5.

583 66 12
                                    

Resztę poniedziałku spędziłam na porządkowaniu swojego pokoju. Przez  weekend doprowadziłam go do okropnego stanu i musiałam nad tym zapanować. Na szczęście zdążyłam ze wszystkim i byłam w stanie następnego dnia pójść do szkoły. Nie chciałam robić sobie większych zaległości, ani zmuszać Emersona do kolejnej wizyty w moim domu. Wstałam rano tak, jak zawsze to robiłam. Zjadłam śniadanie i wyszykowałam się do wyjścia. Niestety tacie zmienili godziny pracy, więc musiałam pojechać autobusem. Nie miałam z tym problemu, bo na przystanku czekał już Emerson. Postanowiłam go trochę pomęczyć.

-Cześć sąsiedzie.- przywitałam się z uśmiechem i zajęłam miejsce obok niego. Chłopak spojrzał na mnie zaspanymi oczami i odwzajemnił gest.

-Myślałem, że dzisiaj też cię nie będzie. Sebastian poinformował mnie o twojej nieobecności podczas biegania.- wywnioskował zatem, że będzie miał spokój na lekcjach. Zrobiłam mu więc miłą niespodziankę.

-Od jutra będę na niego czekała gotowa do biegu, dzisiaj musiałam sobie jeszcze odpuścić.- odparłam przyjaznym głosem. Nie chciałam wykończyć organizmu, stąd decyzja o jeszcze jednym dniu odpoczynku.

-Rozumiem. Twoja mama jest bardzo miłą osobą. Trochę mnie tym wystraszyła, muszę to przyznać.- zaśmiał się ze swoich słów.- Ale wygląda na dobrą kobietę, która dba o twoją rodzinę.- dokończył myśl. Wzrok miał skupiony na drodze, ale nie przeszkadzało mi to.

-Bo tak jest. Bez niej razem z tatą byłoby nam ciężko. Na szczęście mama bardzo lubi te wszystkie domowe obowiązki i zawsze nas odgania, gdy chcemy jej w czymś pomóc.- wspomniałam. Niestety nasz autobus już podjechał, co oznaczało, że brunet przestanie ze mną rozmawiać. Nie lubił mieć świadków, zdążyłam to zauważyć. Usiedliśmy z przodu pojazdu i tym razem nie odganiał mnie od siebie. Nawet puścił mnie przodem, abym mogła zająć miejsce przy oknie. Lubiłam podczas jazdy obserwować domy, które mijaliśmy oraz roślinność na podwórkach. Dzięki temu nie przeszkadzam chłopakowi w rysowaniu. Nigdy nie pokazał mi swoich dzieł, a ja nie nalegałam. Każdy ma prawo posiadać coś, co jest tylko jego.

Rozdzieliliśmy się w drodze do szkoły, bo Emerson miał w zwyczaju zapalenie chociaż jednego papierosa przed lekcjami. Nie chciałam stać obok niego i ze znudzeniem przeskakiwać z nogi na nogę, więc poszłam do szafki. Z daleka rozpoznałam Lucy, która chaotycznie szukała czegoś w plecaku i cała jego zawartość wsypywała do szafki. Podeszłam do niej w ciszy i uważałam, aby nie uderzyć jej drzwiczkami.

-O hej Maggie! Ale mnie wystraszyłaś, skradasz się jak zjawa. Zresztą nawet ją przypominasz. Dobrze się czujesz? Jesteś trochę blada.- upuściła plecak i złapała moja twarz w dłoń, po czym zaczęła mi się bacznie przyglądać.

-Nic mi nie jest. Wczoraj źle się czułam i pewnie zostawiło to po sobie jakiś ślad. Możesz mnie puścić.- odparłam, a ta odrazu wróciła do swojego zajęcia.- Słuchaj, tak sobie myślałam. Może przy najbliższej okazji byśmy gdzieś razem wyszły? W sumie to chętnie wyrwę się z domu, może mi się to spodoba.- zaczęłam niepewnie. Andy twierdził, że nie powinnam się tak zamykać na świat, więc chciałam to zmienić. Słuchałam się go i brałam sobie do serca wszystko, co do mnie mówił.

-No jasne! W piątek idziemy do jednego z klubów z rockową muzyką, więc powinno ci się spodobać. Vi załatwi nam darmowe wejście, bo jej chłopak jest tam ochroniarzem. W czwartek napiszę ci dokładny adres i godzinę rozpoczęcie zabawy. Cieszę się, że poszłaś po rozum do głowy.- gadała jak nakręcana zabawka, co trochę mnie przerażało. Pewnie tak czuł się Emerson w moim towarzystwie. Pokiwałam głową z uśmiechem i zabrałam swoje rzeczy. Mogłam już odejść od niej i udać się pod salę. Na miejscu czekał już mój sąsiad, więc dołączyłam do niego. Sam przyznał, że brakowało mu mojego towarzystwa, więc będę to teraz nadrabiać.

Too Many People | Lonely (Sequel TMP) | Remington LeithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz