Lonely 9

129 15 7
                                    

Czuliście się kiedyś obco w miejscu, które jeszcze przed chwilą dobrze znaliście? Godzinami przesiadywaliście na swoim ulubionym końcu kanapy. W słoneczne dni kopaliście piłkę na trawniku. Dokładnie pamiętaliście liczbę desek, z których składał się płot sąsiada. Znaliście każdy zakamarek domu. Skąd więc takie uczucie? Wypełniało każdy mięsień, kość, układ nerwowy. Cały składałem się ze strachu, a przecież byłem w domu. Stałem z małą walizką przed furtką i bałem się wejść na teren posiadłości. Nie podałem rodzinie dokładnej godziny przyjazdu, bo wciąż miałem z tylu głowy myśl, że nie dam rady tego zrobić. A jednak tu jestem. Stoję jak kretyn i obserwuję napis nad wejściem "Wszystkiego najlepszego Remington". Dam sobie rękę uciąć, że ten sam wisiał tutaj rok temu. Wziąłem kolejny głęboki oddech, nie pomogło. Sięgnąłem po papierosa i zaciągnąłem się dymem. W tym czasie w oknie kuchennym zauważyłem młodszego brata. Zniknął, gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały. Zatem o ucieczce mogę pomarzyć.

-Co tak stoisz? Wejdź do środka, nie wygłupiaj się.- zachęcił mnie ruchem ręki. Stał boso w progu i czekał na mój ruch.- Przyjechał!- krzyknął do reszty domowników. Zgasiłem papierosa i ostrożnie zrobiłem krok do przodu.

-Pomogę Ci z walizką.- zaproponował Sebastian, który właśnie wybiegł ze środka. Nie czekał na moją odpowiedź, tylko złapał za rączkę. Zdobyłem się na dosyć krzywy grymas, zwany uśmiechem i wszedłem do domu. Pozwoliłem się poprowadzić do kuchni, w której czekała mama z tortem w kształcie słoika Nutelli. Westchnąłem z niedowierzaniem i przytuliłem się do niej.

-Przecież mam już 22 lata.- wyszeptałem w zagłębienie jej szyji. Czułem, że za chwilę się rozpłaczę, a nawet nie miałem konkretnego powodu.

-Dla mnie zawsze będziesz małym chłopcem Rem.- pogłaskała mnie po plecach, ale wciąż nie puściła.- Wszystkiego najlepszego skarbie. Powiem to jeszcze raz. Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam. Ludzie mogą cię za to podziwiać. Nie chcę Ci życzyć niepotrzebnych bzdur. Jedynie więcej siły, wiary w swoje możliwości, szczęścia i zdrowia.- ucałowała mnie w policzek. Odsunąłem się od niej i z uśmiechem przetarłem oczy wierzchem dłoni. Rozśmieszyło to moją rodzinę.

-Możesz pokroić już tort? Mama nie karmiła nas od kilku godzin.- zaczął marudzić Seb i dramatycznie głaskać się po brzuchu. Emerson przewrócił oczami i kopnął go w kostkę, po czym szybko odskoczył od brata. Chyba bał się, że mu odda.

-Chłopcy.- upomniała ich kobieta. Zaparzyła nam kawę i usiedliśmy do stołu. Em nalegał, abym zapalił świeczki i pomyślał życzenie, ale tym razem chciałem to pominąć. Zjedliśmy w ciszy, którą przerywało jedynie nasze kopanie się pod stołem z braćmi. Mama udawała, że tego nie widzi, chociaż śmiała się pod nosem. Po ostatnim łyku poszedłem zanieść swoje rzeczy do pokoju. Okazuje się, że jeszcze trudniej było mi pociągnąć za klamkę. Zebrałem się w sobie i przekroczyłem próg. Od mojej przeprowadzki nic się nie zmieniło. Brakowało przedmiotów, które ze sobą zabrałem, ale wciąż był to ten sam pokój. Usiadłem na łóżku i pogładziłem pościel z Harry'ego Potter'a. Z przyzwyczajenia spojrzałem przez okno. Było pusto i cicho. Całe życie tego domu uszło z niego. Marnuje się, a był taki piękny, gdy ktoś w nim budował swoją przyszłość i cieszył się teraźniejszością.

-Wszystko okej?- wyrwał mnie z zamyślenia głos młodszego brata. Dosiadł się do mnie, gdy poklepałem wolne miejsce.

-Nie biorę już. Jeśli zauważysz, że coś jest nie tak, śmiało mów. Mam przy sobie jeszcze kilka tabletek na uspokojenie.- spojrzałem na niego.- Byłem pewien, że nie dam rady wrócić do miasta, do tego domu. A jednak tu jestem, to zabawne. Rok temu siedziałem tutaj po próbie samobójczej i droczyłem się z Maggie przez to okno.- wskazałem na nie.- A dzisiaj siedzę sobie po zjedzeniu pysznego tortu, na ziemi stoi moja walizka. Może jednak ruszyłem do przodu, chociaż odrobinę.- położyłem się, a on zrobił to samo.

Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington LeithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz