Lonely 8

126 15 1
                                    

Nadszedł kolejny dzień bez zamówień, przez co znowu będę musiał odmówić kuriera. W ostatnim czasie wszystko mi się waliło i tylko czekałem, aż to samo spotka sklep internetowy. Nie miałem nawet siły się tym przejmować. Ciągle mówiłem, że wszystko jest okej. Miało to chyba jakoś podnieść mnie na duchu, ale zdecydowanie nie wychodziło. Od południa chodziłem po domu w czarnym dresie adidasa i podjadałem różne rzeczy z kuchni. Nie miałem planów na ten dzień. Nie miałem też ochoty robić czegokolwiek. Istniałem sobie w samotności, nie wnosząc nic do swojej egzystencji. Przy śniadaniu zamieniłem kilka słów z Sebastian'em przez telefon. Głównie żartowałem z jego wczorajszego upojenia i filmików, które wysyłała mi mama. Był to jedyny kontakt ze światem, na jaki się odważyłem. Maggie znowu wyszła, tym razem miała zostać u Lucy na noc. Nie sprzeciwiałem się. Fakt, że było mi to obojętne trochę mnie męczył. Ale co mogę zrobić? Nie będę udawał chociaż w tej sprawie. Z chęcią bym się cofnął w czasie. Siedziałem na balkonie z kolejnym papierosem. Za chwilę będę musiał iść po nową paczkę.

-Remington!- usłyszałem swoje imię.- Tu na dole!- poderwałem się z siedzenia i wyjrzałem przez barierkę.- Cześć!- Dominic wymachiwał śmiesznie rękoma.

-Hej! Pisałem do Ciebie, że nie mam nic do wysłania. Gorsze czasy nadeszły.- wzruszyłem ramionami. Dopiero teraz zauważyłem, że chłopak nie był w firmowym stroju. Miał na sobie bluzkę w paski i porwane spodnie. Co on do cholery wyprawia?

- Wiem, dostałem wiadomość. Mam wolny weekend, chcesz się napić? Szukam towarzystwa od samego rana. Mam wszystko kupione!- wskazał na siatkę stojącą obok niego.- Nie daj się prosić!- zaśmiał się, po czym zrobił błagalną minę.

-Wejdź na górę.- machnąłem ręką i poszedłem w stronę drzwi, aby mu otworzyć. Chwilę później chłopak był już u mnie.

-Wiedziałem, że mnie poratujesz. W tym mieście jest tyle osób, a nikt nie miał dla mnie czasu. Pomyślałam, że skoro zazwyczaj siedzisz sam, to może dasz się namówić na moje towarzystwo.- zaczął się tłumaczyć, gdy szliśmy do salonu.

-Szczerze, to Ciebie bym się dzisiaj najmniej spodziewał.- zażartowałem.- Ale cieszę się, że o mnie pomyślałeś. To miłe zaskoczenie.- przyniosłem szklanki i rozsiedliśmy się na kanapie.

-Skoro już jesteśmy przy temacie szczerości, to muszę się do czegoś przyznać.- poprawił włosy, które opadały mu na twarz.- Tylko nie bądź zły, nie planowałem tego. Sam się dowiedziałem kilka dni temu i było mi trochę głupio.- starał się przeciągać.

-Powiedz, o co chodzi. Przecież nie wywalę cię przez okno.- zaśmiałem się by dodać mu otuchy. Byłem przygotowany chyba na wszystko.

-Moja dziewczyna ostatnio przyznała, że Cię zna. Nie chodzi o ten koncert, na którym byliśmy. Chodziła z twoim bratem do klasy. Może będziesz kojarzył Lucy.- nie spuszczał ze mnie wzroku. Przełknąłem ślinę i posłałem mu uśmiech.

-Znam ją, byłem kiedyś na jej urodzinach z dziewczyną. Wydawała się być sympatyczną osobą.- rzuciłem, żeby nie zapadła między nami cisza.- Nie rozumiem czym się przejmujesz, przecież nic się nie stało.- szturchnąłem go w żebra.

- Nie chciałem żeby było dziwnie. Opowiadała mi o tobie, więc mam przewagę w informacjach. Ty praktycznie mnie nie znasz. Stwierdziłem, że lepiej będzie jeśli Ci to powiem. Może przesadzam, sam nie wiem. Lucy pytała, co u Ciebie i czy się trzymasz. Wydawała się być zmartwiona, ale upierała się, że to tylko ciekawość. Ciężko mi zrozumieć kobiety.- mówiąc to zrobił nam drinki i przysunął szklankę w moja stronę.

-Moja też ciągle wygląda na taką wystraszoną, jakby miał nastąpić koniec świata. Niestety przyjacielu nigdy nie będzie nam dane zrozumieć płeć piękną. Zdrowie.- wziąłem większy łyk, a później następny.

-O kobietach można gadać całą noc, a i tak do niczego nie dojdziemy. Powiedz lepiej co się dzieje z twoimi zamówieniami. Zauważyłem, że było ich coraz mniej, ale ostatnio jest klapa. Jeśli mogę jakoś pomóc to śmiało daj znać.- zaoferował pomoc. Jak na kogoś obcego był strasznie uprzejmy.

-Chyba ludziom się znudziły rzeczy, które sprzedaję. Muszę wymyśleć coś innego, żeby ich zachęcić. Będę wiedział, do kogo się odezwać, gdy zostanę w dupie. Dzięki.- nie chciałem o tym rozmawiać, a on nie zadawał pytań. Równie dobrze mogliśmy siedzieć bez słowa i też by było miło. Chłopak puszczał mi swoje ulubione kawałki różnych wykonawców i opowiadał o zespołach, na których się wychował. Dwa razy wyszliśmy zapalić i wtedy też buzia mu się nie zamykała. Kończyliśmy drugą butelkę, gdy zadzwonił do niego telefon.

-Halo piękna.- jego twarz odrazu się rozpromieniła.- Spokojnie, wrócę dzisiaj do domu. Zadzwonię, gdy będę wychodził. Kupić coś po drodze? Jasne, pa. Ja Ciebie też.- rozłączył się.

-Sprawdza cię.- zaśmiałem się i wziąłem garść orzeszków do buzi. Miałem tak z byłą dziewczyną. Ciągłe telefony, kłótnie o wychodzenie z domu bez niej. Wszystko co robiłem jej się nie podobało. Kochałem ją i pozwalałem na to, aż postanowiła mnie zostawić.

-Zapomniałem jej napisać z kim jestem. Obiecałem, że dam znać, gdy już znajdę towarzystwo. Przy tobie czas płynie tak szybko, wypadło mi to z głowy.- odparł.

-Cieszę się, że znosisz moją osobę.- zacząłem się wygłupiać. Alkohol już uderzał mi do głowy, więc trochę się rozluźniłem.

-Dziwi mnie, że siedzisz sam, ale może tak Ci wygodniej. Nie będę wnikał w twoje życie towarzyskie. Od początku wydawałeś mi się spoko gościem. Nie mam tu zbyt wielu znajomych i tak atakowałem twoją osobę.- przyznał się z głupim uśmiechem.- Wiem, że dużo gadam. Mam ADHD odkąd pamiętam.- zaśmiał się. Rzeczywiście czasami był nadpobudliwy, ale nie przeszkadzało mi to. Wnosił pozytywną atmosferę i to było najważniejsze.

Emerson
Uwaga, mama planuje coś na twoje urodziny. Powstrzymać ją?

Ja
Jeśli to impreza to tak. Jeśli chce mi coś kupić to nie haha

Emerson
Tego jeszcze nie wiem. Odwiedzisz nas? Czy mamy przyjechać i sprać Ci tyłek?

Ja
Przyjadę. Tylko nie przesadzajcie.

Emerson
Powiedz to mamie i Sebastian'owi...

-Nie wyglądasz na chorego. Bardziej na takiego żywego, pełnego energii. Sprawiasz wrażenie kogoś, przy kim nie można się nudzić.- stwierdziłem szczerze. Był dobrym chłopakiem. Fakt, że Lucy z nim była już sporo mówił.

-Tak słyszałem. Co nie znaczy, że nie potrafię usiąść i wysłuchać drugiej osoby.- wydawało mi się, że chciał, abym z nim pogadał. To jednak nie był najlepszy czas. Chciałem miło spędzić wieczór.

-Wierzę na słowo. Słuchaj a ten zespół, o którym niedawno mówiłeś. Mam wrażenie, że gdzieś już słyszałem tą nazwę, ale nie mogę skojarzyć. Ich piosenki nie były w jakimś filmie albo reklamie?- postanowiłem użyć tajnej broni i zająć go ulubionym tematem.

-Tak! Jeden kawałek był chyba w reklamie samochodu. Mogę gitarę?- wstał nagle. Pokiwałem twierdząco głową i za chwilę obserwowałem jak gra. Pozwoliłem mu siedzieć z gitarą resztę spotkania. Dzięki temu poznałem kilka fajnych piosenek i pozwoliłem sobie zaśpiewać z nim jedną. Potrzebowałem czegoś takiego, a Dominic mógł mi to dać.

Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington LeithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz