-To jest niesamowite! Każdy koncert jest tak samo niezwykły! Już nie mogę się doczekać wizyty w kolejnym mieście!- właśnie to mówił Remmy po każdym koncercie. Chłopcy przestali zwracać na to uwagę po trzecim razie. Ja natomiast nadal uśmiechałam się do niego lub klepałam po ramieniu.
-Pora się odstresować i wykorzystać tą godzinę postoju. Idziesz ze mną pobiegać Maggie?- zaproponował Sebastian. Z przyjemnością wskoczyłam w strój sportowy i wyszłam z busa.
-Nie zgubimy się? Może zapisz adres w telefonie.- zaśmiałam się. Na wszelki wypadek tak zrobiliśmy. Jak zawsze pierwszy biegł chłopak, a ja miałam byc tuż za nim. No właśnie, miałam być. Mój organizm był zmęczony tym trybem życia i odmawiał posłuszeństwa od samego początku, jednak dopiero podczas dzisiejszego biegu czułam, że nie dam rady. Już przy pierwszych krokach złapała mnie okropna kolka i musiałam się zatrzymać.
-Co jest grane?- zawrócił Seb, gdy przestał mnie słyszeć za sobą.- Jesteś strasznie blada. Może lepiej wróć do chłopaków, weź prysznic, napij się wody i odpocznij. Postaram się szybko wrócić. Dasz radę dojść sama ten kawałeczek?- zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. Oczywiście odwracał się co chwilę, aż nie zniknęłam w środku pojazdu.
-Już po bieganiu?- zapytał zaskoczony Emerson, który właśnie pił herbatę.- Nie wyglądasz najlepiej. Remington przynieś wodę!- krzyknął do brata, który chyba był akurat w kuchni. Czarnowłosy pojawił się w ułamek sekundy. Podał mi wodę i delikatnie głaskał po plecach.
-Może lepiej będzie, jeśli sobie odpoczniesz i dobrze wyśpisz. Wiem, że ciągle siedzimy do późna, a później te koncerty. Można łatwo opaść z sił. Chodź, pomogę ci się przyszykować do spania.- odparł chłopak. Wziął mnie nawet na ręcę i zaniósł do "mojego łóżka".
-Dam sobie radę sama, to nic takiego. Jestem tylko zmęczona.- próbowałam się go pozbyć, aby przestał się przejmować.
-Nie wygłupiaj się Mag. Może umyjesz się rano? Teraz tylko zmienisz ubranie i odrazu pójdziesz spać.- zachowywał się jak moja mama.
-Skakałam na koncercie, ciągle byłam w ruchu. Muszę się umyć.- podkreśliłam. Leith przewrócił oczami i poszedł ze mną do łazienki.
-Będę ciągle pod drzwiami. Jeśli mi nie odpowiesz, to wchodzę do środka. Masz co chwilę się odzywać.- rozkazał. W taki właśnie sposób myłam się i rozmawiałam z nim o dzisiejszym koncercie. Chłopcy grali tylko kilka utworów i covery różnych artystów, aby pozostać na scenie jak najdłużej. Wiem, że ciągle starają się tworzyć nowe kawałki i gdy są ich pewni, zamieniają cover na nowy numer. Po piętnastu minutach wyszłam w legginsach i koszulce brata, to właśnie składało się na moje piżamy.
-Przeżyłam, mogę iść spać.- oznajmiłam. Remmy nadal nie spuszczał mnie z oczu, więc pozwoliłam mu zostać, dopóki nie zasnę. Pomimo zmęczenia, nie potrafiłam się wygodnie ułożyć.
-Tak się wiercisz, że nie mogę w spokoju pomyśleć. Posuń się, to poleżę z tobą.- po tych słowach wepchnął mi się do łóżka. Objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Nie zepchnęłam go, chociaż taka była moja pierwsza myśl.
-Nie mów Andy'emu, że źle się poczułam. Zacznie wariować i będzie mi kazał wracać do domu, a chcę być z wami. On czasami strasznie wszystko wyolbrzymia.- przerwałam trwającą między nami ciszę.
-No dobrze, powiem reszcie. Masz tylko się wysypiać i mówic mi, gdy coś będzie nie tak. Wystraszyłaś mnie.- przyznał zmartwionym głosem.
-Domyślam się, przepraszam.- nie minęła chwila, a powieki zrobiły mi się okropnie ciężkie.
***
-Wstajemy dzieciaki! Ruszajcie pośladki i idziemy coś zjeść, ja stawiam.- obudził mnie głos brata. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na niego.- Nie patrz tak na mnie, tylko ubieraj się i idziemy.- zaśmiał się i klepnął śpiącego nadal Remington'a w czoło. Chłopak odrazu się podniósł i uderzył głową w "sufit". Andy posłał mu tylko przepraszające spojrzenie i czym prędzej opuścił pojazd.
-Zapomniałem, że nie jestem w domu.- zaśmiał się czarnowłosy i zszedł z łóżka, masując się po głowie.- Lepiej się czujesz?- dodał po chwili.
-Chyba tak. To musiał być brak snu.- uśmiechnęłam sie i związałam włosy w koka. Podczas jego pobytu w łazience, przebrałam się w czarną sukienkę z kapturem i założyłam ulubione trampki. Emerson pomachał do mnie z końca busa i czekał, aż do niego dołączę. Po drodze prawie wywróciłam się o coś. To coś okazało się być Sebastian'em.
-Nawet nie wiesz, jak długo czekałem tak przykryty dywanem.- ledwo go zrozumiałam przez śmiech. Poważnie się zastanawiam nad jego wiekiem.
-Prawda jest taka, że napił się i zaliczył w tym miejscu zgona, a ja przykryłem go dywanem.- wyjaśnił Em, po czym wziął mnie za rękę i przepuścił w drzwiach. Na zewnątrz czekał już Andy z chłopakami oraz palący Remington. Nawet nie zauważyłam, kiedy wyszedł.
-Następnym razem idziemy bez was, bo już się zjadam od środka.- uprzedził nas Chris. Brat objął mnie ramieniem i poszliśmy na śniadanie do mlecznego baru. Remmy kroczył za nami jak cień i prawie się nie odzywał. Porozmawiam z nim później na osobności.
Siedzieliśmy przy stoliku w ciszy, bo każdy był zajęty swoim jedzeniem. Tylko Rem co chwilę grzebał widelcem w moim talerzu i okradał mnie. Po pewnym czasie zaczęłam robić to samo. Jego danie było prawie tak samo dobre, jak moje.
-Co za małe dzieci. Mogłem poprosić o wspólny talerz dla was, może by było taniej.- zażartował Biersack. Oboje nic sobie z tego nie zrobiliśmy i dalej grzebaliśmy w jedzeniu.
-Zastanawiałem się, czy by nie zmienić trochę układu przerw. W pewnym momencie gramy pięć piosenek bez przerwy, a można by było dać tam chłopaków, żeby chociaż napić się wody.- zaczął temat Ashley. Nagle każdy miał coś do powiedzenia w tej sprawie i mówili praktycznie jednocześnie. Leith zamiast słuchać, próbował włożyć mi swoją słomkę do szklanki i upić mrożoną kawę.
-Zgodzisz się na dodatkowy występ w tym czasie?- zapytał go nagle o zdanie Jake. Wszyscy skierowali wzrok na niego i przy okazji zobaczyli, jak łączy słomki.
-Bądź przez chwilę poważny.- skarcił go Emerson.- Zaśpiewa, nie musicie się martwić. Przesuniemy jedną piosenkę i tyle. Wtedy stracicie chwilę z innej przerwy, jeśli wam to odpowiada.- odpowiedział za brata.
-Zaśpiewam coś nowego i nie stracą.- wzruszył ramionami Remmy.- Ostatni kawałek jest chyba dopracowany, więc można z nim wystąpić. Przetestujemy to na kolejnym koncercie i najwyżej coś zmienimy, jeśli nie wyjdzie.- odparł. Potrafił czasami użyć głowy.
-No to ustalone.- ucieszył się Jeremy.- No i przestań podjadać z jej talerza.- skarcił go za zachowanie przy stole.
-Maggie i tak ostatnio przybrała na wadze, chyba za dobrze was karmimy.- wtrącił się Andy, za co posłałam mu mordercze spojrzenie.
-To prawda, zaokrągliły ci się policzki.- złapał mnie za jednego Sebastian i natychmiast dostał po łapach. Może i miałam ostatnio problem w dopięciu się w spodniach, ale co z tego. Ruszam się intensywnie tylko podczas występów. Do tego dochodzi gotowe jedzenie w dosyć dużych ilościach i napoje gazowane oraz alkohol. Nie dziwię się, że moja waga wzrosła.
-Za to nic się nie opaliła tego lata. Chyba musimy cię zabrać na plażę, bo pojedziesz na studia blada jak ściana.- puścił do mnie oczko Chris. Remington złapał mnie za rękę pod stołem, jakby chciał dodać trochę otuchy. Myliłam się. Chciał mnie unieruchomić, by napić się mojej kawy.
CZYTASZ
Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington Leith
FanfictionJedna dziewczyna, która pragnie dobra zbyt mocno. Jeden chłopak, który żyje we własnym cieniu. Dwie zagubione dusze, które łączy okno niekoniecznie na świat. Trzech mężczyzn, których nie sposób nie zauważyć. Wiele problemów, smutku i łez. Kilka pró...