I

8.3K 456 274
                                    

×××

Obudził mnie mój najgorszy wróg. Budzik w telefonie. Warknąłem głośno, podnosząc się z łóżka i ruszyłem w stronę urządzenia. Wyłączyłem go, ziewając głośno. Przetarłem swoje oczy, rozglądając się po pomieszczeniu.

Dobra, jest czysto. - pomyślałem, idąc w stronę łazienki. Kiedy już znalazłem się w pomieszczeniu, oparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro.

Kolejny nudny dzień. - dodałem w myślach, obmywając twarz. Wytarłem się ręcznikiem, wzdychając cicho. Wziąłem w dłoń szczoteczkę i pastę do zębów. Nie będę chodził z nieświeżym oddechem ani brudnymi zębami jak mój kuzyn.

Po ich umyciu i wypłukaniu jamy ustnej skierowałem się do mojej szafy, w której były już przygotowane dzień wcześniej ciuchy na dzisiejszy dzień. Wyjąłem z niej szkolne ubrania. Kiedy miałem już wszystko, położyłem je na łóżku i zdjąłem koszulę nocną, by wziąć antyperspirant i psiknąć się. Nałożyłem koszulę, którą zapiąłem dość szybko jak na mnie. Na nią ułożyłem wygodnie kamizelkę do dodania jej bardziej mojego stylu. Po upewnieniu się, że wszystko jest tak, jak powinno, zacząłem zakładać spodnie, co nie szło mi dość dobrze. Nienawidziłem ich, jednak czasami trzeba się poświęcić.

Usiadłem wygodnie na łóżku i szybko nałożyłem skarpety, po czym wstałem i ruszyłem do lustra, przy którym był żel do włosów jak i moje okulary. Westchnąłem cicho, układając włosy, które jak codzien nie miały ochoty współpracować. Nienawidzę swoich loków. Nie dość, że się kręcą, to jeszcze zabierają mi tyle czasu rano. Jednak po upłynięciu dziesięciu minut zacząłem kierować się do kuchni, gdzie czekało moje śniadanie, które moja mama robi mi codziennie. Może to i dziecinne, ale jestem mamisynkiem i mam to gdzieś.

Kiedy zjadłem i wyszykowałem się do końca, ruszyłem w stronę wyjścia. Uśmiech wpełz mi na usta, gdy usłyszałem dość znany mi odgłos klaksonu. Wyszedłem z domu, upewniając się, że drzwi się same zamknęły i ruszyłem w stronę samochodu mojego przyjaciela.

- Hej, Leeyum. - Uśmiechnąłem się, wsiadając do auta i zapinając pasy. Z Payne'em znaliśmy się od dawna. Byliśmy nierozłączni. Tylko on i Niall akceptowali mnie takim, jakim jestem.

- Cześć. - Liam oddał uśmiech, patrząc na mnie, a pod jego oczami pojawiły się delikatne zmarszczki, których szatyn nienawidził. Nie wiedziałem dlaczego. Ja lubię swoje dołeczki jak i jego zmarszczki. To takie znaki rozpoznawcze.

- Co tam? - Spytałem, poprawiając okulary i siadając wygodnie na fotelu. Jeszcze trochę i sam będę już jeździł do szkoły. To taki okres przejściowy na jakiś czas.

- W porządku. Dzisiaj mamy mecz, wiesz, trochę się stresuję, bo od tego zależy, czy przejdziemy dalej - mruknął, krzywiąc się na samą myśl o nim. Odpalił samochód i ruszył z piskiem opon spod mojego mieszkania.

- Rozumiem cię całkowicie. Będę trzymał za was kciuki - westchnąłem, próbując go jakoś pocieszyć. Nie lubiłem, gdy moi przyjaciele byli smutni, a co za tym idzie ja też. Musieliśmy się trzymać razem.

- Dzięki, przyda się. - Uśmiechnął się, kładąc dłoń na drążku. Zmienił bieg, przez co samochód przyspieszył. Ja natomiast włączyłem radio, szukając naszej ulubionej piosenki.

Po kilku lekcjach postanowiłem udać się sam pod klasę. Książki miałem w plecaku, przez co wiedziałem, że żadna mi z rąk nie wypadnie. Nie będę kłamał, byłem jestem pechowcem. Zawsze coś sobie zrobię, jednak Horan mówi, że właśnie za to mnie lubi. Nie wiem, o co mu zawsze chodzi, ale nie wnikam w tok myślenia tego blondyna. Kiedy tak rozmyślałem nad dzisiejszym dniem i nie tylko, poczułem, jak ktoś mnie popycha w bok, na co przewróciłem oczami. Wiedział doskonale, kto to zrobił. W szkole była jedna osoba, która wręcz mnie nienawidziła.

- Co znowu, Tomlinson? - Zapytałem, odwracając się w jego stronę. Jak zawsze miał na sobie Vansy, swoją dżinsową kurtkę i czarną koszulkę. Nie wiem czemu, ale czasami myślałem, że nie ma pieniędzy, bo cały czas w tym samym chodzi.

- Patrz, gdzie leziesz. - Prychnął, patrząc na mnie z pogardą. Szczerze już się przyzwyczaiłem do takich tekstów od szatyna. Byłem o niego o głowę wyższy.

- To ty patrz. - Odparłem, podnosząc się z podłogi i wytarłem swoje czarne spodnie z budu. Nie oszukujmy się, mimo że sprzątaczki tu pracują, w szkole dalej jest brud i nieład.

- Mówiłeś coś? - Zapytał, podchodząc do mnie bliżej i mrużące oczy. Przez ten ruch zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Jeżeli teraz nie ustąpię, źle się to dla mnie skończy.

- N-nic. - Mruknąłem, nie chcąc uczestniczyć w żadnej bójce ani kłótni.

- No ja myślę. - Parsknął, ruszając w nieznanym kierunku. Szczerze, na początku roku się w nim zauroczyłem. Ale od kiedy mój plecak wylądował w koszu, zacząłem to ukrywać, przecież gdyby dowiedział się o moich uczuciach, wyśmiałby mnie.

Obserwowałem jeszcze jego tył, gdy usłyszałem dzwonek. Westchnąłem cicho, ruszając w stronę sali od matematyki. Czas zacząć naukę mojego ulubionego przedmiotu.

×××

ᴘᴇʀꜰᴇᴄᴛ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz