XXV

4.3K 360 326
                                    

×××

Siedziałem na stołówce, pisząc z Lou. Cholercia, dziś mija pół roku.

[SassyL91]: Spotkamy się dzisiaj, tatusiu?

[DaddyH94]: Nie wiem, perełko. Muszę dziś pomóc Limonce w lekcjach.

[SassyL91]: Myślę, że znajdziesz chwilę dla mnie, szczególnie, że jestem bardzo napalony tatusiu

[DaddyH94]: Dobrze, skarbie... spróbuje xx muszę kończyć, wychodzę ze stołówki xx

Poczułem, że zderzam się z kimś.

– Uważaj jak chodzisz – prychnąłem, szukając okularów.

Kurwa, nienawidzę tego, że nie widzę.

– To ty uważaj – usłyszałem głos Louisa.

– Ja w porównaniu do ciebie patrzę, gdzie chodzę – prychnąłem.

– Żartujesz sobie? To ty wpadłeś na mnie, dlatego teraz leżysz – warknął.

– Nieprawda, to ty na mnie wpadłeś – burknąłem, nakładając okulary i szukając telefonu.

– Tego szukasz? – Zaśmiał się, spoglądając na ekran.

– Oddasz mi mój telefon? – spytałem.

– A co? Masz w nim coś ciekawego? – parsknął

– Coś, co cię powinno gówno obchodzić – fuknąłem, wstając.

– No właśnie chyba powinno mnie obchodzić – warknął, podając mi mój telefon i odwrócił się, odchodząc.

Przewróciłem oczami, patrząc na ekran.

O kurwa.

Zobaczył.

Pierwszym moim odruchem było podbiegnięcie za nim.

Ale co miałem mu powiedzieć? Z tymi myślami ruszyłem do sali.

Usiadłem w pierwszej ławce jak zwykle, jednak nikogo nie było w pomieszczeniu. Każdy był na przerwie, to zrozumiałe, bo jest długa przerwa.

Usłyszałem trzsk drzwi, ale nie podniosłem wzroku. Wolałem przypomnieć sobie matematykę.

– Nie wytłumaczysz mi tego? – syknął Louis, zamykając mój zeszyt.

– Słucham? – spytałem, patrząc na niego spod byka.

– To ja słucham! To naprawdę ty, Harry?

– Harry Edward Styles – powiedziałem, patrząc na tablice.

– Nie wierzę...Udowodnij to jakoś – szepnął, opierając dłonie na ławce.

– Mam pokazać tatuaże? Zepsuć fryzurę? – odparłem.

– Tatuaże – mruknął, przyglądając mi się.

– Gdzie? – spytałem.

– Podnieś bluzkę – rozkazał, obserwując mnie dokładnie.

Westchnąłem głośno, odsuwając się na krześle, i wyjmując koszulę ze spodni, podniosłem ją do góry, pokazując moje tatuaże na dole.

– Kurwa – zaklinał. – Zamierzałeś mi to powiedzieć?

– Nie wiem... może jakbyś zaczął lubić Marcela – westchnąłem. – Nawet nie wiem, co ci zrobił...

– Chciałeś się odegrać? Dlatego to wszystko?

– Nie chciałem się odegrać. Nie jestem taki – prychnąłem.

– To dlaczego tego nie przerwałeś, jak dowiedziałeś się, że to ja? Kurwa, przecież mogłem się domyślić.

– Nie wiem... nie umiałem. Nie wiedziałem jak – odparłem, wkładając koszule do spodni.

– Dobra, zrobimy tak. Ja zostawię Marcela w spokoju, a ty nikomu się nie wygadasz. Wszystko, co miało miejsce z Harrym – spojrzał na mnie znaczaco – zostaje w tamtym pokoju.

– Dobra – odparłem chłodno.

– Świetnie – mruknął.

Widziałem, jak bardzo był zawiedziony.

– Co do moich ciuchów, to możesz je sobie zatrzymać – odparłem, chowając książki, przygotowując się do wyjścia.

– Nie chcę ich – mruknął. – Przyniosę ci je jutro.

– Ale... możemy ten ostatni raz... no wiesz – zacząłem.

– Żartujesz sobie? – Zaśmiał się, patrząc na mnie.

– Dobra, nic nie mówiłem – prychnąłem i wziąłem plecak, ruszając do drzwi. Poczułem nieśmiały dotyk na mojej ręce.

Uśmiechnąłem się, odwracając do chłopaka.

– Co? – spytałem, patrząc na niego.

– Pocałuj mnie, głupku – westchnął, przybliżając się do mnie.

– Ja ci dam głupka – parsknąłem, zdejmując okulary, i wpiłem się w jego wargi.

Wiedziałem, że płacze. Przylgnął do mnie bardziej. Czułem, że w ten pocałunek stara się przelać wszystkie emocje i uczucia. Przycisnąłem go do ściany, oddając jego najmniejszą pieszczotę. Jak mi tego będzie brakowało.

Oderwałem się od niego niechętnie, gdy usłyszałem dzwonek.

– Żegnaj, Lou – szepnąłem w jego usta i otworzyłem drzwi.

Usłyszałem za sobą, jak szatyn demoluje klasę.

×××

ᴘᴇʀꜰᴇᴄᴛ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz