17.

319 35 10
                                    

-To jest niesamowite! Każdy koncert jest tak samo niezwykły! Już nie mogę się doczekać wizyty w kolejnym mieście!- właśnie to mówił Remmy po każdym koncercie. Chłopcy przestali zwracać na to uwagę po trzecim razie. Ja natomiast nadal uśmiechałam się do niego lub klepałam po ramieniu.

-Pora się odstresować i wykorzystać tą godzinę postoju. Idziesz ze mną pobiegać Maggie?- zaproponował Sebastian. Z przyjemnością wskoczyłam w strój sportowy i wyszłam z busa.

-Nie zgubimy się? Może zapisz adres w telefonie.- zaśmiałam się. Na wszelki wypadek tak zrobiliśmy. Jak zawsze pierwszy biegł chłopak, a ja miałam byc tuż za nim. No właśnie, miałam być. Mój organizm był zmęczony tym trybem życia i odmawiał posłuszeństwa od samego początku, jednak dopiero podczas dzisiejszego biegu czułam, że nie dam rady. Już przy pierwszych krokach złapała mnie okropna kolka i musiałam się zatrzymać.

-Co jest grane?- zawrócił Seb, gdy przestał mnie słyszeć za sobą.- Jesteś strasznie blada. Może lepiej wróć do chłopaków, weź prysznic, napij się wody i odpocznij. Postaram się szybko wrócić. Dasz radę dojść sama ten kawałeczek?- zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. Oczywiście odwracał się co chwilę, aż nie zniknęłam w środku pojazdu. 

-Już po bieganiu?- zapytał zaskoczony Emerson, który właśnie pił herbatę.- Nie wyglądasz najlepiej. Remington przynieś wodę!- krzyknął do brata, który chyba był akurat w kuchni. Czarnowłosy pojawił się w ułamek sekundy. Podał mi wodę i delikatnie głaskał po plecach.

-Może lepiej będzie, jeśli sobie odpoczniesz i dobrze wyśpisz. Wiem, że ciągle siedzimy do późna, a później te koncerty. Można łatwo opaść z sił. Chodź, pomogę ci się przyszykować do spania.- odparł chłopak. Wziął mnie nawet na ręcę i zaniósł do "mojego łóżka". 

-Dam sobie radę sama, to nic takiego. Jestem tylko zmęczona.- próbowałam się go pozbyć, aby przestał się przejmować.

-Nie wygłupiaj się Mag. Może umyjesz się rano? Teraz tylko zmienisz ubranie i odrazu pójdziesz spać.- zachowywał się jak moja mama.

-Skakałam na koncercie, ciągle byłam w ruchu. Muszę się umyć.- podkreśliłam. Leith przewrócił oczami i poszedł ze mną do łazienki.

-Będę ciągle pod drzwiami. Jeśli mi nie odpowiesz, to wchodzę do środka. Masz co chwilę się odzywać.- rozkazał. W taki właśnie sposób myłam się i rozmawiałam z nim o dzisiejszym koncercie. Chłopcy grali tylko kilka utworów i covery różnych artystów, aby pozostać na scenie jak najdłużej. Wiem, że ciągle starają się tworzyć nowe kawałki i gdy są ich pewni, zamieniają cover na nowy numer. Po piętnastu minutach wyszłam w legginsach i koszulce brata, to właśnie składało się na moje piżamy.

-Przeżyłam, mogę iść spać.- oznajmiłam. Remmy nadal nie spuszczał mnie z oczu, więc pozwoliłam mu zostać, dopóki nie zasnę. Pomimo zmęczenia, nie potrafiłam się wygodnie ułożyć.

-Tak się wiercisz, że nie mogę w spokoju pomyśleć. Posuń się, to poleżę z tobą.- po tych słowach wepchnął mi się do łóżka. Objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Nie zepchnęłam go, chociaż taka była moja pierwsza myśl. 

-Nie mów Andy'emu, że źle się poczułam. Zacznie wariować i będzie mi kazał wracać do domu, a chcę być z wami. On czasami strasznie wszystko wyolbrzymia.- przerwałam trwającą między nami ciszę.

-No dobrze, powiem reszcie. Masz tylko się wysypiać i mówic mi, gdy coś będzie nie tak. Wystraszyłaś mnie.- przyznał zmartwionym głosem.

-Domyślam się, przepraszam.- nie minęła chwila, a powieki zrobiły mi się okropnie ciężkie.

***

-Wstajemy dzieciaki! Ruszajcie pośladki i idziemy coś zjeść, ja stawiam.- obudził mnie głos brata. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na niego.- Nie patrz tak na mnie, tylko ubieraj się i idziemy.- zaśmiał się i klepnął śpiącego nadal Remington'a w czoło. Chłopak odrazu się podniósł i uderzył głową w "sufit". Andy posłał mu tylko przepraszające spojrzenie i czym prędzej opuścił pojazd.

-Zapomniałem, że nie jestem w domu.- zaśmiał się czarnowłosy i zszedł z łóżka, masując się po głowie.- Lepiej się czujesz?- dodał po chwili.

-Chyba tak. To musiał być brak snu.- uśmiechnęłam sie i związałam włosy w koka. Podczas jego pobytu w łazience, przebrałam się w czarną sukienkę z kapturem i założyłam ulubione trampki. Emerson pomachał do mnie z końca busa i czekał, aż do niego dołączę. Po drodze prawie wywróciłam się o coś. To coś okazało się być Sebastian'em.

-Nawet nie wiesz, jak długo czekałem tak przykryty dywanem.- ledwo go zrozumiałam przez śmiech. Poważnie się zastanawiam nad jego wiekiem.

-Prawda jest taka, że napił się i zaliczył w tym miejscu zgona, a ja przykryłem go dywanem.- wyjaśnił Em, po czym wziął mnie za rękę i przepuścił w drzwiach. Na zewnątrz czekał już Andy z chłopakami oraz palący Remington. Nawet nie zauważyłam, kiedy wyszedł.

-Następnym razem idziemy bez was, bo już się zjadam od środka.- uprzedził nas Chris. Brat objął mnie ramieniem i poszliśmy na śniadanie do mlecznego baru. Remmy kroczył za nami jak cień i prawie się nie odzywał. Porozmawiam z nim później na osobności.

Siedzieliśmy przy stoliku w ciszy, bo każdy był zajęty swoim jedzeniem. Tylko Rem co chwilę grzebał widelcem w moim talerzu i okradał mnie. Po pewnym czasie zaczęłam robić to samo. Jego danie było prawie tak samo dobre, jak moje.

-Co za małe dzieci. Mogłem poprosić o wspólny talerz dla was, może by było taniej.- zażartował Biersack. Oboje nic sobie z tego nie zrobiliśmy i dalej grzebaliśmy w jedzeniu.

-Zastanawiałem się, czy by nie zmienić trochę układu przerw. W pewnym momencie gramy pięć piosenek bez przerwy, a można by było dać tam chłopaków, żeby chociaż napić się wody.- zaczął temat Ashley. Nagle każdy miał coś do powiedzenia w tej sprawie i mówili praktycznie jednocześnie. Leith zamiast słuchać, próbował włożyć mi swoją słomkę do szklanki i upić mrożoną kawę.

-Zgodzisz się na dodatkowy występ w tym czasie?- zapytał go nagle o zdanie Jake. Wszyscy skierowali wzrok na niego i przy okazji zobaczyli, jak łączy słomki.

-Bądź przez chwilę poważny.- skarcił go Emerson.- Zaśpiewa, nie musicie się martwić. Przesuniemy jedną piosenkę i tyle. Wtedy stracicie chwilę z innej przerwy, jeśli wam to odpowiada.- odpowiedział za brata.

-Zaśpiewam coś nowego i nie stracą.- wzruszył ramionami Remmy.- Ostatni kawałek jest chyba dopracowany, więc można z nim wystąpić. Przetestujemy to na kolejnym koncercie i najwyżej coś zmienimy, jeśli nie wyjdzie.- odparł. Potrafił czasami użyć głowy. 

-No to ustalone.- ucieszył się Jeremy.- No i przestań podjadać z jej talerza.- skarcił go za zachowanie przy stole.

-Maggie i tak ostatnio przybrała na wadze, chyba za dobrze was karmimy.- wtrącił się Andy, za co posłałam mu mordercze spojrzenie.

-To prawda, zaokrągliły ci się policzki.- złapał mnie za jednego Sebastian i natychmiast dostał po łapach. Może i miałam ostatnio problem w dopięciu się w spodniach, ale co z tego. Ruszam się intensywnie tylko podczas występów. Do tego dochodzi gotowe jedzenie w dosyć dużych ilościach i napoje gazowane oraz alkohol. Nie dziwię się, że moja waga wzrosła.

-Za to nic się nie opaliła tego lata. Chyba musimy cię zabrać na plażę, bo pojedziesz na studia blada jak ściana.- puścił do mnie oczko Chris. Remington złapał mnie za rękę pod stołem, jakby chciał dodać trochę otuchy. Myliłam się. Chciał mnie unieruchomić, by napić się mojej kawy.

Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington LeithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz