W ten sposób znalazłam zajęcie moim sąsiadom na początek wakacji. Całymi dniami przesiadywali w garażu i ćwiczyli, by dać z siebie wszystko podczas trasy. Moim zadaniem było przypominanie im o posiłku, co oznaczało zabieranie ich na obiady i kolacje lub przynoszenie gotowych potraw na próby. Przez te dwa tygodnie nie poruszaliśmy z Remingtonem tematu naszej relacji, pochłonęła go praca, co bardzo mnie cieszyło. Oczywiście byłam gotowa na powtórne zaloty ze strony chłopaka.
Miałam zobaczyć się z chłopakami w południe pod ich domem, by pożegnać się przed wyjazdem i życzyć im sukcesu. Jednak plan był zupełnie inny, gdyż już wcześniej ustaliłam z Andy'm, że będę towarzyszyła im aż do ostatniego występu. Ostatni raz sprawdziłam, czy zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy i poszłam wyściskać rodziców przed odjazdem. Wygramoliłam się z domu z dwoma torbami przed czasem, aby już czekać na chłopców. Niestety mnie uprzedzili, tak bardzo chcieli już ruszyć w trasę.
-Po co ci te wszystkie torby Maggie?- zapytał Emerson, gdy przypadkiem odwrócił się w stronę mojego domu. Remington odrazu podbiegł do mnie i zabrał bagaże, bym nie musiała ich dźwigać.
-Chyba zapomniałam wam powiedzieć, że też zostałam zaproszona na kilka koncertów. Zupełnie wyleciało mi z głowy.- powiedziałam to w taki sposób, aby zrozumieli iluzję. Widziałam, że sprawiło im to radość, bo cieszyli się do mnie jak idioci. W tej chwili podjechał bus, w którym spędzimy prawdopodobnie większą część wakacji. Z moim bratem zobaczymy sie dopiero wieczorem, gdy dojedziemy na miejsce. Mężczyzna, który przedstawił się jako Bob, pomógł nam zapakować rzeczy i wpuścił do środka.
-Nadal nie mogę uwierzyć, że wystąpimy na scenie i to z Andy'm!- wykrzyczał Sebastian, który nie wyglądał na całkowicie trzeźwego. Z opowieści Emersona wiem, że to widok, do którego muszę się przyzwyczaić.
-Mag, będziesz dzieliła autokar z nami czy z bratem?- zapytał nagle Remmy, który siedział w prowizorycznej kuchni i zajadał się ciastkami. Wzbudziło to też zainteresowanie reszty pasażerów. Spojrzałam na nich i wzruszyłam ramionami.
-Tego tematu nie przerobiłam. W sumie jest mi to obojętne, więc będę spała tam, gdzie mnie ułożą. Nie wiem, czy Andy zostawi mnie z trzema facetami, chociaż po jego ostatnich wybrykach bym się tego spodziewała.- nawiązałam do ostatniej rozmowy przy rodzinnym stole. Sebastian spojrzał znacząco na Emersona, co wcale mi się nie spodobało.
-Dla mnie to nawet lepiej, będziemy spędzali razem prawie całe dnie.- uśmiechnął się czarnowłosny. Odwzajemniłam gest i wyciągnęłam z torby nową książkę. Emerson zaśmiał się, gdy to zobaczył, ale nic nie skomentował. Sam zabrał swoje rzeczy i poszedł się zamknąć w pryczy. Sebastian zniknął w innej części pojazdu i w taki sposób miałam chwilę dla siebie. No prawie, bo nadal siedział tu Rem, ale o dziwo był całkiem spokojny. Do momentu, w którym zaczął kręcić się w kółko i grzebać w każdej możliwej szafce oraz zaglądać w każdy kąt.
-Masz robaki w tyłku Remington?- zapytałam ze śmiechem, gdy po raz kolejny sprawdzał to samo miejsce. Chłopak spojrzał na mnie obrażony i wystawił język. Zrobiłam to samo. Remmy na siłę wcisnął się obok mnie i oparł głowę na moim ramieniu.
-Strasznie mi się nudzi. Nic się tutaj nie dzieje. Nie mogę się już doczekać występu wiesz? Nigdy nie śpiewałem przed tyloma ludźmi, zakładając, że nie wyjdą podczas naszego występu.- zażartował.- Daj mi tą książkę, poczytam ci. Może wtedy czas mi szybciej zleci.- zabrał mi przedmiot i spojrzał na mnie pytająco, abym wskazała miejsce, w którym skończyłam. Tak też zrobiłam. Chłopak spokojnym głosem czytał mój młodzieżowy romans i ani przez chwilę się nie śmiał. W tym czasie mogłam mu się bezkarnie przyglądać. Wtuliłam się w jego ramie i słuchałam opowieści. Z jego ust brzmiała zdecydowanie lepiej.
-Zróbmy przerwę, bo już nie czuję mięśni. Muszę się rozruszać.- przeszkodziłam mu po ponad dwóch godzinach słuchania.- Zaznacz stronę.- podałam mu zakładkę, po czym oboje podnieśliśmy się z siedzeń.
-Masz rację, nie czuję nawet kości.- pogładził się po kręgosłupie.- Mag, tylko nie czytaj beze mnie. Jestem ciekaw, co będzie z nimi dalej.- brzmiało to jak ostrzeżenie, więc pokiwałam twierdząco głową. Leith wyciągnął z plecaka dwie butelki zielonej herbaty i podał mi jedną.
-Nikt wcześniej nie czytał mi książki, wiesz?- zagadnęłam go z uśmiechem. Był to bardzo miły gest z jego strony i z chęcią to powtórzę. Nigdy nie byłam z kimś na tyle blisko, by zrobił dla mnie taką drobnostkę.
-Sam wcześniej nawet bym o tym nie pomyślał, ale o dziwo mi się spodobało. Możemy to robić całą trasę, o ile masz tyle książek.- obdarzył mnie szerokim uśmiechem, którego nie potrafiłam zlekceważyć. Podeszłam do niego i zwyczajnie się przytuliłam. Chłopak zamknął mnie w ramionach i jedną ręką zaczął gładzić po włosach. Delikatnie podniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy, co okazało się błędem, którego nie żałuję. Remmy po raz kolejny uśmiechnął się do mnie i pocałował. Gdy skończył, sama go pocałowałam. W tej kwestii za każdym razem walczę ze sobą. Bo czy jest sens zaczynać coś, co zaraz się skończy? Pozostawić człowieka z pustką w sercu, głowie i ramionach? Przyzwyczaić go do wspólnych rozmów, posiłków i pocałunków tylko po to, żeby za chwile mu to odebrać? Z drugiej strony ciągnęło mnie do niego w sposób, jakiego jeszcze nigdy nie czułam. Mogłam skorzystać z rady brata i cieszyć się chwilą, zacząć żyć, wykorzystać ten czas i fakt, że ktoś się pojawił w mojej egzystencji. Ktoś wart uwagi.- Co to miało być?- zapytał zachrypniętym głosem i ucałował mnie w czubek nosa, co było dla mnie strasznie urocze.
-Już żałuję, że się tu pojawiłem.- pojawił się Seb, któy musiał wtrącić się w całe zajście.- Oczywiście się z wami droczę robaczki, ćwierkajcie sobie dalej.- wysłał nam buziaka.
-Robaczki i ćwierkajcie? Może odłóż już butelkę i zacznij używać mózgu.- odparł Remington.- Kurde Sebastian! Nie zabrałeś mózgu z pokoju!- wykrzyczał nagle, co zdenerwowało najstarszego z braci i zaczęli się ganiać po busie.
-Błagam was dzieciaki, czy możecie chociaż raz wziąć coś na uspokojenie? Przecież ja z wami zwariuję.- odetchnął ciężko Em i podszedł do mnie.- Proponuję raz dziennie dosypać im czegoś do herbaty, żeby nie tryskali energią. W innym wypadku będzie to nasz koniec Maggie.- wyszeptał do mnie.
-Chyba nie będzie aż tak źle. Jednemu damy butelkę, drugiemu słoik nutelli i zajmą się sobą.- zażartowałam.
-To nie pomoże. Sebastian opróżni butelkę w kilka minut, a później będzie się zachowywał jak upośledzony człowiek, machał rękoma, darł się jak opętany i całował wszystkich. W najgorszym wypadku zacznie tańczyć lub robić z siebie gwiazdę. Uwierz mi, proszek nasenny to jedyne wyjście.- szturchnął mnie łokciem, a później objął ramieniem.
-Nie bądź tak blisko niej, bo jeszcze Remington sobie ubzdura, że też do niej startujesz i zacznie się gniewać. Pamiętasz co się działo, gdy zacząłem z nią biegać? Spokoju mi nie dawał.- wypalił nagle Seb. Tej historii nie znałam, więc posłałam czarnowłosemu pytające spojrzenie.
-Uśmiech!- wykrzyczał do mnie w odpowiedzi i wyszczerzył zęby. Właśnie takiego wyjaśnienia się spodziewałam, a raczej jego braku.
No to jedziemy w trasę!
CZYTASZ
Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington Leith
FanfictionJedna dziewczyna, która pragnie dobra zbyt mocno. Jeden chłopak, który żyje we własnym cieniu. Dwie zagubione dusze, które łączy okno niekoniecznie na świat. Trzech mężczyzn, których nie sposób nie zauważyć. Wiele problemów, smutku i łez. Kilka pró...