową z politowaniem i wchodzę do kuchni. Stawiam na blacie szklankę i nalewam sobie soku.

Nie da się żyć zbyt długo w realnym świecie. W każdym razie istota ludzka nie potrafi. Większą część życia spędzamy, śniąc, przede wszystkim na jawie. Czasami, dokonanie złego wyboru jest lepsze niż nie dokonanie żadnego. Masz odwagę iść do przodu, a to rzadkość. Osoba stojąca na rozdrożu dróg, nieumiejąca wybrać, nigdy nie pójdzie do przodu.

Nagle czuję ręce oplatające moją talię. Wstrzymuję oddech i natychmiast się odwracam. Zaczynam się szarpać i próbuję go odepchnąć. Na marne.

- Nawet nie wiesz Vanessa, jak seksownie wyglądasz od tyłu. - mówi Cevin, podwijając moją koszulkę.

Fighter //HS ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz