XIX

4.3K 341 43
                                    

×××

Siedziałem sobie na stołówce z Niallem i Liamem, próbując zjeść obiad, gdy nagle usłyszałem krzyki. Rozpoznałem głos Louisa. Podniosłem wzrok tak jak wszyscy. Każdy zdziwiony patrzył na drzwi od stołówki.

– Panie Tomlinson, proszę się uspokoić! – usłyszałem glos nauczyciela od WFu.

– A kim ty, kurwa, jesteś, żeby mi mówić, co mam robić?! – słyszałem jak szatyn bardzo zły był. Cholera... Muszę mu jakoś pomóc. Dostanie zaraz kozę lub go zawieszą...

Wstałem z ławki, olewając pytające spojrzenia chłopków. Przedostałem się przez tłum, jaki zebrał się wokół nich, i spojrzałem na niego. Jezu, co tu sie dzieje? Gdybym był ubrany jako Harry ... Ale nie jestem.

Otworzyłem oczy w szoku, gdy Louis rzucił się na nauczyciela. Co mu się, kurwa, stało?

I co najważniejsze: co mu odbiło? Nikt nie chciał pomóc... Może... Ja?

– Louis! – krzyknąłem, dając krok do przodu. Co ja wyrabiam? Przecież on nigdy nie posłucha się mnie, jako Marcela.

– Odpierdol się, Styles, bo ty też oberwiesz – warknął, podduszając nauczyciela. Cholera... Muszę użyć samoobrony. Złapałem go za ramię i odciagnąłem od starszego.

– Co, ty też chcesz dostać? – parsknął, zamachując się na mnie. Dostać czy obronić się? Wybrałem drugą opcję, unieruchamiając mu ręce, i odwróciłem go plecami do mnie, żeby mnie nie kopnął.

– Wszystko w porządku, trenerze? – spytałem, mocno trzymając Louisa.

– Tak, Marcel, dziękuję – mruknął zaskoczony. – Zaprowadź go do sekretariatu, tam się nim zajmą.

– Dobrze – odparłem, uśmiechając się, i ruszyłem do sekretariatu ze zdzwionym i wyrywającym się Louisem.

– Puszczaj! – warknął chłopak, gdy byliśmy na korytarzu. – Kurwa mać, zostaw mnie! - Dodał wyrywając się z mojego uścisku, jednak nie dawałem za wygraną.

– Nie! – krzyknąłem, idąc dalej. Nagle Louis zaparł się nogami i stanął w miejscu.

– Louis, idziemy – westchnąłem, przewracając oczami na jego zachowanie.

–Zamknij się – mruknął. – Od kiedy jesteś taki silny, co? Lepiej dla ciebie, żebyś mnie zostawił. – Burknął, patrząc na mnie że złością.

– Lepiej, kurwa, dla ciebie, byś się ogarnął, chyba że chcesz zostać zawieszony – odparłem. – Co do siły, w porównaniu do ciebie chodzę na siłownię i na kurs obrony – prychnąłem. Miałem taką ochotę zdzielić mu w te dupsko.

– Nie widać – warknął. – Mogę być zawieszony, mi to nie robi różnicy – powiedział, wyrywając mi się.

– Dobra – prychnąłem, puszczając go, przez co upadł. – Mam dość. – Podniosłem ręce do góry i ruszyłem do swojej szafki. Usłyszałem, jak wywraca śmietnik i klnie pod nosem. Przewróciłem oczami, idąc dalej w swoją stronę.

×××

ᴘᴇʀꜰᴇᴄᴛ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz