4.

540 65 28
                                    

Resztę soboty spędziłam w łóżku schowana pod kołdrą, jakby miało mnie to uchronić przed złem tego świata. Rodzice troche się zmartwili, ale nie chciałam z nimi rozmawiać. Jeszcze nie. Byli przyzwyczajeni do tego, więc nie naciskali. Jednak podejrzewałam, że coś planowali tam na dole. Nigdy nie pozostawiali mnie samej sobie i byłam im za to wdzięczna. Zawsze mówili, że z moim bratem wiele razy doświadczali podobnych sytuacji, więc mieli w tym wprawę. Płakałam i spałam na zmianę, przez co już dawno przestałam wyglądać atrakcyjnie. Nie jadłam, bo zwyczajnie nie byłam w stanie niczego przełknąć. Na początku starałam się dużo pić, ale wtedy moje wizyty w toalecie były zbyt częste, więc zrezygnowałam ze spożywania płynów. Straciłam poczucie czasu, a przez zasłonięte żaluzje nie mogłam określić pory dnia. Nie chciało mi się też szukać telefonu, więc odwróciłam się na drugi bok i zasnęłam po raz kolejny wtulona w pluszową pandę.

Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi, którego się nie spodziewałam. W mojej kryjówce było wciąż ciemno. Nie zdziwiłam się, gdy wstając z łóżka, potknęłam się o dywan. Wstałam z podłogi zapłakana. Tak, doprowadziło mnie to do płaczu, nic na to nie poradzę. Niechętnie odkluczyłam drzwi i otworzyłam je. Nie zdążyłam nawet przyjrzeć się osobie, która zakłóciła mój spokój, bo zostałam mocno przytulona. Poznałam tego osobnika po zapachu, co było całkiem normalne. Staliśmy tak jak dwa kołki, ale nie przeszkadzało mi to. Tylko on wiedział, jak mi pomóc. Powstrzymałam wylewające się łzy i pociagnęłam nosem. Chłopak puścił mnie i wytarł moje oczy opuszkiem kciuka. Otworzyłam szerzej drzwi, aby wszedł do środka, po czym ponownie je zakluczyłam. Pozwoliłam zapalić mu lampkę, więc po chwili jedynym jasnym punktem była panda na stoliku.

-Siadaj i powiedz, dlaczego znowu cierpisz z tego samego powodu.- rozkazał ze spokojem w głosie, więc się posłuchałam i zajęłam miejsce obok niego. Oparłam głowę o jego ramie i czekałam, aż mnie obejmie.

-Nie udało mi się wtedy. Starałam się, ale wszystko robiłam źle. Ona sobie na to nie zasłużyła, wiesz? Doprowadziłam ją do takiego stanu, bo ciągle się wtrącałam i miała mnie dosyć. Nie potrafiłam jej pomóc.- bredziłam bezsensu. Czułam łzy, które napływały do moich oczu, ale chłopak co chwilę je wycierał.

-To nie była twoja wina. Tyle tygodni spędziłaś pod opieką lekarza, więc powinnaś to wiedzieć. Nie zrobiłaś nic złego Maggie. Ona czerpała siłę od ciebie, dlatego wytrzymała tak długo. I właśnie dlatego ty tak szybko się poddałaś.- jego słowa zawsze mnie uspokajały. Mogła mi to powiedzieć mama albo tata, ale tylko mu potrafiłam w to uwierzyć.

-W lutym minął rok.- wyszeptałam. Chłopak pokiwał głową na znak, że wie o tym. Był tego dnia ze mną i odwiedziliśmy ją.- Andy, ja nie potrafię żyć z ludźmi. Chcę dla nich jak najlepiej, ale to ja doprowadzam ich do załamania. Cierpią z mojego powodu.- w takich chwilach wierzyłam w to całym sercem.

-To kłamstwo. Przecież wiesz, że nie jesteś w stanie pomóc każdemu i czasami trzeba pozwolić ludziom podjąć decyzję samodzielnie. Nikomu nie dokuczasz, nie wyzywasz, nie sprawiasz, że cię nienawidzą. Jesteś zawsze, gdy czujesz, że tego potrzebują. Tacy ludzi jak ty to największy skarb tego świata.- spojrzał mi głęboko w oczy.- Więc niech na tej ładnej buzi pojawi sie uśmiech, bo pomogłaś wielu osobą, a doświadczyłaś tylko jednej przegranej.- dodał z uśmiechem. Zrobiłam to, o co prosił, ale wciąż czułam się pusta w środku.

-Jesteś najlepszym bratem na świecie. Kiedyś dostaniesz za to medal.- wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Byłam wdzięczna, że zostawił swoje dotychczasowe życie i na prośbę rodziców przyjechał do mnie.

-Już kiedyś mi taki dałaś, nie pamiętasz?- zaśmiał się i wtedy sobie przypomniałam. Kończył wtedy 18 lat, a ja narysowałam mu medal dla brata numer jeden. Zachichotałam pod nosem, gdy o tym pomyślałam.- Zejdź ze mną na dół i zjedz coś. Mama się strasznie martwi.- poprosił, a ja nie mogłam odmówić. Czułam, że jestem dla rodziców problemem przez moje nagłe ataki. Próbowałam to zmienić, ale każdy ma chwile słabości. Andy zgasił lampkę i razem przekroczyliśmy prób mojego pokoju. Światło z korytarza sprawiło, że zabolała mnie głowa. Byłam przyzwyczajona do ciemności.

Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington LeithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz