18.

316 35 7
                                    

-Jakie masz zimne ręce! Pokaż.- chwycił mnie za dłonie Remington i przyłożył je sobie do czoła.- Przydają się niestety.- dodał zmachany. Nie dało się ukryć faktu, że po występie był cały mokry.

-Puść ją chociaż na chwilę. Ja bym nie wytrzymał z takim wrzodem na dupie.- skomentował jego zachowanie Sebastian. Musieli posłać sobie te złowrogie spojrzenia.

-Daj mu spokój Seb. Gdzie jest Emerson?- zapytałam. Zawsze wracali całą trójką i coś mi tu nie pasowało.

-Rozmawia z Shy.- odparł niechętnie Remmy. Miał coś niepokojącego w spojrzeniu, co mnie zmartwiło.- Chodź zapalić.- oznaczało to, że przy okazji o wszystkim mi opowie.

-Dzięki, że pytacie, ale ja nie palę. Poczekam tu na was, nie martwcie się.- wtrącił się ironicznie Danzig. Zignorowaliśmy go i wyszliśmy za budynek. Leith poczęstował mnie papierosem i oparł się o ścianę.

-O co chodzi Remmy? Widzę po tobie, że nie jesteś zadowolony z jej wizyty tutaj.- rozpoczęłam temat. Chłopak westchnął głęboko i spojrzał w niebo.

-Chyba się rozstaną. Wiesz, już ponad miesiąc jesteśmy w trasie, a oni tylko rozmawiają przez telefon. Nie chcę jej osądzać, ale chyba kogoś poznała, może już go zdradziła. Gdyby chciała, to by pojechała z nim. Ty tak zrobiłaś i jest między nami dobrze. Ona i tak siedzi tylko w domu, więc w czym problem? Rozmawiają teraz, bo Emerson raczej nie pozwoli jej tak szybko odejść bez wyjaśnienia.- streścił mi tą historię. Było mi szkoda chłopaka, bo zawsze był taki wpatrzony w Shy i miałam wrażenie, że to przetrwa.

-Musimy zobaczyć, co zrobi Em. Trzeba go wspierać w każdej decyzji, a z nią zawsze można porozmawiać na osobności, jeśli go skrzywdzi.- pogłaskałam go po ramieniu. Uwielbiałam to, jak oni się o siebie martwią.

-Kończ palić i wracamy do środka. Muszę dopilnować, żeby Seb nie znalazł alkoholu przed ostatnią piosenką. Znowu zacznie śpiewać za mnie, a trochę szkoda mi tych ludzi. Zapłacili za to.- zażartował z brata. Zgasiłam papierosa i poszłam za chłopakiem. Na szczęście Sebastian był tam, gdzie go zostawiliśmy. Do tego obok niego siedział Emerson z Shy.

-Cześć Shy.- przywitałam się z dziewczyną z uśmiechem, który odwzajemniła. Zauważyłam, że trzymali się za ręce z brunetem, więc chyba nie było tak źle, jak zakładał Rem.

-Wchodzimy na scenę! Ostatnia piosenka i jesteśmy wolni aż na dwa dni!- zachęcił braci okrzykiem Danzig, po czym pobiegł w stronę sceny. Emerson zaśmiał się i udał się za nim. Remmy spojrzał jeszcze na dziewczynę brata, zanim skierował krok na scenę.

-Remington!- zawołałam go, zanim zniknął z mojego pola widzenia. Chłopak odwrócił się zaskoczony.- Połamania mikrofonu!- nie miało to sensu, ale sprawiło, że się uśmiechnął.  Zostałyśmy teraz z czarnowłosą same. Już to wydawało się niezręczne.

-Widziałam to spojrzenie. Pewnie już ma mnie za najgorszą dziewczynę na świecie. Maggie, nie zrobiłam nic złego przez cały ten czas. Kocham Emerson'a i cholernie mi go brakuje w mieście. Nie mogę tak jak ty być z nimi na każdym koncercie. Zaczęłam pracę pod koniec czerwca i testują moje możliwości i chęci prawie każdego dnia. Polubiłam to zajęcie i jestem w kropce, bo muszę wybierać między pracą a miłością.- miałam wrażenie, że Shy zaraz się rozpłacze, więc czym prędzej usiadłam obok niej i przytuliłam do siebie.

-Nie musisz wybierać. Przecież Em Cię kocha, a trasa nie potrwa długo. Zostało kilkanaście dni i odzyskasz go. Bądź silna i czekaj. Posłuchaj, mu też nie jest łatwo. Widzę, jak po rozmowie z tobą nagle traci chęci i jest taki przygaszony. Tęskni za tobą i pewnie odlicza dni do powrotu.- starałam się podtrzymać ją na duchu. Tak bardzo do siebie pasowali, że ich zerwanie wydawało się czymś nierealnym.

-Jutro muszę wracać do domu, a czeka mnie jeszcze rozmowa z chłopakiem. Mój przyjazd miał zakończyć wszystko, ale chyba nie potrafię z niego zrezygnować Maggie. Jest moją drugą połówką.- widziałam radość w jej oczach, gdy o tym mówiła.

-Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.- powiedziałam z uśmiechem. Lubiłam tą dziewczynę i nie potrafiłam tego ukryć.

***

Po koncercie Emerson i Shy zniknęli na mieście. Mieli dla siebie tylko jedną noc, więc pozwoliliśmy im z tego skorzystać. Sebastian wyszedł do chłopaków z Black Veil Brides z trzeba butelkami alkoholu, więc będzie długo wracał do busa. Remmy siedział ze mną na kanapie i szukał filmu na telefonie.

-Nadal jesteś blada i masz zimne ręce. Minęło już kilka dni i to chyba powinno minąć. Może mam poszukać jakiegoś lekarza? Dobrze się czujesz?- patrzył mi prosto w oczy, co było krępujące.

-Wszystko jest okej Leith. Może to przez ciśnienie, albo ciągle zmiany miejsca pobytu. Ludzie różnie na to reagują.- skłamałam. Chłopak objął mnie ramieniem i wrócił do netflixa.

-Ale zrobił ci się drugi podbródek od tego braku ruchu. Sebastian ciągle biega sam.- pogłaskał mnie po brodzie, za co dostał łokciem w żebra.

-Wybieraj ten film Remington'ie Kropp, bo za chwilę będziesz go oglądał w samotności.- doskonale wiedziałam, że nie lubił, gdy mówiłam do niego po nazwisku. Czekałam mniej niż minutę i nagle film już leciał w jego telefonie. Na każdego jest jakiś sposób.

-Nie mów już tak do mnie.- odezwał się nagle obrażony. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Wyglądał jak małe dziecko z tymi podkurczonymi nogami i smutną miną.

-To przestań wypominać mi wagę. Wiem, co to lustro i do czego służy, więc widzę wszystko.- droczyłam się z nim. Remmy oparł głowę na moim ramieniu.

-I tak mi się podobasz. Nawet lepiej ci z tymi kilkoma kilogramami więcej.- Chyba chciał mnie pocieszyć, ale mistrzem w tym nie był.

-Zawsze chciałam to usłyszeć głupku.- pocałowałam go w czubek głowy i wróciłam do oglądania. Nie minęła połowa filmu, a już zaczęło mi przeszkadzać jego chrapanie. Robił to prawie za każdym razem, przez co podczas śniadania musiałam mu opowiadać zakończenie.

-Halo halo moi mili! Śpicie już? Bo ja tylko przyszedłem po coś do picia i wracam dalej się bawić!- ciszę przerwał Seb, który tanecznym krokiem przyszedł uzupełnić zapasy.

-A co byś zrobił, gdybym właśnie pieprzył się na tej kanapie?- zapytał zdenerwowany Remington, którego obudziły krzyki brata.

-Pewnie bym łączył się z tobą w bólu, że znowu musisz to robić w pojedynkę zamiast z jakąś dziewczyną.- dogryzł mu.

-Nie żyjesz Danzig. Obyś potrafił szybko biegać w takim stanie.- Nie zdążyłam nawet złapać go za rękę, a już poderwał się i biegł za Sebastian'em. Na szczęście skierowali się w stronę wyjścia z busa, więc nie zniszczą niczego na swojej drodze.

-A im co odbiło?- zapytał Emerson, który właśnie wrócił ze spaceru ze swoją dziewczyną.

-Coś o pieprzeniu w samotności na kanapie.- wzruszyłam ramionami.

-Czyli to, co zawsze. Idziesz z nami na sushi? Ponoć mają tutaj jedną z najlepszych restauracji. Chcieliśmy zabrać was wszystkich, ale nie będę ganiał za tymi idiotami.- zaproponował, co bardzo mi się spodobało.- Nie przebieraj się, bierzemy na wynos.- puścił do mnie oczko.

Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington LeithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz