-Jakie masz zimne ręce! Pokaż.- chwycił mnie za dłonie Remington i przyłożył je sobie do czoła.- Przydają się niestety.- dodał zmachany. Nie dało się ukryć faktu, że po występie był cały mokry.
-Puść ją chociaż na chwilę. Ja bym nie wytrzymał z takim wrzodem na dupie.- skomentował jego zachowanie Sebastian. Musieli posłać sobie te złowrogie spojrzenia.
-Daj mu spokój Seb. Gdzie jest Emerson?- zapytałam. Zawsze wracali całą trójką i coś mi tu nie pasowało.
-Rozmawia z Shy.- odparł niechętnie Remmy. Miał coś niepokojącego w spojrzeniu, co mnie zmartwiło.- Chodź zapalić.- oznaczało to, że przy okazji o wszystkim mi opowie.
-Dzięki, że pytacie, ale ja nie palę. Poczekam tu na was, nie martwcie się.- wtrącił się ironicznie Danzig. Zignorowaliśmy go i wyszliśmy za budynek. Leith poczęstował mnie papierosem i oparł się o ścianę.
-O co chodzi Remmy? Widzę po tobie, że nie jesteś zadowolony z jej wizyty tutaj.- rozpoczęłam temat. Chłopak westchnął głęboko i spojrzał w niebo.
-Chyba się rozstaną. Wiesz, już ponad miesiąc jesteśmy w trasie, a oni tylko rozmawiają przez telefon. Nie chcę jej osądzać, ale chyba kogoś poznała, może już go zdradziła. Gdyby chciała, to by pojechała z nim. Ty tak zrobiłaś i jest między nami dobrze. Ona i tak siedzi tylko w domu, więc w czym problem? Rozmawiają teraz, bo Emerson raczej nie pozwoli jej tak szybko odejść bez wyjaśnienia.- streścił mi tą historię. Było mi szkoda chłopaka, bo zawsze był taki wpatrzony w Shy i miałam wrażenie, że to przetrwa.
-Musimy zobaczyć, co zrobi Em. Trzeba go wspierać w każdej decyzji, a z nią zawsze można porozmawiać na osobności, jeśli go skrzywdzi.- pogłaskałam go po ramieniu. Uwielbiałam to, jak oni się o siebie martwią.
-Kończ palić i wracamy do środka. Muszę dopilnować, żeby Seb nie znalazł alkoholu przed ostatnią piosenką. Znowu zacznie śpiewać za mnie, a trochę szkoda mi tych ludzi. Zapłacili za to.- zażartował z brata. Zgasiłam papierosa i poszłam za chłopakiem. Na szczęście Sebastian był tam, gdzie go zostawiliśmy. Do tego obok niego siedział Emerson z Shy.
-Cześć Shy.- przywitałam się z dziewczyną z uśmiechem, który odwzajemniła. Zauważyłam, że trzymali się za ręce z brunetem, więc chyba nie było tak źle, jak zakładał Rem.
-Wchodzimy na scenę! Ostatnia piosenka i jesteśmy wolni aż na dwa dni!- zachęcił braci okrzykiem Danzig, po czym pobiegł w stronę sceny. Emerson zaśmiał się i udał się za nim. Remmy spojrzał jeszcze na dziewczynę brata, zanim skierował krok na scenę.
-Remington!- zawołałam go, zanim zniknął z mojego pola widzenia. Chłopak odwrócił się zaskoczony.- Połamania mikrofonu!- nie miało to sensu, ale sprawiło, że się uśmiechnął. Zostałyśmy teraz z czarnowłosą same. Już to wydawało się niezręczne.
-Widziałam to spojrzenie. Pewnie już ma mnie za najgorszą dziewczynę na świecie. Maggie, nie zrobiłam nic złego przez cały ten czas. Kocham Emerson'a i cholernie mi go brakuje w mieście. Nie mogę tak jak ty być z nimi na każdym koncercie. Zaczęłam pracę pod koniec czerwca i testują moje możliwości i chęci prawie każdego dnia. Polubiłam to zajęcie i jestem w kropce, bo muszę wybierać między pracą a miłością.- miałam wrażenie, że Shy zaraz się rozpłacze, więc czym prędzej usiadłam obok niej i przytuliłam do siebie.
-Nie musisz wybierać. Przecież Em Cię kocha, a trasa nie potrwa długo. Zostało kilkanaście dni i odzyskasz go. Bądź silna i czekaj. Posłuchaj, mu też nie jest łatwo. Widzę, jak po rozmowie z tobą nagle traci chęci i jest taki przygaszony. Tęskni za tobą i pewnie odlicza dni do powrotu.- starałam się podtrzymać ją na duchu. Tak bardzo do siebie pasowali, że ich zerwanie wydawało się czymś nierealnym.
-Jutro muszę wracać do domu, a czeka mnie jeszcze rozmowa z chłopakiem. Mój przyjazd miał zakończyć wszystko, ale chyba nie potrafię z niego zrezygnować Maggie. Jest moją drugą połówką.- widziałam radość w jej oczach, gdy o tym mówiła.
-Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.- powiedziałam z uśmiechem. Lubiłam tą dziewczynę i nie potrafiłam tego ukryć.
***
Po koncercie Emerson i Shy zniknęli na mieście. Mieli dla siebie tylko jedną noc, więc pozwoliliśmy im z tego skorzystać. Sebastian wyszedł do chłopaków z Black Veil Brides z trzeba butelkami alkoholu, więc będzie długo wracał do busa. Remmy siedział ze mną na kanapie i szukał filmu na telefonie.
-Nadal jesteś blada i masz zimne ręce. Minęło już kilka dni i to chyba powinno minąć. Może mam poszukać jakiegoś lekarza? Dobrze się czujesz?- patrzył mi prosto w oczy, co było krępujące.
-Wszystko jest okej Leith. Może to przez ciśnienie, albo ciągle zmiany miejsca pobytu. Ludzie różnie na to reagują.- skłamałam. Chłopak objął mnie ramieniem i wrócił do netflixa.
-Ale zrobił ci się drugi podbródek od tego braku ruchu. Sebastian ciągle biega sam.- pogłaskał mnie po brodzie, za co dostał łokciem w żebra.
-Wybieraj ten film Remington'ie Kropp, bo za chwilę będziesz go oglądał w samotności.- doskonale wiedziałam, że nie lubił, gdy mówiłam do niego po nazwisku. Czekałam mniej niż minutę i nagle film już leciał w jego telefonie. Na każdego jest jakiś sposób.
-Nie mów już tak do mnie.- odezwał się nagle obrażony. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Wyglądał jak małe dziecko z tymi podkurczonymi nogami i smutną miną.
-To przestań wypominać mi wagę. Wiem, co to lustro i do czego służy, więc widzę wszystko.- droczyłam się z nim. Remmy oparł głowę na moim ramieniu.
-I tak mi się podobasz. Nawet lepiej ci z tymi kilkoma kilogramami więcej.- Chyba chciał mnie pocieszyć, ale mistrzem w tym nie był.
-Zawsze chciałam to usłyszeć głupku.- pocałowałam go w czubek głowy i wróciłam do oglądania. Nie minęła połowa filmu, a już zaczęło mi przeszkadzać jego chrapanie. Robił to prawie za każdym razem, przez co podczas śniadania musiałam mu opowiadać zakończenie.
-Halo halo moi mili! Śpicie już? Bo ja tylko przyszedłem po coś do picia i wracam dalej się bawić!- ciszę przerwał Seb, który tanecznym krokiem przyszedł uzupełnić zapasy.
-A co byś zrobił, gdybym właśnie pieprzył się na tej kanapie?- zapytał zdenerwowany Remington, którego obudziły krzyki brata.
-Pewnie bym łączył się z tobą w bólu, że znowu musisz to robić w pojedynkę zamiast z jakąś dziewczyną.- dogryzł mu.
-Nie żyjesz Danzig. Obyś potrafił szybko biegać w takim stanie.- Nie zdążyłam nawet złapać go za rękę, a już poderwał się i biegł za Sebastian'em. Na szczęście skierowali się w stronę wyjścia z busa, więc nie zniszczą niczego na swojej drodze.
-A im co odbiło?- zapytał Emerson, który właśnie wrócił ze spaceru ze swoją dziewczyną.
-Coś o pieprzeniu w samotności na kanapie.- wzruszyłam ramionami.
-Czyli to, co zawsze. Idziesz z nami na sushi? Ponoć mają tutaj jedną z najlepszych restauracji. Chcieliśmy zabrać was wszystkich, ale nie będę ganiał za tymi idiotami.- zaproponował, co bardzo mi się spodobało.- Nie przebieraj się, bierzemy na wynos.- puścił do mnie oczko.
CZYTASZ
Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington Leith
Hayran KurguJedna dziewczyna, która pragnie dobra zbyt mocno. Jeden chłopak, który żyje we własnym cieniu. Dwie zagubione dusze, które łączy okno niekoniecznie na świat. Trzech mężczyzn, których nie sposób nie zauważyć. Wiele problemów, smutku i łez. Kilka pró...