×××
Pov. Louis– Harry. – Potrząsnąłem lekko chłopakiem. – Jesteśmy spóźnieni do szkoły. – Zaśmiałem się, widząc, jak odgania moją rękę.
– Nieprawda, zostało nam dwadzieścia minut, a jesteśmy na jej parkingu – odparł.
– Musiało ci się to śnić. – Zachichotałem, wtulając się w ramię loczka. – Odpuszczamy sobie?
– No nie... muszę mieć dobrą frekwencję. – Westchnął, całując mnie w głowę.
– Jeden dzień możesz odpuścić – mruknąłem, jeżdżąc dłonią po jego nagim brzuchu.
– Nie mogę – odparł stanowaczo, podnosząc sie i ruszając nago w stronę szafy.
– Styles! – krzyknąłem za nim. – Zostań ze mną – jęknąłem, opadając na poduszki, czując ból w dolnych partiach ciała.
– Po nazwisku to po pysku, Tomlinson – powiedział, wyjmując ciuchy i rzucając nimi we mnie. – Nialla... powinny być dobre.
– Nigdzie się stad nie ruszam – mruknąłem, zakopując się w łóżku Harry'ego.
– Mówiłem, że dziś idziemy do szkoły – burknął i słyszałem, jak się ubiera.
– Nie dam rady usiąść – westchnąłem.
– Pytałem, czy jesteś pewien – prychnął, zdejmując ze mnie kołdrę. – Pójdziesz tam i pokażesz, jak wczoraj zabalowaliśmy.
– N–nie! – pisnąłem, czując się zawstydzony.
– Czego się wstydzisz? – zachichotał. – Nie ma tutaj niczego, czego bym wcześniej nie widział.
Zaśmiał się, gdy zabrałem mu kołdrę i z powrotem się przykryłem.
– Ale to ciągle krępujące – furknąłem.
– Louis, albo wstajesz, albo zostajesz sam – powiedział, nakładając buty.
– Tylko zostaw mi klucze, żebym mógł zamknąć twój dom! – krzyknąłem, układając się wygodniej.
– Drzwi działają jak w domach. Na zatrzaski.
– Mhm – mruknąłem, nakrywając się bardziej kołdrą.
– Idziesz, Louis. – usłyszałem.
– Harry, ja nie potrzebuję mieć stuprocentowej frekwencji – westchnąłem.
– Ale i tak idziesz. Dziś Liam ma urodziny, więc musisz iść do szkoły – odparł, zdjemujac mi kołdrę – albo znowu cię zleje.
– To jest twój znajomy, nie mój – warknąłem, odwracając się do niego.
– Nie? A kto, kurwa, ostatnio ciągle na przerwach z nim chodził?
– Harry... – westchnąłem. – Nigdzie nie idę – mocno zaakcentowałem, jednak gdy poczułem silnego klapsa, od razu zmieniłem zdanie. – Dobrze! Daj mi chwilę, tylko się ubiorę.
– Masz pięć minut. Dobrze, że mam szybki samochód – prychnął, wychodząc z pokoju.
Wstałem i z cichymi przekleństwami w stronę bruneta, wziąłem ciuchy Nialla i zamknąłem się w łazience.
– Louis, jesteś gotowy? – usłyszałem po chwili.
Nie odzywając się do niego, ruszyłem w stronę zaparkowanego przed domem auta.
– Aha, teraz będziesz się obrażał? – prychnął, wsiadając do samochodu.
– To nie ciebie piecze tyłek – warknąłem, zapinając pasy.
– Pytałem, czy jesteś pewnien... sam wybrałeś klapsy.
– Nie wiedziałem, że dostanę ich aż tyle...
– Dobra, miej mi to za złe. Zachowuj się dalej jak księżniczka dramatu – warknął, wysiadając z pojazdu. O, dotarliśmy już do szkoły? Zdążyłem jedynie zauważyć, jak Harry trzaska drzwiami szkoły.
Przewróciłem oczami. Ja też miałem prawo być na niego zły! Z tymi myślami ruszyłem w stronę budynku.
***
Pov. H
Od tamtej pory minęła godzina. Byłem zły na Tomlinsona za jego ostatnie teksty. Z zamyśleń wyrwało mnie szturchnalem Nialla który pokazał głową na drzwi przed nami.
Zobaczyłem, że Louis wszedł do pomieszczenia i pewnie kierował się w naszą stronę. Czego znowu chciał? Pożalić się? Powyzywać mnie? Widziałem zdziwione spojrzenia ludzi. Przecież każdy wiedział, że się nienawidziliśmy. Uśmiechnął się do mnie cwanie i usiadł naprzeciwko mnie, koło Liama.
– Louis? Co ty tu robisz? – spytał Liam, patrząc zdziwiony raz na mnie, raz na szatyna. Każdy z nas zastanawiał się co ten szatyn kombinuje.
– Chciałem złożyć ci życzenia, Liam. – Uśmiechnął się do chłopaka. Dobra coś tu nie tak...
– Nie trzeba – odparł brunet, patrząc na mnie z piorunami. Super, mam przesrane u swojego najlepszego przyjaciela. Dzięki Tomlinson.
– Louis, możemy porozmawiać? – warknąłem do niego, i nie czekając na odpowiedź, szarpnąłem jego ręką i wyprowadziłem z sali. – Po co przyszedłeś? Przecież to nie jest twój znajomy – prychnąłem, przytaczając jego słowa.
– Sam mi kazałeś – mruknął, mrużąc na mnie oczy.
– O matko! Posłuchałeś mnie? O Chryste!
– Jakbyś nie zauważył, to słucham się ciebie za każdym razem! – warknął. – I puść mnie, to boli!
– Nieprawda. Nie słuchasz mnie za każdym razem –odparłem, puszczając go i kręcąc głową w obie strony. Prychnąłem tylko i postanowiłem wrócić na stołówkę skąd wyszliśmy. Muszę porozmawiać z chłopakami. Może oni mi jakoś pomogą. Odwróciłem się plecami od Louisa i zacząłem iść szybkim krokiem w kierunku drzwi.
– Już nie jest tak fajnie, jak nie jestem uległy, prawda, Styles?! – usłyszałem za sobą, a gdy się odwróciłem, chłopka już nie było.
***
Leżałem na trwie przed szkołą. Była dluga przerwa, więc postanowiliśmy posiedzieć na świeżym powietrzu. Śmieliśmy się z chmur, które wyglądały czasem komicznie. Jednak moja wypowiedź na temat jednego kształtu przerwała wibracja w kieszeni. Przeprosiłem chłopaków na chwilę i podniosłem się wyjmując telefon. Zmrużyłem oczy widząc wiadomość od Louisa.
[SassyL91]: Przepraszam...
[DaddyH94]: Za co?
[SassyL91]: Za wszystko.
[DaddyH94]: Za to, że pyskujesz? A może, że zachowujesz się źle w stosunku mnie?
[SassyL91]: Za złe zachowane.
[DaddyH94]: Gdzie jesteś?
[SassyL91]: W sali od matmy.
[DaddyH94]: Chodź do mnie...
[SassyL91]: Tam jest za dużo ludzi, Harry...
[DaddyH94]: Wstydzisz się mnie?
[SassyL91]: Nie chcę jeszcze ujawniać się jako gej, musisz to zrozumieć.
[DaddyH94]: Yhym.
*DaddyH94 jest niedostępny*
×××
CZYTASZ
ᴘᴇʀꜰᴇᴄᴛ ✓
FanfictionOpis: Do Harry'ego zaczyna pisać pewna osoba. Dzięki niej odkrywa, że przyjaciele zrobili mu konto na aplikacji ,,DaddyPlease". Autorzy: marixprincess i oops-mybby. Rozdziały sprawdza: fine-by-me. Okładkę wykonała: Darrrow. Ostrzeżenia i uwagi: • Op...