Lonely 6

158 17 3
                                    

Od rana myłem okna, układałem ubrania i odkurzałem. Chciałem, żeby mieszkanie wyglądało na czyste, nawet jeśli zazwyczaj takie nie jest. Mag pojechała do swoich rodziców, bo od dłuższego czasu się o to upominali. Nie miałem nic przeciwko, skoro sam będę miał gościa. Właściwie to cieszyłem się, że będę z chłopakiem sam. Z Maggie spędzę jeszcze sporo czasu. Po takim wysiłku wziąłem długi prysznic. Miałem jeszcze sporo czasu do przyjazdu brata. Specjalnie wstałem z samego rana, by ogarnąć wszystko na spokojnie. Z mokrymi włosami wyszedłem z łazienki i udałem się do kuchni, by zaparzyć kawę.

-Zrób mi też, ale taką słabą.- usłyszałem za plecami. Z przerażenia prawie podskoczyłem.- I następnym razem zamykaj drzwi na klucz.- zaśmiał się Emerson i rozłożył ręce, abym go przytulił.

-Suka.- prychnąłem i wpadłem mu w ramiona.- Miałeś być później!- zauważyłem i klepnąłem go mocniej w plecy. Em jęknął cicho i odepchnął mnie od siebie.

-Pomyślałem, że się ucieszysz kretynie. Zamiast tego jeszcze mi się oberwało. Zrób mi kawę.- machnął ręką i wyszedł z pomieszczenia. Z uśmiechem na twarzy przygotowałem dwa kubki i po kilku minutach poszedłem szukać bruneta. Leżał na kanapie i gapił się w sufit.

-Świetnie się składa, że jesteś. Na jutro muszę spakować zamówienia ze strony. Będziesz idealnym pomocnikiem.- podałem mu kubek, gdy podniósł się do pozycji siedzącej.- Dam ci twoje własne nożyczki.- zażartowałem, na co skrzywił się.

-Przejdę do konkretów już na początku, bo nie mam zamiaru udawać, ani kłamać. Mama już od dawna kazała któremuś z nas cię odwiedzić, ale przekonaliśmy ją, że musisz sam tego chcieć. Dlatego nikt z nas się nie wpraszał, jedynie czasami do ciebie pisaliśmy. Ucieszyłem się, gdy mi to zaproponowałeś, bo jeśli mam być szczery, to twoje największe osiągnięcie w ostatnim czasie. Wiem, że tego nie lubisz, ale martwimy się, jesteśmy twoją rodziną. Nawet jeśli nie jest kolorowo.- upił łyk kawy, ale natychmiast tego pożałował. Wciąż byłą gorąca.- Wredota. Wracając, rozumiemy, że potrzebujesz czasu, nikt z nas nie naciska. Chcę tylko przypomnieć, że jeśli znudzą ci się rozmowy z psychologami, to możesz porozmawiać ze mną. Chyba z całej trójki zrozumiem cię najlepiej. Jeśli zdecydujesz odezwać się do kogoś innego, nie mam z tym problemu. Moim marzeniem jest, by wszystko wróciło do normy. To trudne, cholernie trudne. Sam faszerowałem się lekami i jestem wdzięczny, że już nie muszę tego robić. Domyślam się, że tobie jest znacznie ciężej, stąd ta wyrozumiałość. Mama zgodziła się puścić cię wolno, ale chyba rozumiesz, co przeżywa. Już kilka razy patrzyła jak upadasz, niszczyło ją to, ale była przy tobie. Teraz odebrałeś jej tą możliwość. Nie widzi, gdy padasz, nie widzi też, gdy się podnosisz. Wszystko jej ucieka, dlatego jest taka nadopiekuńcza. Przez brak udziału czuje się zagubiona, bo nie ma informacji, nawet tych najgorszych. Rozumiesz?- otworzyłem usta, by odpowiedzieć.- Nie przerywaj mi teraz. Zostanę tutaj tak długo, jak będziesz chciał na mnie patrzeć. Jeśli wywalisz mnie na wycieraczkę już jutro, to jakoś sobie poradzę. Istotnym pytaniem jest, jak chcesz się zachowywać? Nie wiem, na jakim jesteś etapie, bo to sprawa indywidualna. Jeśli chcesz siedzieć w rozpaczy, rozmawiać o wszystkich emocjach, to zrobię to z tobą. Jeśli chcesz się wygłupiać, dobrze bawić i na chwilę zapomnieć, postaram się pomóc. Muszę tylko wiedzieć, jak się zachowywać, na co uważać. Teraz możesz mówić.- oparł się wygodnie i zaczął pić. To była chyba najdłuższa wypowiedź chłopaka, więc potrzebowałem chwili, by ją przyswoić.

-Chcę spędzić miło czas z młodszym bratem. To wszystko. Nie potrafię wymienić ci rzeczy, których nie chcę robić, czy o których nie chcę słyszeć. Nie lubię takiej sztucznej atmosfery. Znasz mnie, będziesz wiedział, kiedy przestać i kiedy kontynuować. Zdam się na twój instynkt. Nie obrażę się, jeśli stanie się coś niemiłego. Muszę mierzyć się ze wszystkim. Zmęczyło mnie udawanie, chcę zacząć żyć Em.- mówiąc to, ani razu nie spojrzałem w jego stronę. Obserwowałem pianę z kawy, taki ze mnie odważny typ.

-Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy. Mam chyba dwie butelki whisky w torbie.- zaśmiał się.- picie z Sebastianem to nie picie, tylko wyścigi. Liczyłem, że z tobą będzie inaczej. O! Chciałbym też, żebyś pokazał mi, jak działa drukarnia. Obiecałem mamie koszulkę z naszym zdjęciem z dzieciństwa.- zmarszczył brwi.

-Tylko nie to z drewnianym wózkiem.- spojrzałem na niego przestraszony. Chłopak zrobił wielkie oczy i zakrył usta dłonią.

-To z drewnianym wózkiem.- potwierdził i wybuchnął śmiechem.- Mama spakowała mi też pudełko ciasteczek z Nutellą, które upiekła.- przypomniał sobie nagle.

-Idealne do whisky.- stwierdziłem.- Dom Biersack'ów nadal stoi pusty?- ciekawiło mnie to od dłuższego czasu, ale nie miałem odwagi się zapytać. Teraz albo nigdy.

-Eee słyszałem, że kilka rodzin go oglądało. Nie zauważyłem, żeby ktoś się wprowadzał, więc raczej nadal jest na sprzedaż. Dla twojej wiadomości Sebastian pozbył się tego koszyczka między waszymi oknami. Jest teraz na strychu.- mówił to spokojnie, jakby się czegoś bał. Wiedziałem, że rodzice dziewczyny wyprowadzili się chwilę po wakacjach. To była zwykła ciekawość.

-Jak ci idą studia?- szybko zmieniłem temat. Strategia obronna.- Lucy uczy się tutaj, chyba poszła na coś związanego z psychologią? Nie jestem pewien, a nazwa kierunku wyleciała mi z głowy.- przeczesałem włosy dłonią i rozsiadłem wygodniej.

-Resocjalizacja. Pisałem z nią jakoś pod koniec roku i trochę o tym opowiadała. Złożyłem papiery, ale nie rozpocząłem nauki. Przez to zamieszanie z lekami nie czułem się wystarczająco silny. Może spróbuję w tym roku, jeśli nic nie zmieni mi planów. Studia nie zając.- szturchnął mnie łokciem, aż prawie oblałem się kawą. Posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie. Wszyscy musieliśmy przełożyć lub zmienić swoje plany, nie mieliśmy na to dużego wpływu.

-Zazdroszczę ci tego, że masz na siebie jakiś plan. Sam utknąłem w miejscu i walczę z tym od tak dawna, że zaczynam się przyzwyczajać. Studia nie są dla mnie, nawet nie skończyłem szkoły. Co takiego mam robić?- rozłożyłem ręce w geście poddania się. Emerson zastanawiał się chwilę i badał wzrokiem pokój, w którym siedzieliśmy.

-Nie chcę wyjść na sukinsyna, ale dobrze ci idzie z koszulkami. Co prawda moim zdaniem lepiej szło na scenie. Gdybyś się kiedyś zdecydował na powrót do tego, wiesz gdzie nas szukać.- wzruszył ramionami. Jeszcze miesiąc temu bym się zdenerwował przez to, co powiedział. Ze zdziwieniem doszedłem do wniosku, że już mnie to tak nie boli.

-Co do koszulek, to kończ kawę i pokaże ci tę magiczną maszynę. Przy okazji przygotujemy coś do wysyłki.- podniosłem się w pośpiechu i poszedłem odnieść kubek.- I weź whisky!- krzyknąłem do niego z korytarza. Nie chciało mi się zmywać, więc po chwili byłem już w swojej pracowni.

-Pozwoliłem sobie włączyć płytę Lil Peep'a. Może rozkręcimy najlepszą dwuosobową imprezę w tym mieście.- zdjął kapelusz, po czym położył go na biurku.- Proponuję zacząć od koszulki dla mamy. Jeśli coś mi nie wyjdzie to po pierwsze, ona się nie obrazi, bo się starałem. Po drugie, będzie to dla nas koło ratunkowe. Już widzę, jak pojawia się w niej w miejscu publicznym albo na jakiejś uroczystości. To genialny pomysł Remington, musisz się zgodzić.- położył mi rękę na ramieniu.

-Sam bym nie wpadł na lepszy bracie. Do dzieła!- wziąłem od niego butelkę i pozbyłem się korka.- Bez szklanek?- zapytałem dla pewności.

-Twoje zdrowie.- zaśmiał się. Wzniosłem toast za pierwszą koszulkę Emerson'a i upiłem łyk.- Brałeś dzisiaj tabletki?- przerwał mi z przerażeniem w oczach.

-Zapomniałem przez to mycie okien.- dopiero teraz to do mnie dotarło.- Coś mi się teraz stanie? Jeszcze nigdy nie przeżyłem dnia bez leków.- odłożyłem butelkę i obserwowałem chłopaka. Nie miałem pojęcia, co zrobić.

-Uspokój się. Nie bierz dzisiaj. Zaobserwujemy twoje zachowanie i jeśli będzie dobrze, to łykniesz dopiero jutrzejszą dawkę. Pij spokojnie, jej działanie jest już znikome, a po takim czasie i tak mogłeś mieszać leki z alkoholem.- poczęstował się trunkiem i wytarł usta wierzchem dłoni.- Do roboty Rem!- popędził mnie klepnięciem w tyłek.


Dajcie znać, co waszym zdaniem dzieje się w głowie Remka, jestem ciekawa podejrzeń...

Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington LeithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz