Lonely 10

118 15 1
                                    

Zostałem z rodziną trochę ponad tydzień. Nie spieszyło mi się do powrotu, a oni nie wyganiali mnie. Nie mogłem siedzieć tam jednak zbyt długo, bo bym się przyzwyczaił. Pożyczyłem trochę pieniędzy, aby opłacić mieszkanie, dopóki czegoś nie znajdę. Widziałem, że mama z trudem wypuściła mnie z domu po raz kolejny. Rozumiem ją, jej obawy. Obiecałem, że tym razem będzie inaczej. Zacznę dzwonić, zaproszę ją do siebie, aby zobaczyła mieszkanie. Cieszyła się, chociaż miała łzy w oczach. Nawet Sebastian był zawiedziony z tego powodu. Dobrze się bawiliśmy, jak za dawnych czasów. Powolnym krokiem przemierzałem miasto ze swoją torbą i plecakiem, który zabrałem z domu rodzinnego. Na uszach miałem słuchawki, a w dłoni papierosa. Przeskakiwałem przez schody na klatce, aż dotarłem do siebie.

Zamknąłem za sobą drzwi od domu i rozejrzałem się. Na korytarzu po prawej stronie znajdował się czarny regał na buty. Stały na nim moje czarne conversy, glany, japonki. Vansy w kratkę miałem na sobie. Brakowało adidasów Maggie, trampek w kwiaty i białych martensów. Tuż obok stały drzwi do pracowni. Tam mieściła się drukarnia oraz białe biurko z laptopem. Wracając do korytarza. Po lewej stronie stał metalowy wieszak na kurtki, ale tym razem nie był zapełniony swetrami dziewczyny. Mieściła się tam moja skórzana kurtka. Drzwi po prawej stronie prowadziły do sypialni. Nie była duża, udało mi się upchać tam dwuosobowe łóżko, które nie miało ozdobnych poduszek i pluszaków. Do tego regał, na którym brakowało książek Mag, za to było kilka moich płyt CD. Na całej długości ściany stała szafa z przesuwanymi drzwiami z lustrem. Było w niej jeszcze sporo wolnego miejsca. Zaraz obok sypialni miałem łazienkę, w której zmieściła się nawet wanna. Półka nad umywalką była praktycznie pusta. Stał tu mój kubek na szczoteczkę, pasta do zębów i kilka kosmetyków do makijażu, których używałem. Nic szczególnego. Po tej samej stronie korytarza były jeszcze jedne drzwi, które prowadziły do kuchni. Nie było roślinek, a wszystkie talerze i garnki co chwilę zmieniały miejsce. Największa szafka była pusta i czekała na zapełnienie czymkolwiek. Ostatnim pomieszczeniem był salonik naprzeciwko kuchni. Na środku stała czerwona kanapa, szklany stolik do kawy, na którym nigdy nie leżała książka z zakładką. Nie było tam telewizora, jedynie stała komoda, nad którą miał on zawisnąć w przyszłości. W rogu postawiłem swoją gitarę. Czasami wieczorem siadałem na kanapie i grałem ulubione piosenki. Nigdy ich nie śpiewałem. Pokój posiadał też niewielki balkon z jednym krzesłem i okrągłym stolikiem. Wychodziłem tam tylko zapalić. Mieszkanie nie było duże, ale było moje. Powoli stworzę tu nowe życie.

Pustka nie była już taka uciążliwa. Bardzo długo walczyłem i upadałem, podnosiłem się i powracałem na kolana. Po tak długim czasie mogę odetchnąć z ulgą. Rzuciłem torbę i plecak na łóżko w sypialni i poszedłem zapalić. Słońce świeciło mi prosto w twarz, co spowodowały lekki uśmiech na mojej twarzy. Mam 22 lata, brak pracy, mieszkanie na utrzymaniu i pewien plan do zrealizowania. Z niecierpliwością rozglądałem się po ludziach, którzy spacerowali po chodniku. Jedna postać przyciągnęła moją uwagę. Chłopak był wysoki. Miał na sobie czarne rurki, bluzę z kapturem, który przysłaniał mu twarz. Do tego okulary przeciwsłoneczne i papierosa w ustach. Wszedł do mojej klatki, więc straciłem go z pola widzenia. Zgasiłem niedopałek i wróciłem do środka. W tej chwili rozległo się pukanie.

-Mało brakowało, a bym cię nie poznał.- zażartowałem i wpuściłem go do środka. Przytuliłem go na powitanie i zaprosiłem do salonu. 

-Bałem się, że ktoś mnie rozpozna i utknę w połowie drogi. Wszystkie miejsca parkingowe w okolicy były zajęte i musiałem kawałek się przejść.- wyjaśnił czarnowłosy, po czym usiadł na kanapie.- Ładnie masz tutaj, tak skromnie, po męsku.- szturchnął mnie.- Więc co to za plan?- przeszedł do konkretów.

-Na początku chciałem przeprosić, że tak cię unikałem Andy. Chyba dopiero teraz jestem w stanie normalnie żyć.- odparłem. Biersack pokiwał głową ze zrozumieniem.

-Wiem coś o tym. Nie chciałem naciskać, ale martwiłem się o ciebie. Cieszę się, że zadzwoniłeś i to z konkretnym pomysłem. Chętnie pomogę, tylko podaj szczegóły. Jestem ciekaw.- kontynuował.

-Byłem kilka dni w domu i rozmawiałem z braćmi. Okazuje się, że nasza wspólna trasa bardzo im się podobała i z chęcią by robili dalej coś w tym kierunku. Pomyślałem, że może jest szansa, żebyśmy nagrali kilka naszych kawałków i wydali jakąś płytę. Możemy pokryć wszystkie koszty, jeśli nie znajdzie się nikt chętny. Masz w tym doświadczenie, więc może znasz kogoś, kto przygarnie Palaye Royale.- było mi trochę głupio, gdy o to prosiłem. Andy spojrzał na mnie i rzez chwilę nic nie mówił.

-Właściwie to znam kogoś takiego. Andy Biersack, spoko gość.- zaśmiał się.- Jeśli obiecasz mi, że będziesz dalej pisał i nie zrezygnujecie po chwili, to jestem w stanie podpisać z wami kontrakt. Może nawet powtórzymy trasę w przyszłym roku.- uśmiechnął się szeroko. Otworzyłem usta, bo czegoś takiego się nie spodziewałem. Musiałem wyglądać zabawnie, bo chłopak zamknął mi szczękę.

-Nie wiem, co powiedzieć. Nie spodziewałem się tego. Kilka dni się zastanawiałem czy powinienem do Ciebie zadzwonić.- wyjaśniłem w skrócie.

- No pewnie, że powinieneś! Możesz na mnie liczyć w każdej kwestii. Jesteś dla mnie jak członek rodziny.- objął mnie delikatnie, jakby się zastanawiał, czy ma do tego prawo.

-Napijesz się czegoś? Dopiero wróciłem i marzę o kawie.- zaśmiałem się.

- Nie chcę zabierać Ci czasu. Może już będę się zbierał.- wstał z kanapy.

-Jeśli nie masz planów, to z chęcią spędzę z Tobą trochę czasu.- w mojej głowie brzmiało to znacznie lepiej.

-W takim razie poproszę czarną z łyżeczką cukru.- powiedział bardzo oficjalnie. W czasie gdy robiłem nam kawę, Biersack oglądał mieszkanie. Nie przeszkadzało mi to, kazałem mu czuć się jak u siebie.- Poważnie, fajne to mieszkanie. Widać, że jeszcze nie jest dokończone, bo brakuje tutaj cząstki Ciebie. U nas jest pełno zdjęć, nagród, wspomnień z koncertów. Wszystko w swoim czasie, dorobisz się i tego.- poklepał mnie po ramieniu i sięgnął po kubek.

-Wynajmuję je, więc nie przywiązywałem do tego wagi.- wzruszyłem ramionami. Andy pokiwał głowa i wziął pierwszego łyka.

-Miałem powiedzieć na wejściu. Fajny kolor włosów. Też zastanawiałem się nad blondem, ale czy będzie mi to pasowało.- zaśmiał się.

-Ciężko będzie pozbyć się tej czerni. Zapalimy?- zaproponowałem. Ze względu na ładną pogodę, resztę czasu spędziliśmy na balkonie. Rozmawialiśmy głównie o płycie. Biersack podrzucił kilka pomysłów i opisał, jak wyglądają etapy tworzenia jej. Słuchałem go uważnie i z ciekawością. Obiecałem, że wszystko przekażę rodzeństwu, gdy tylko Andy wyjdzie. Ani razu nie wspomniał o Maggie, za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Wiem, że akurat z nim zawsze mogę poruszyć ten temat. Nawet jeśli dla obojga jest on trudny.

Nie sprawdzałam błędów, więc z góry was przepraszam. Jutro pojawi się epilog i pożegnamy postacie.

Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington LeithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz