XXVI

4.5K 370 211
                                    

×××

Od godziny siedziałem z chłopakami w jednym pomieszczeniu. Nie byłem do końca pewny tego kroku w moim życiu. Cała szkoła ma poznać mnie z innej strony, na co gotowy za bardzo nie jestem.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – westchnąłem, wiercąc się na szafeczce.

– To nie jest dobry pomysł – mruknął Liam. No w końcu, jedyny mnie rozumie. – To zajebisty pomysł, Niall! – dodał po chwili, na co przewróciłem oczami.

– Wyglądam jak nie ja – fuknąłem głośno, poprawiając swoje loki, może gdybym miał okulary, ale teraz? Jestem tym Harrym co zna Tomlinson.

– Właśnie tak wygląda prawdziwy ty – powiedział Niall, rozpinając mi koszulę.

– Powiedzieliście nauczycielowi? – spytałem, mrugając oczami.

– Tak... Tylko nie zalicz nikogo w kiblu, bo stary, seksowny jesteś. – Zaśmiał się, klepiąc mnie po tyłku.

– Idiota – parsknąłem, wychodząc z łazienki. Przewróciłem oczami, widząc, że dziewczyny z klasy zwróciły na mnie uwagę.

Dziwki – pomyślałem, pochodząc do szafki.

Jednak od chwili kiedy zaczęli zwracać na mnie uwagę, czułem na sobie czyjś wzrok, nie wytrzymując, odwróciłem się w tamtą stronę. Louis?

Czemu on się na mnie patrzy?

Przecież nie pierwszy raz mnie widzi. Przegryzł wargę, utrzymując moje spojrzenie. Odwróciłem wzrok, czując, jak Niall na mnie skacze.

– Curly! – krzyknął.

– Blondi – jęknąłem. – Co chcesz? – zapytałem, wyciągając książkę z szafki.

– Mamy zastępstwo za chemię. Mamy z klasą trzecią d – odparł blondyn, patrząc na mnie.

Cholera.

To klasa Louisa.

Kiwnąłem głową, udając się w stronę sali. Po dzwonku wszyscy poszliśmy na halę, bo byśmy się nie zmieścili. Kazali nam się ustawić w kolejności alfabetycznej.

Oczywiście S musi być koło T. Spojrzałem na Louisa, który stanął obok mnie. Odwróciłem wzrok, patrząc na nauczyciela. Kurwa, teraz on się na mnie gapił. Odwróciłem wzrok, patrząc na swoje buty. Uśmiechnąłem się niezauważalnie, przypominając sobie, ze Louis zawsze tak robił, gdy...

Nieważne, muszę skupić się teraźniejszości. Chciałem końca. Muszę to uszanować.

– Okej, dzieciaki, w naszej szkole organizowany jest projekt „Nie baw się w chowanego ze swoimi uczuciami". Wiem, co pomyślcie, co to za beznadzieja. Nazwy nie wybierałem ja, więc proszę, bez takich min, panie Payne. Aleeee, to pomoże się wam otworzyć. Pierwszym ćwiczeniem jest powiedzenie, jak wam minął dzień osobie po waszej prawej stronie. Zaczynamy! – krzyknął, zostawiając nas osłupiałych.

To chyba jakiś żart – pomyślałem, prychając i podchodząc do nauczyciela, pytając, czy mogę do toalety.

– Możesz, ale po ćwiczeniu – mruknął, nawet na mnie nie patrząc.

– Nie mam żadnych takich uczuć. Nie mam przed kim się spowiadać – prychnąłem.

– Nie musisz zwierzać się z uczuć, po prostu powiedz – spojrzał na lukę, tam, gdzie stałem – Panu Tomlinsonowi, co robiłeś dzisiaj.

– Nic – powiedziałem, poprawiając loki. – Nic nie zrobiłem.

– Masz opowiedzieć swój dzień, Harry. – Uśmiechnął się. – Nie musisz się tłumaczyć z niczego. – Zaśmiał się. – Idź już tam.

– Przecież dzień się dopiero zaczął – dodałem. – Proszę, mogę iść?

– Wymiękasz, Styles? – usłyszałem głos szatyna. Podszedłem do niego.

– To może ty zaczniesz, jak jesteś taki odważny?

– Nie ma sprawy – prychnął. – Wstałem bez siły, jak codziennie od pierdolonego miesiąca, nic nie zjadłem i wyszedłem na przystanek. W międzyczasie zdążyłem potknąć się o jakiegoś kamyka i rozbić szkło w telefonie – wyrzucał z siebie szybko. – A no i nie zapominajmy, że jak przyszedłem do szkoły, to postanowiłeś pokazać się wszystkim w swojej prawdziwej odsłonie, która kiedyś była wyłącznie dla mnie – warknął. Tylko dla niego? Nie sądzę...

– To wszystko? – spytałem, zakładając ręce na pierś.

– Twoja kolej – mruknął, przyglądając mi się.

– Cóż...wstałem jak codziennie. Kiedy przyszedłem do szkoły, chłopaki zamknęli się ze mną w łazience i pozbyli się na zawsze Marcela, mówiąc, że już nie mają ochoty na tę zabawę – odparłem.

– A ty? Dalej chcesz być Marcelem? – zapytał dość miękko, czym mnie kompletnie zaskoczył.

– Nie wiem... Cała moja skrytość była w Harrym... Jako Marcel każdy mnie lubił za mój charakter, a nie za wygląd – westchnąłem, siadając na parkiecie.

– Uważasz, że ja też tak zrobiłem? – spytał, siadając koło mnie, kompletnie olewając resztę klasy.

– Chyba... Chyba nie... Nie wiem – wyznałem, kuląc się i opierając głowę o swoje ręce.

– Myślę, że ciało to tylko dodatek – szepnął.

Uśmiechnąłem się do niego. Nie wiem czemu, ale czułem się lepiej, naprawdę, tak lżej.

– Harry, ja...

– No dobra, koniec ćwiczenia! – przerwał mu profesor Malik.

Podniosłem się i ruszyłem w stronę łazienki. Gdy już miałem zamykać drzwi od kabiny, Louis popchnął mnie do tyłu i sam nas zamknął.

– Po co przyszedłeś? – spytałem, zdziwiony patrząc na niego.

– Nie chcę już tak. – Dopiero teraz zobaczyłem, że płakał. – Tęsknie za tobą, Harry...

– Louis, o co chodzi? – spytałem, podchodząc do niego. – Hej, nie płacz – dodałem, kładąc ręce na jego policzki i wycierając łzy.

Szatyn pokiwał głową i zbliżył swoją twarz do mojej. Na chwilę jeszcze spojrzał mi w oczy i pocałował lekko. Z westchnieniem oddałem pocałunek. Tęskniłem za tym uczuciem. Za naszymi ciałami pasującymi do siebie. I za tym, jaki potrafi być delikatny. Oderwał się po paru chwilach z zaczerwieniona twarzą.

– Chcę być twój – wysapał.

– W jakim stopniu mój? – spytałem, patrząc w jego oczy.

– Pod każdym względem, Harry, chce być twoim wszystkim – szepnął, przegryzając nerwowo wargę. Uśmiechnąłem się na te słowa.

– Ty zawsze byłeś moim wszystkim – odparłem, podnosząc go za tyłek. Z powrotem połączył nasze wargi, uśmiechając się przez pocałunek.

×××

ᴘᴇʀꜰᴇᴄᴛ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz