16.

385 42 28
                                    

W ten sposób znalazłam zajęcie moim sąsiadom na początek wakacji. Całymi dniami przesiadywali w garażu i ćwiczyli, by dać z siebie wszystko podczas trasy. Moim zadaniem było przypominanie im o posiłku, co oznaczało zabieranie ich na obiady i kolacje lub przynoszenie gotowych potraw na próby. Przez te dwa tygodnie nie poruszaliśmy z Remingtonem tematu naszej relacji, pochłonęła go praca, co bardzo mnie cieszyło. Oczywiście byłam gotowa na powtórne zaloty ze strony chłopaka. 

Miałam zobaczyć się z chłopakami w południe pod ich domem, by pożegnać się przed wyjazdem i życzyć im sukcesu. Jednak plan był zupełnie inny, gdyż już wcześniej ustaliłam z Andy'm, że będę towarzyszyła im aż do ostatniego występu. Ostatni raz sprawdziłam, czy zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy i poszłam wyściskać rodziców przed odjazdem. Wygramoliłam się z domu z dwoma torbami przed czasem, aby już czekać na chłopców. Niestety mnie uprzedzili, tak bardzo chcieli już ruszyć w trasę.

-Po co ci te wszystkie torby Maggie?- zapytał Emerson, gdy przypadkiem odwrócił się w stronę mojego domu. Remington odrazu podbiegł do mnie i zabrał bagaże, bym nie musiała ich dźwigać.

-Chyba zapomniałam wam powiedzieć, że też zostałam zaproszona na kilka koncertów. Zupełnie wyleciało mi z głowy.- powiedziałam to w taki sposób, aby zrozumieli iluzję. Widziałam, że sprawiło im to radość, bo cieszyli się do mnie jak idioci. W tej chwili podjechał bus, w którym spędzimy prawdopodobnie większą część wakacji. Z moim bratem zobaczymy sie dopiero wieczorem, gdy dojedziemy na miejsce. Mężczyzna, który przedstawił się jako Bob, pomógł nam zapakować rzeczy i wpuścił do środka.

-Nadal nie mogę uwierzyć, że wystąpimy na scenie i to z Andy'm!- wykrzyczał Sebastian, który nie wyglądał na całkowicie trzeźwego. Z opowieści Emersona wiem, że to widok, do którego muszę się przyzwyczaić. 

-Mag, będziesz dzieliła autokar z nami czy z bratem?- zapytał nagle Remmy, który siedział w prowizorycznej kuchni i zajadał się ciastkami. Wzbudziło to też zainteresowanie reszty pasażerów. Spojrzałam na nich i wzruszyłam ramionami.

-Tego tematu nie przerobiłam. W sumie jest mi to obojętne, więc będę spała tam, gdzie mnie ułożą. Nie wiem, czy Andy zostawi mnie z trzema facetami, chociaż po jego ostatnich wybrykach bym się tego spodziewała.- nawiązałam do ostatniej rozmowy przy rodzinnym stole. Sebastian spojrzał znacząco na Emersona, co wcale mi się nie spodobało.

-Dla mnie to nawet lepiej, będziemy spędzali razem prawie całe dnie.- uśmiechnął się czarnowłosny. Odwzajemniłam gest i wyciągnęłam z torby nową książkę. Emerson zaśmiał się, gdy to zobaczył, ale nic nie skomentował. Sam zabrał swoje rzeczy i poszedł się zamknąć w pryczy. Sebastian zniknął w innej części pojazdu i w taki sposób miałam chwilę dla siebie. No prawie, bo nadal siedział tu Rem, ale o dziwo był całkiem spokojny. Do momentu, w którym zaczął kręcić się w kółko i grzebać w każdej możliwej szafce oraz zaglądać w każdy kąt.

-Masz robaki w tyłku Remington?- zapytałam ze śmiechem, gdy po raz kolejny sprawdzał to samo miejsce. Chłopak spojrzał na mnie obrażony i wystawił język. Zrobiłam to samo. Remmy na siłę wcisnął się obok mnie i oparł głowę na moim ramieniu.

-Strasznie mi się nudzi. Nic się tutaj nie dzieje. Nie mogę się już doczekać występu wiesz? Nigdy nie śpiewałem przed tyloma ludźmi, zakładając, że nie wyjdą podczas naszego występu.- zażartował.- Daj mi tą książkę, poczytam ci. Może wtedy czas mi szybciej zleci.- zabrał mi przedmiot i spojrzał na mnie pytająco, abym wskazała miejsce, w którym skończyłam. Tak też zrobiłam. Chłopak spokojnym głosem czytał mój młodzieżowy romans i ani przez chwilę się nie śmiał. W tym czasie mogłam mu się bezkarnie przyglądać. Wtuliłam się w jego ramie i słuchałam opowieści. Z jego ust brzmiała zdecydowanie lepiej.

-Zróbmy przerwę, bo już nie czuję mięśni. Muszę się rozruszać.- przeszkodziłam mu po ponad dwóch godzinach słuchania.- Zaznacz stronę.- podałam mu zakładkę, po czym oboje podnieśliśmy się z siedzeń.

-Masz rację, nie czuję nawet kości.- pogładził się po kręgosłupie.- Mag, tylko nie czytaj beze mnie. Jestem ciekaw, co będzie z nimi dalej.- brzmiało to jak ostrzeżenie, więc pokiwałam twierdząco głową. Leith wyciągnął z plecaka dwie butelki zielonej herbaty i podał mi jedną.

-Nikt wcześniej nie czytał mi książki, wiesz?- zagadnęłam go z uśmiechem. Był to bardzo miły gest z jego strony i z chęcią to powtórzę. Nigdy nie byłam z kimś na tyle blisko, by zrobił dla mnie taką drobnostkę.

-Sam wcześniej nawet bym o tym nie pomyślał, ale o dziwo mi się spodobało. Możemy to robić całą trasę, o ile masz tyle książek.- obdarzył mnie szerokim uśmiechem, którego nie potrafiłam zlekceważyć. Podeszłam do niego i zwyczajnie się przytuliłam. Chłopak zamknął mnie w ramionach i jedną ręką zaczął gładzić po włosach. Delikatnie podniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy, co okazało się błędem, którego nie żałuję. Remmy po raz kolejny uśmiechnął się do mnie i pocałował. Gdy skończył, sama go pocałowałam. W tej kwestii za każdym razem walczę ze sobą. Bo czy jest sens zaczynać coś, co zaraz się skończy? Pozostawić człowieka z pustką w sercu, głowie i ramionach? Przyzwyczaić go do wspólnych rozmów, posiłków i pocałunków tylko po to, żeby za chwile mu to odebrać? Z drugiej strony ciągnęło mnie do niego w sposób, jakiego jeszcze nigdy nie czułam. Mogłam skorzystać z rady brata i cieszyć się chwilą, zacząć żyć, wykorzystać ten czas i fakt, że ktoś się pojawił w mojej egzystencji. Ktoś wart uwagi.- Co to miało być?- zapytał zachrypniętym głosem i ucałował mnie w czubek nosa, co było dla mnie strasznie urocze.

-Już żałuję, że się tu pojawiłem.- pojawił się Seb, któy musiał wtrącić się w całe zajście.- Oczywiście się z wami droczę robaczki, ćwierkajcie sobie dalej.- wysłał nam buziaka.

-Robaczki i ćwierkajcie? Może odłóż już butelkę i zacznij używać mózgu.- odparł Remington.- Kurde Sebastian! Nie zabrałeś mózgu z pokoju!- wykrzyczał nagle, co zdenerwowało najstarszego z braci i zaczęli się ganiać po busie.

-Błagam was dzieciaki, czy możecie chociaż raz wziąć coś na uspokojenie? Przecież ja z wami zwariuję.- odetchnął ciężko Em i podszedł do mnie.- Proponuję raz dziennie dosypać im czegoś do herbaty, żeby nie tryskali energią. W innym wypadku będzie to nasz koniec Maggie.- wyszeptał do mnie.

-Chyba nie będzie aż tak źle. Jednemu damy butelkę, drugiemu słoik nutelli i zajmą się sobą.- zażartowałam. 

-To nie pomoże. Sebastian opróżni butelkę w kilka minut, a później będzie się zachowywał jak upośledzony człowiek, machał rękoma, darł się jak opętany i całował wszystkich. W najgorszym wypadku zacznie tańczyć lub robić z siebie gwiazdę. Uwierz mi, proszek nasenny to jedyne wyjście.- szturchnął mnie łokciem, a później objął ramieniem.

-Nie bądź tak blisko niej, bo jeszcze Remington sobie ubzdura, że też do niej startujesz i zacznie się gniewać. Pamiętasz co się działo, gdy zacząłem z nią biegać? Spokoju mi nie dawał.- wypalił nagle Seb. Tej historii nie znałam, więc posłałam czarnowłosemu pytające spojrzenie.

-Uśmiech!- wykrzyczał do mnie w odpowiedzi i wyszczerzył zęby. Właśnie takiego wyjaśnienia się spodziewałam, a raczej jego braku.




No to jedziemy w trasę!

Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington LeithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz