11.

426 55 11
                                    

Obudziłam się przed 6, aby pobiegać z Sebastianem. Pogoda nie wyglądała zbyt zachęcająco, ale skoro już nie śpię, to chociaż wykorzystam ten czas aktywnie. Wieczorem szykowałam się do łóżka po ciemku, aby uniknąć kontaktu z Remingtonem, co było z mojej strony strasznie dziecinne. O tej godzinie chłopak smacznie spał, więc podeszłam do okna, by je otworzyć i przewietrzyć pomieszczenie. Chłopak nie zasłonił swojego, więc mogłam bezkarnie przyglądać mu się podczas snu. Niestety nie miałam tyle czasu, bo jego starszy brat zaraz wyjdzie z domu. Założyłam sportową dzież i związałam włosy w wysoką kitkę. Zbiegłam na dół, chwyciłam butelkę wody z lodówki, wsypałam witaminy i włożyłam buty. Ledwo zdążyłam opuścić dom.

-Dzień dobry w ten pochmurny dzień Maggie.- przywitał mnie pełen energii Sebastian. Musiał wyjść chwilę przede mną.

-Dzień dobry chłopaku, któremu nie schodzi uśmiech z twarzy.- zażartowałam i podbiegłam do niego się przywitać. Zbiliśmy piątkę i ruszyliśmy w drogę. Przez pierwsze minuty się nie odzywaliśmy, co było wskazane  podczas wysiłku. Trzeba jednak pamiętać, że byliśmy sobą.

-Coś dzisiaj uśmiech nie schodzi ci z twarzy.- przerwał panującą ciszę, a ja tylko posłałam mu krótkie spojrzenie.- Yhym, milczysz. Zatem pozwolę stwierdzić, że coś się wczoraj wydarzyło, bo mój brat również był podejrzanie wesoły wczorajszego wieczoru.- nadal się nie odezwałam.- Coś tak czuję, że wasza dwójka ma coś na sumieniu.- kontynuował.

-Nic ci nie powiem, więc możesz śmiało gadać dalej.- zaśmiałam się.- Jeśli twój brat stwierdzi, że coś się stało i będzie chciał ci powiedzieć, to to zrobi. Ja milczę.- odparłam.

-Nie bądź taka. Powiedz mi cokolwiek, on się tak nie otwiera przed nami. Nie robimy sobie kawy i nie siadamy przy stole z ciastkami.- próbował coś ze mnie wyciągnąć.

-Nie słyszę cię, jestem już daleko.- przyśpieszyłam i zmieniłam trasę, aby musiał mnie gonić. Wiem, że wolał trzymać się planu, ale pogram mu trochę na nerwach za to wypytywanie.

Przed siódmą byłam już pod prysznicem. Zmyłam z siebie zmęczenie i zaczęłam przygotowywać się do szkoły. Na dole czekała już mama z gotowymi kanapkami. Postanowiłam poświęcić kilka minut na zjedzenie z nią śniadania, bo nie zawsze nam się udaje. Ku mojemu zaskoczeniu w kuchni był również tata. Ucieszyłam się z tego.

-Poczekaj, to cię zawiozę do szkoły.- powiedział za mną mężczyzna, gdy już miałam wychodzić. Szybko dopił kawę i ubrał swoje ulubione buty. Razem opuściliśmy dom, ale nasze plany zostały pokrzyżowane przez czarnowłosego chłopaka z sąsiedztwa.

-Dzień dobry panu.- przywitał się z moim tatą uściskiem dłoni. Stał pod naszym domem z zaparkowanym motocyklem i dwoma kaskami. Ojciec spojrzał na mnie pytająco, ale o niczym nie wiedziałam.

-Czekasz na kogoś Remington?- zapytał go, zanim udał się po samochód do garażu. Widziałam zakłopotanie na twarzy chłopaka, co wydawało mi się urocze. 

-Jeśli pan pozwoli, chciałbym zawieźć dzisiaj Mag do szkoły.- urwał, aby przełknąć ślinę.- No i ją z niej odebrał, jeśli to panu nie przeszkadza.- zachowywał się jak wystraszony nastolatek, chociaż skończył dwadzieścia jeden lat. Miał ogromne szczęście, że rodzice pozwalają mi praktycznie na wszystko i nie oceniają każdego chłopaka, który się obok mnie kręci.

-Jasne, lepiej dla mnie.- poklepał go po ramieniu.- Tylko nie przekraczaj dozwolonej prędkości, żeby się popisać przed moją córką.- uprzedził go z uśmiechem i wrócił do środka. Odprowadziłam go wzrokiem, aby później skierować go na chłopaka.

-Co to ma być? Nie pamiętam, żebyśmy się umawiali na coś takiego.- stwierdziłam mierząc go wzrokiem. Oczywiście nie miałam do niego pretensji, zwyczajnie chciałam wiedzieć.

-Pomyślałem, że będzie miło, jeśli zawiozę cię na zajęcia i z nich odbiorę.- był nadal zakłopotany. Z powagą na twarzy zabrałam mu jeden kask i założyłam go na głowę. Remington pomógł mi z tym przeklętym zapięciem z szerokim uśmiechem. Lubiłam patrzyć na niego, gdy był w tym stanie. Chociaż nadal miał czarne iskierki w oczach.

Gdy dotarliśmy na miejsce, większość uczniów kręciło się już w okolicy szkoły. Atrakcją było moje pojawienie się tam z obcym chłopakiem i to na motocyklu. Dlatego czułam się bardziej niezręcznie niż zazwyczaj. Pozwoliłam sobie zdjąć kask przez chłopaka. Staliśmy naprzeciw siebie przez krótką chwilę, zanim czarnowłosy schylił się do mnie. Przekręciłam głowę w lewą stronę, aby uniknąć pocałunku, co go rozbawiło.

-Przecież nikt cię za to nie zabije.- wyszeptał mi do ucha rozbawiony. Poklepałam go po policzku i odwróciłam się na pięcie.- Mag, o której mam przyjechać?- krzyknął za mną.

-O drugiej.- pomachałam mu i kontynuowałam drogę na lekcje. Przed drzwiami wpadłam na Emersona, którego mina wyjaśniała wszystko. Wymieniliśmy się znaczącymi spojrzeniami. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach i zaśmiał się pod nosem. Wzięłam go pod ramię i pociągnęłam za sobą do środka.

-Czy ty i mój brat?- zagadnął przed salą od angielskiego.- Wyglądało to na tak i to takie poważne tak, które aż krzyczy.- praktycznie sam udzielił sobie odpowiedzi.

-Nie wiem, okej? Nie rozmawiałam z nim o tym, więc ciężko mi powiedzieć, co to miało być. Wiesz jak się zdziwiłam, gdy czekał na mnie pod domem? No i gdy próbował mnie pocałować na oczach połowy szkoły.- wyrzuciłam to z siebie.

-Nie, ale wiem, jak śmiesznie wyglądało to, że sprawnie uniknęłaś tego gestu.- szturchnął mnie w ramię. Naszą rozmowę przerwała Lucy, która zakradła się jak zjawa.

-Cześć koleżanko i kolego. Chciałam was zaprosić na moją imprezę urodzinową w piątek. Adres wyśle na facebooku. Możecie kogoś ze sobą zabrać, będzie to nawet wskazane. Tylko błagam, nie odmawiajcie po raz kolejny.- westchnęła głęboko, więc zrobiło mi się jej żal.

-Chętnie przyjdę. Nie mam nic w planach. A ty Em?- kiwnęłam głową na znak, aby się zgodził chociaż raz. Mam nadzieję, że dziewczyna nie zauważyła, jak przewraca oczami.

-Przyjdę z dziewczyną, jeśli to nie jest problem.- wzruszył ramionami ze wzrokiem wbitym w ziemię. Lucy wyglądała tak, jakby mu nie uwierzyła. Emerson Kropp na imprezie urodzinowej ze swoją dziewczyną. Brzmiało jak mit. Mimo wszystko uśmiechnęła się i wróciła do swoich znajomych.- A co jeśli robi sobie z nas żart?- brunet stał się podejrzliwy wobec niej.

-Przestań, wygląda na miłą dziewczynę, daj jej szansę.- poprosiłam.- Poważnie chcesz przyjść ze swoją dziewczyną?- ten temat interesował mnie znacznie bardziej. Mogłabym urwać się z lekcji i wypytać go o wszystko.

-Tak. Zresztą i tak chciałem, abyś ją poznała. Trochę o tobie opowiadałem i chciała się z tobą zobaczyć, ale przez ostatnie wydarzenia, nie było okazji.- wyjaśnił i wyciągnął z torby butelkę soku.- Ty za to możesz pójść z Remingtonem.- poruszał znacząco brwiami, co mnie rozbawiło.

-Uwierzysz, że za kilka dni kończymy szkołę? Ten czas tak szybko zleciał, że zaczyna mnie to przerażać. Co ja zrobię ze swoim życiem po wakacjach?- rozejrzałam się po korytarzu.

-Nie zmieniaj tematu Maggie Biersack.- wymierzył we mnie butelką. Stał się ostatnio bardzo śmiały w stosunku do mnie. Podobała mi się ta zmiana, bo wreszcie miałam przyjaciela.

Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington LeithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz