Emerson został ze mną cały weekend. Pomógł w przygotowaniu zamówień i poznał Dominic'a, który jak zawsze zapalił z nami na balkonie. Stało to się już zwyczajem, z którym nie walczyłem. Chyba go polubiłem. Obiecałem bratu, że odwiedzę ich, gdy będę czuł się na tyle dobrze. Minęło już kilka dni, odkąd Maggie wróciła od rodziców. Nie powiedziała nic szczególnego, poza tym, że wszystko u nich okej. Zamówiłem pizzę na obiad i usiadłem z nią przy stole w salonie. Chciałem objąć ją ramieniem, przytulić, zanim zaczniemy jeść. Jednak odsunęła się bez słowa.
-O co ci chodzi? Nie pamiętam już, jak to jest poczuć cię blisko, tak długo ode mnie uciekasz. Coś się stało? Zrobiłem coś źle? Powiedz mi, bo zwariuję!- moim zachowaniem kierowały nerwy, które dusiłem w sobie od przeprowadzki. Wiedziałem, że kiedyś wybuchnę.
-Nie podnoś na mnie głosu, to po pierwsze. Nie możesz sobie odpuścić? Ciągasz mnie za sobą wszędzie, jakbyś nie potrafił dać sobie rady sam. Poznaj kogoś. Wyjdź do ludzi. Otwórz się na świat. Nie możesz spędzić młodości zamknięty w domu razem ze mną. To zaczyna przypominać klatkę, nigdy nie będzie tu tej domowej atmosfery. My tego nie stworzymy!- Mag zaczęła kręcić się po pomieszczeniu.- Wiem, że zaczynasz to dostrzegać, ale jesteś taki oporny i odsuwasz od siebie myśl, że kiedyś może mnie zabraknąć. Kiedy to zrozumiesz? Uparty osioł. Pozwól mi odzyskać spokój.- wyjąkała. Wyglądała tak niewinnie w tych jasnych włosach.
-Chciałem cię tylko przytulić, to nie jest dużo. To nawet nie jest jakieś przeraźliwie intymne. Chodzi o zwykłe przytulenie.- tłumaczyłem się tak, jakbym zrobił jej krzywdę samą chęcią.
-Nie dotykaj mnie. Przywyknij do tego.- te słowa wydobyły się z jej ust jak jad. Zniknęła mi z oczu w tej samej chwili, w której chciałem coś dodać. Była inna, a ja nie potrafiłem tego rozgryźć. Gdzie się podziała osoba, która tyle razy ratowała mi tyłek? Gdzie ta dziewczyna, która chciała spędzić ze mną każdą wolną chwilę? Co się stało z kobietą, której czytałem książki przed snem? Którą część życia pominąłem, że spotkała mnie taka niespodziewana zmiana w jej zachowaniu? Musiałem być strasznie ślepy.
Chciałem do kogoś zadzwonić, wyżalić się, opowiedzieć o najdrobniejszych rzeczach, ale nie mogłem. Z pewnymi sprawami musisz sobie poradzić sam. W milczeniu zjadłem dwa kawałki pizzy, po czym założyłem skórzaną kurtkę i wyszedłem z domu. Gdy szukałem mieszkania, ważne było dla mnie posiadanie nawet najmniejszego garażu. Czegokolwiek, gdzie mogę postawić motocykl i nie bać się o niego. Na szczęście w okolicy istniała możliwość wynajmu takiego miejsca. Byłem tam raz, gdy odstawiałem pojazd, więc czułem w sobie coś dziwnego. Niepokój? Nie jestem w stanie tego określić. Ostatni raz jeździłem po zakończeniu trasy, gdy odwiedzałem Maggie. Nie pamiętam tylko, gdzie ona wtedy była. Z trudem założyłem kask na głowę i usiałem na czarnym motocyklu. Przyszła pora na zwiedzenie miasta. To moje pierwsze wyjście, które nie jest wymuszone przez pustą lodówkę, czy też pomoc z noszeniem paczek. Jechałem powoli przed siebie i starałem się zapamiętywać mijające budynki. Emerson pewnie by usiadł na wolnej ławce i zaczął szkicować te najciekawsze. Robił tak w przerwach między koncertowaniem. Czasami siadałem z nim i słuchałem muzyki.
Zatrzymałem się przy lesie, by zapalić. Zdjąłem kask i wyciągnąłem papierosa. Czułem się źle z powodu kłótni, do której doprowadziłem. Nie mogłem ciągle bronić się lekami i kolejną zmniejszoną dawką. Im bliżej jestem pozbycia się tabletek, tym bardziej oddalam się od dziewczyny. Problem musi być we mnie. Zmieniłem się? Zacząłem robić coś, co ją rani? Może zbyt szybko ze sobą zamieszkaliśmy i to nas przerosło. Co prawda podczas trasy spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu, ale to chyba nie było to samo. Do wielu rzeczy trzeba dojrzeć, widocznie to była jedna z nich. Nie mogę nikogo winić. Czym prędzej zgasiłem papierosa i ruszyłem w drogę powrotną.
-Maggie, przepraszam.- rzuciłem już na wejściu. Nie zdążyłem nawet zamknąć za sobą drzwi.- To było nie na miejscu, nie chciałem cię denerwować. Pomyślałem, że może za szybko zaczęliśmy to dorosłe życie. Była to ważna decyzja. W jednej chwili zostawiliśmy rodziny i ruszyliśmy do tak oddalonego miejsca. Nie musimy tu być na siłę. Usiądźmy, porozmawiajmy.- kontynuowałem wypowiedź i zaglądałem do kolejnych pomieszczeń, jednak nie mogłem jej znaleźć.- Wiem, że jesteś zła, ale zachowajmy się jak dorośli i zróbmy coś z tym. Nie mogę każdego dnia spędzać w ten sam sposób, bo zwariuję.- wpadłem na nią w drzwiach od kuchni. Miała długie i brązowe włosy oraz podkrążone oczy.- Co ci się stało?- zapytałem zaskoczony. Nie było mnie może trochę ponad godzinę, a nie kilka lat.
-Brałeś dzisiaj leki?- zapytała zmęczona. Co chwilę łapała się za głowę, jakby coś sprawiało jej ogromny ból. Miała na sobie białą bluzkę z krótkim rękawkiem i czarne legginsy oraz kapcie w kształcie pandy. Nagle i ja poczułem ukłucie w czaszce.
-Nie. Psychiatra powoli mi je odstawia, więc nie łykam ich każdego dnia. Dlaczego o to pytasz? I dlaczego nadal mi nie odpowiedziałaś? Co tu się stało?- podążałem za nią prosto do sypialni. Dziewczyna usiadła na skraju łóżka i przytuliła pluszowego misia.
-Więc to wszystko twoja wina. Przez ciebie tak wyglądam. Zrób coś z tym i przestańmy się oboje męczyć. Chcę już wrócić.- głos jej się łamał, jakby miała za chwilę wybuchnąć płaczem.
-Mała, o czym mówisz? Chcesz wrócić do domu, do rodziców? Przecież ci nie zabronię. Chcę dla ciebie wszystkiego co najlepsze. Nawet jeśli to nie będę ja. Tylko nie płacz.- w takich chwilach nie dość, że łamało mi się serce, to stawałem się miękki. Był to najgorszy widok na świecie.
-Niczego jeszcze nie rozumiesz. Będę tutaj, dopóki będziesz tego chciał. Nie umiem odejść. Nie mogę. Błagam, pozbieraj się wreszcie. Minęło już tyle czasu, wszyscy ruszyli do przodu, a my stoimy w miejscu. Jesteśmy jacyś zacofani. Podążajmy za światem, jest taki piękny. Nie widziałeś jeszcze tylu miejsc, nie przeżyłeś tak wielu rzeczy. Masz głowę pełną pomysłów, wylewają ci się uszami emocje, które od siebie odganiasz. Otwórz oczy i pozwól sobie żyć. Zapisuj to, co czujesz. Do wypadku szło ci to genialnie, cały świat był u twoich stóp. Przestań to od siebie odpychać, skoro zasłużyłeś sobie na całe dobro, jakie jest w stanie dać ci ta planeta i ci ludzie. Zrobisz to dla mnie? Przecież obiecałeś.- ból w jej oczach był nie do wytrzymania. Nie potrafiłem zrozumieć tego, co do mnie mówiła.
CZYTASZ
Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington Leith
FanfictionJedna dziewczyna, która pragnie dobra zbyt mocno. Jeden chłopak, który żyje we własnym cieniu. Dwie zagubione dusze, które łączy okno niekoniecznie na świat. Trzech mężczyzn, których nie sposób nie zauważyć. Wiele problemów, smutku i łez. Kilka pró...