XVII

4.8K 341 183
                                        

×××

Louis

Otworzyłem drzwi, biorąc głęboki oddech. Chciałem mieć to już za sobą i zwyczajnie się do niego przytulić. Wiedziałem, ze dzisiaj nie będzie przyjemnie.

– Louis – usłyszałem za mną zachrypnięty głos.

– Tatusiu – szepnąłem, odwracając się do niego. – O Boże, Harrry! Co ci się stało? – zapytałem, dotykając jego zranionych warg. Ewidentnie z kimś się bił.

– Co? A to... to nic takiego. – Uśmiechnął się do mnie. Jednak wiedziałem, że kłamie. Przecież kto mówi, że nic się nie stało jak spotyka się z kimś innym i jest się poobijany m.

– Jak to nic takiego? – westchnąłem, ciągnąc go do łazienki, żeby go obmyć i pomóc mu.

– Nic mi nie jest – powiedział, odsuwając się. Jednak złapałem go za rękę kręcąc głową. Czemu akurat teraz musiał być uparty? – Louis, to nic. – Uśmiechnął się do mnie.

– To nie wyglada jak nic – mruknąłem zakładając ręce na pierś.

– Daj spokój. Nie pierwszy i nie ostatni oberwałem za nic – powiedział. Nie rozumiałem jego słów. Jak ktoś taki mógł zacząć się bić?

– Nie wyjdziemy stąd, dopóki nie wytłumaczysz mi, dlaczego tak wyglądasz – fuknąłem, patrząc na niego z groźną miną.

– W szkole wkurzyłem kogoś, dobrze? – westchnął cicho. Zmarszczyłem brwi patrząc na niego jak na idiotę.

– Przecież to nie jest powód, żeby aż tak cię pobić – mruknąłem. Okej, ja dzisiaj też uderzyłem Marcela, ale mu się należało! Ale co ma wspólnego ten debil do mojego Harry'ego?!

– Nie było. Zaskoczył mnie. Nie udało mi się obronić... Nic mi nie jest, dobrze – powiedział, patrząc na mnie tymi zielonymi pieknymi oczami.

– Mogliśmy przełożyć to spotkanie. Pewnie wszystko cię boli – szepnąłem, dotykając jego spiętych ramion. Nie wiedziałem jak zachować się w takiej sytuacji.

– Jest w porządku... Nie chcę cie karać, więc spokojnie. – Uśmiechnął się. Przegryzłem wargę, kiwając głową. Ja pierdole jaka ulga!

– Dziękuję, tatusiu – mruknąłem, ciągnąc go na łóżko.

– Co planujesz? – spytał, gdy odbił się od materaca. Oblizałem, patrząc prosto w jego oczy.

– Najpierw chcę cię pocałować. – Uśmiechnąłem się, zbliżając się do jego warg.

Musnąłem je lekko, siadając na kolanach loczka. Brunet zamruczał cicho, oddając pocałunek, a jego ręce powędrowały na mój tyłek, delikatnie go ściskając. Zjechałem pocałunkami na jego szyję, zasysając się na niej i tworząc sine ślady.

– Louis – jęknął, ściskając moje pośladki, na co sapnąłem.

– Możemy się dzisiaj kochać? – zapytałem i momentalnie strzeliłem sobie w twarz.

– Kochać? Ch-chcesz ze mną uprawiać seks, kochanie? – spytał mnie. No tak, przecież niedawno mówiłem mu, że nie jestem łatwy.

– J-ja...Nie, znaczy się... Może? – Nagle moje palce stały sie strasznie interesujące.

– Hej... nie wstydź się – szepnął. – Jeśli chcesz .... i uważasz, że jesteś gotowy... to dobrze – odparł, patrząc na mnie.

– Sam już nie wiem – szepnąłem. – Nie chce, żeby coś cię bolało – mruknąłem, patrząc na jego skaleczoną brew.

– Hej... mnie nic nie będzie boleć... tylko martwię się o ciebie...

– Bedziesz moim pierwszym. – Uśmiechnąłem się. – Nigdy nie robiłem tego z chłopakiem.

– To dobrze...– powiedział, kładąc mnie na łóżko i zawisając nade mną. – Ale nie dziś... nie mam rzeczy, byśmy mogli to zrobić – powiedział, cmokając mnie w usta.

– Oh...Dobrze, tatusiu. – Przytuliłem go do siebie, tak że położył się na mnie.

– Nie to, że nie chcę... po prostu chcę, byś zapamiętał go na zawsze... to twój pierwszy raz – odparł.

– Z chłopakiem – podkreślie,m śmiejąc się. – Dobrze, poczekam. Też chcę, żeby to było wyjątkowe.

– Dziś... nie mogę zostać na noc – westchnął Harry.

– Oh, w porządku –szepnąłem lekko zawiedziony. – Odwieziesz mnie do domu?

– Wiesz... myślałem, że się poobściskujemy tak do 23 – odparł.

– Tak, tatusiu. – Przegryzłem wargę, przytulając się do niego.

– Mój grzeczny chłopiec – dodał.

×××

ᴘᴇʀꜰᴇᴄᴛ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz