XXVIII

4.4K 340 109
                                    

×××

– Ile dziś dać ci klapsów? – zamyśliłem się, trzymając dłoń na jego pośladku.

– Mało – parsknął, przez co dałem mu siarczystego klapsa.

– Hmmm, upokarzałeś mnie z szesc lat, pomnóżmy to razy trzy... osiemnaście – rzekłem po chwili.

Widziałem, jak zadrżał lekko na moje słowa. Podniosłem jego biodra, delikatnie masując miejsce, gdzie zamierzałem go uderzyć.

– Gotowy? – spytałem, patrząc na niego.

– Mam liczyć?

– Tak, inaczej będzie dwa razy więcej – powiedziałem, cmokając go szybko w usta.

Kiwnął głowa na znak, że rozumie. Podniósł wyżej biodra i wcisnął głowę w pościel.

– Dobra, zaczynamy – powiedziałem, odsuwając się od niego i dając mu pierwszego klapsa. Lekko się zachwiał, jednak dalej uparcie trwał w odpowiedniej pozycji.

– Jeden – powiedział dość głośno. Dostał ponownie. Teraz trochę mocniej. – D-dwa – jęknął, zaciskając pięści na pościeli.

– Głośniej – powiedziałem, uderzajac dwa razy.

– Cztery – sapnął trochę głośniej.

– Jeszcze czternaście – odparłem, uderzajac go mocno.

– H-Harry! – jęknął z bólu, opadając na łóżko. Przegryzlem wargę, widząc jego mocno czerwony tyłek.

– Ile? –warknąłem.

– Cztery? – zapytał. Pokręciłem głową na znak, że źle. – Pięć! Pięć! – krzyknał ze strachem w oczach.

– Za późno, kochanie. Dokładnie trzynaście... więc od nowa. Teraz od dwudziestu sześciu.

– Nie, p-proszę –jęknął. – To dużo – mruknął, opuszczając biodra.

– Chciałeś karę, to masz – powiedziałem, cmokając go w tyłek. Czułem, jak zadrżał na mój czyn, więc zjechałem pocałunkami niżej. – Wytrzymasz to, Louis, jesteś cholernie dzielnym chłopcem.

Pokiwał głową, łapiąc się za ramę łóżka. Ostatni raz ugryzłem jego zaczerwieniony pośladek i uderzyłem mocno to miejsce.

Dwadzieścia pięć klapsów później włożyłem w niego dokładnie nasmarowane lubrykantem palce. Wypiął się bardziej, ochoczo przyjmując wszystko, co mu dawałem.

– Kochanie, gotowy na mnie? – spytałem po chwili.

– Niezbyt. – Zaśmiał się. – Chcę cię widzieć, Harry – szepnął, odwracajac się na plecy i zaczął mnie całować.

Uśmiechnąłem się, oddając pocałunek i jednym ruchem wchodząc w niego. Oderwał się od moich ust i jęknął głośno. Zaczął szybciej oddychać, próbując się rozluźnić. Nie czekając, aż się przyzwyczai, zacząłem wykonywać pchnięcia.

– Ślicznie, kochanie – szepnąłem, poruszając się w nim.

– B-boli – wyjąkał, drapiąc mnie po plecach.

– Wiem, skarbie... zaraz będzie lepiej, tylko się rozluźnij – powiedziałem, całując go po szyi.

Widziałem zbierające się łzy w jego oczach, jednak dzielnie przegryzł wargę i skupił się na rozluźnienie. Po chwili chyba zaczęło mu to sprawiać przyjemność, bo zaczął jęczeć. Przylgnął do mnie bardziej i zaczął tworzyć czerwone pręgi na mojej skórze na plecach za każdym razem, gdy wbijałem się w niego.

– Jak się czu-czujesz? – zapytałem.

– J–ja... – Uśmiechnąłem się, gdy chłopak nie potrafił nic powiedzieć, tylko jęczał pode mną i wił się z przyjemności.

– To dobrze. – Zachichotałem, cmokając go w policzek i zacząłem uderzać w jego czuły punkt raz za razem.

– H-Harry! – krzyknął, mocno się na mnie zaciskając. – Blisko – wysapał.

– Wiem... czuję – sapnąłem, czując, jak się na mnie zaciska. Sam nie byłem w tyle. Jeszcze kilka pchnięć i dojdę w nim.

– M-mogę? – zapytał, wyginając się w łuk.

– Tak – warknąłem, gryząc go za szyję. Krótko po tym poczułem, jak dochodzi na nasze brzuchy, klnąc pod nosem.

– Cholera... jestem blisko – wymruczałem.

– Nie możesz dojść, tatusiu. – Zaśmiał się, całując mnie po szyi.

– Bardzo śmieszne – odparłem, wykonując micniejsze i szybsze ruchy. Przegryzł wargę, wiedziałem, że jego wnętrze jest bardzo wrażliwe. – Skarbie, zaraz dojdę... musisz się odsunąć, inaczej dojdę w tobie.

– G-gdzie chcesz d-dojść? – wyjąkał, patrząc na mnie.

– A gdzie chcesz, bym, kurwa, doszedł? – warknąłem, czując swoj finał.

– Na mnie – szepnął, rumieniąc się.

– Gdzie dokładnie? – wysapałem.

– To takie zawstydzające! – Westchnął, zamykając oczy.

– Mów szybko. – Westchnąłem, wykonując moje ostatnie pchnięcia.

– T-twarz – mruknął cicho.

– Skoro s... kurwa, dochodzę – jęknąłem, szybko wychodząc z niego i zbliżając krocze do jego twarzy, by dojść na nią. Spuściłem się obficie na jego buzię. Louis otworzył usta, więc próbowałem w nie trafić. – Moja perelka – westchnąłem, patrząc na to, jak jest zniszczony.

Przez chwilę bawił się wyzywająco spermą w swoich ustach, by potem połknąć ją lubieżnie. Położyłem się obok niego, patrzac na szatyna. Zebrałem resztkę swojego nasienia na kciuk i wsunąłem mu do buzi.Gdy był już czysty, wtulił się we mnie.

– Idziemy spać. – Ziewnąłem, nakrywając nas kołdrą.

×××

ᴘᴇʀꜰᴇᴄᴛ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz