Wieczorem siedziałam z nosem w książce pod kocem. Spałam prawie pół dnia, przez co nadal nie wyjaśniłam rodzicom całego zajścia. Właściwie to myślą, że się zasiedziałam u koleżanki. Może lepiej będzie, jeśli na tym skończymy. Relaks przerwało mi pukanie do okna. Domyślałam się, kto za tym stoi, więc nie podniosłam się z łóżka. Kontynuowałam czytanie, a on rzucanie w szybę. PO kilku minutach musiał się poddać, bo wróciła ukochana cisza i spokój. Siedziałam w tej pozycji tak długo, aż nie skończyłam czytać. Zmęczonymi oczami spojrzałam na zegarek, który wskazywał kilka minut przed pierwszą. Wstałam i rozciągnęłam się. Dopiero teraz podeszłam do okna. Koszyczek, który zamontował Remmy był pod moim parapetem. Zaskoczona otworzyłam okno i wyciągnęłam z niego list, który odrazu przeczytałam.
Droga Mag,
Już mi się nie chce walić ci po szybach, więc skorzystam z tej opcji, skoro postanowiłaś mnie unikać. Przepraszam, że zepsułem ci dobrą zabawę ze znajomymi. Poczułem się tak bardzo normalnie, że leki wyleciały mi z głowy. Całe to zajście mi z niej wyleciało, jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Myślałem, że to dobry pomysł udawać, że tamtego wieczoru nie było. Jednak konsekwencje mojej decyzji będą się za mną ciągnęły i nie chcę, żeby to się odbijało na tobie i reszcie. Chyba pora przyznać, że próbowałem odebrać sobie życie i muszę z tym funkcjonować.
Nie dziwię się, że jesteś na mnie zła. Też jestem. Nie chciałem sprawiać ci problemów, a robię to ciągle. Mam jednak wrażenie, że przez ocalenie mi życia, stałaś się jego ogromną częścią, kimś więcej niż przyjaciółką. Gdy zechcesz znowu ze mną gadać, skorzystaj z tego koszyka. To samo zrób, gdy zechcesz mnie poinformować o swoim odejściu, dam radę.
Buziaki, twój Rem.
Nie spodziewałam się czegoś takiego. Zachowałam się okropnie w szpitalu, ale byłam wykończona i strasznie zła na tego chłopaka. Tak bardzo się martwiłam o jego stan. Postanowiłam odpisać odrazu, aby z rana miał odpowiedź na swoje wypociny.
-Jeśli piszesz, że mam spadać, to sobie daruj.- podskoczyłam z przerażenia na dźwięk jego głosu. Remington przez cały czas opierał się o swoje okno, siedząc w ciemnym pokoju. Nie dziwię się, że go nie zauważyłam na początku.
-Pisałam ci list miłosny. "Zjebałeś mi życie i takie tam".- zażartowałam, chociaż nie było to na miejscu.- A tak na poważnie, to sama nie wiem, co chciałam napisać. Nie unikam cię, to na pewno. Jestem nadal trochę zła i nie chciało mi się z tobą rozmawiać.- wyjąkałam.
-Przepraszam, że zakończyliśmy imprezę w taki spokój. Już nigdy nie sięgnę po alkohol. Płukanie żołądka to raczej nie jest moje hobby, a nie chcę ryzykować po raz kolejny.- czułam, że jest mu przykro i nie potrafiłam się dłużej gniewać.
-Chcesz wejść?- zapytałam bez namysłu. Rem zaśmiał sie pod nosem, ale pokiwał twierdząco głową.- Otworzę ci drzwi wejściowe, ale musisz być bardzo cicho.- ostrzegłam go i czym pręcej odeszłam od okna. Na palcach zeszłam po schodach i czekałam na chłopaka pod drzwiami. Zjawił się dosyć szybko. Wpuściłam go i poprowadziłam na górę. Powoli przekręciłam za nami klucz, aby mieć pewność, że rodzice nie zechcą do mnie zajrzeć. Nigdy tego nie robili, ale lepiej dmuchać na zimne. Nie będzie łatwo ich przekonać, że to tylko przyjaciel. Razem z czarnowłosym położyliśmy się na łóżku i wpatrywaliśmy w sufit. Panowała całkowita ciemność i jedynie latarnie przy drodze dawały jakieś światełko. Nie musiałam z nim rozmawiać, by miło spędzić czas. Sam fakt, że tu był, mi wystarczył.
-Wiesz co jest śmieszne? Chciałbym, żeby nikt mi tego nie wypominał i traktował normalnie, ale jednocześnie żeby na mnie uważali. To dziwaczne.- przerwał milczenie swoimi rozmyśleniami.- Może wtedy by było łatwiej dla mnie i dla was. Nie wylądowałbym w szpitalu po raz kolejny i nie wystraszyłbym ciebie tak bardzo.- był to najwidoczniej temat dnia, któy powoli mnie irytował.
-Możemy już o tym nie rozmawiać? Nie dzisiaj. Chciałam spędzić miło czas, a nie wracać myślami do tamtego wieczoru.- poprosiłam go. Jeszcze będziemy mieli okazję, by poruszyć ten temat.
-Jasne, wybacz.- zapadła cisza. Nerwowo rozglądałam się po pokoju, by znaleźć jakiś punkt zahaczenia, ale nic z tego. Remington zaczął gładzić palce mojej dłoni, po czym splótł je ze swoimi. W taki oto sposób leżeliśmy, trzymając się za rękę.- Właściwie, to nie dokończyliśmy pewnej rozmowy.- zaczął podejrzliwym tonem głosu. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam pytająco. Chłopak zmniejszył dystans między nami.- Wiem, że chciałaś to zrobić na imprezie.- odparł zachrypniętym głosem, który sparaliżował moje ciało.
-Skąd nagle w tobie tyle pewności?- postanowiłam trochę się z nim podroczyć.- Nie całuję się z obcymi.- dodałam z uśmiechem.
-Pieprzyć to.- Rem przyciągnął mnie do siebie i złożył czuły pocałunek, który cholernie mi się podobał. Gdy skończył, spojrzał na mnie tymi błyszczącymi oczami, jakby chciał sprawdzić reakcję. Co miałam powiedzieć? Błagam, zrób to jeszcze raz, nie czekaj na zgodę. Chyba potrafił czytać w myślach, bo tak też uczynił.- Wypełniłaś moją pustkę, wiesz?- powiedział gładząc mnie po włosach. W jego ustach brzmiało to jak najpiękniejszy poemat miłosny.- Nie chcę pisać o tobie listu do mojego pudełka.- nawiązał do filmu, który ostatnio oglądaliśmy. Wszystko było takie cudowne przez chwilę.- Masz jakieś plany na życie?- nagle zmienił temat, co wytrąciło mnie z równowagi.
-Jakieś mam, ale dlaczego o to pytasz?- czułam tu podstęp.
-Chciałem tylko zapytać, czy nie zechcesz spędzić go ze mną.- mówiąc to, nie spuszczał ze mnie wzroku ani na chwilę.
-Remmy, pod koniec wakacji wyjeżdżam na drugi koniec kraju. Jest tam wspaniała uczelnia, do której marzyłam się dostać od dawna.- nie chciałam psuć tej chwili, ale perspektywa wakacyjnego romansu mi się nie uśmiechała. Nie chciałąm zostawić go ze złamanym sercem. Moja odpowiedź wyraźnie mu się nie spodobała.
-Czyli jednak będę zmuszony napisać ten list, spoko.- puścił moją dłoń i podniósł się z łóżka z zamiarem opuszczenia pomieszczenia.
-Poczekaj.- ruszyłam za nim w pośpiechu.- Nie możesz tak robić. Oferujesz mi nagle wspólną przyszłość, chociaż nic między nami nie ma, a później obrażasz się, bo planuję studiować. To strasznie dziecinne.- delikatnie na niego najechałam. Chyba ostatnio idzie nam to świetnie.
-Wydawało mi się, że jakieś sygnały ci dawałem i również jakieś od ciebie odbierałem. Nie jestem facetem, który uwielbia bawić się dziewczynami. Raczej jestem stały w uczuciach, dopóki ktoś mnie nie zrani. No więc dzięki, już daję ci spokój. Twierdź sobie, że nic między nami nie było. Cześć.- odwrócił się do mnie plecami i już miał otworzyć drzwi, gdy bez namysłu wskoczyłam mu na plecy. Był zły, ale i tak się zaśmiał.
-Nie chcę po dwóch miesiącach się pożegnać. Tak się nie robi, nie daje się komuś nadzieji, by później się rozstać.- wyjaśniłam swój tok myślenia w ogromnym skrócie.
-Nie chcesz zaryzykować i spróbować? Nie musi być tak źle, jak mówisz. Czego sie boisz?- zadał to poważne pytanie. Podtrzymując mnie odszedł od drzwi i wróćił na łóżko. Tam grzecznie zeszłam z jego pleców.
-Boję się, że się do siebie przyzwyczaimy i moje odejście będzie czymś bardzo bolesnym. Nie chcę też złamanego serca. Boję się również o ciebie. Gdybyś poczuł coś więcej... Nie mogłabym cię zostawić ze strachu o twoje życie Rem.- powiedziałam to prawie na jednym wydechu. Chłopak wziął mnie na ręce i mocno przytulił.
-Wtedy zawsze możemy coś wykombinować Mag. Zastanów się na spokojnie. Zaznaczę tylko, że nie odpuszczę łatwo.- zaśmiał mi się w ramię.
-Dziwne, bo przed chwilą się żegnałeś i zamierzałeś uciec.- wspomniałam, za co Remington uszczypnął mnie w bok.
CZYTASZ
Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington Leith
FanfictionJedna dziewczyna, która pragnie dobra zbyt mocno. Jeden chłopak, który żyje we własnym cieniu. Dwie zagubione dusze, które łączy okno niekoniecznie na świat. Trzech mężczyzn, których nie sposób nie zauważyć. Wiele problemów, smutku i łez. Kilka pró...