XXXII

4K 282 83
                                    

×××

– I wtedy usuwasz niewymierność z mianownika i masz wynik. Rozumiesz? – zapytałem po raz kolejny Louisa, który patrzył się na moje notatki, jakby były jakimś kosmosem.

– Chyba tak. – Westchnął cicho, patrząc na mnie.

– Dobra, jeszcze raz... – powiedziałem, zastanawiając się, jak mu to wyjaśnić.

– Napiszę ci przykłady i za każdy dobrze rozwiązany dostaniesz buziaka, pasuje? – zapytałem, pisząc na kartce równania.

– Tak! – krzyknął uśmiechnięty, machając nogami.

– No okej – mruknąłem, jak skończyłem pisać. – Zacznijmy od czegoś prostszego. Rozwiąż je – powiedziałem, podając mu kartkę.

– To jest jakieś zjebane – fuknął, biorąc długopis do ręki.

– A, i za każde złe rozwiązanie dostaniesz karę. – Uśmiechnąłem się chytrze.

– No okey – burknął, zaczynając pisać.

Po jakichś piętnastu minutach westchnął, podając mi kartkę

– Skończyłem.

– Hm... dobrze – mruknąłem, patrząc na rozwiązanie, ktore zostało zrobione poprawnie.

– Chcę moją nagrodę. – Uśmiechnął się i odwrócił w moja stronę.

Przewróciłem oczami, cmokając go w usta.

– Daj mi więcej przykładów – powiedział, wdrapując się na moje kolana.

– Nie wierzę, że buziaki cię przekonują. – Zachichotałem.

– Mam nadzieje na coś mocniejszego, gdy zrobię wszystko dobrze – rzucił mi wyzwanie.

– Dobrze. – Uśmiechnąłem się.

Napisałem mu jeszcze parę trochę trudniejszych przykładów, przerywając co chwilę, gdy chłopak specjalnie wiercił się na moich kolanach.

– Spokojnie, Louis – westchnąłem cicho, łapiąc go za biodra.

Odwrócił się, patrząc na mnie przez ramię.

– Coś się stało? – zapytał niewinnie.

– Specjalnie ocierasz się o mnie – odparłem.

– O co ty mnie oskarżasz, Harry! – Zaśmiał się, teatralnie zasłaniając dłonią usta.

– Jesteś wredny, Tomlinson – prychnąłem.

– Nie jestem, Styles – mruknął, dociskając tyłek do mojego krocza.

– Jak cię, kurwa, wypieprzę, to nie usiądziesz na dupie przez tydzień.

–cNie rzucaj słów na wiatr. – Zaśmiał się.

– Nie rzucam, kurwa jego mać –warknąłem.

– Więc? – zapytał, odwracajac się w moją stronę.

– Zrobiłeś jeden błąd – powiedziałem, patrząc na rozwiązania.

–Niemożliwe – powiedział szybko, patrząc w kartkę.

– Zobacz. Tutaj miało być minus dwa, a nie minus cztery – westchnąłem. –Wiesz, jaka była umowa? – szepnąłem, łapiąc go za brzuch.

– Ale... ale to niemozliwe... liczyłem dwa razy – zaczął.

– I co ja mam z tobą zrobić, co? – zapytałem czysto retorycznie.

ᴘᴇʀꜰᴇᴄᴛ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz