Rozdział 49

1.6K 118 7
                                    

Usiadł na swoim łóżku i włączył muzykę, czekając na dobrze znane mu trzy uderzenia w szybę. Trzy lekkie, ledwo-słyszalne stuknięcia, które same w sobie uczyniały z niego najszczęśliwszego człowieka na świecie... no prócz Bane'a, który - dobrze o tym wiedział - był szczęśliwszy od niego, jak to mówił brunet - o całą galaktykę przepełnioną gwiazdami takimi jak błękitnooki, który był dla niego jej epicentrum. Najważniejszym i jedynym powodem do szczerego uśmiechu nawet przy błahych, codziennych oraz męczących czynnościach jakim była w ich przypadku szkoła. Szkoła, która obecnie była zamknięta ze względu na święta, a co za tym idzie para nie miała tyłu możliwości spotkań jak dotychczas. Dlatego tak bardzo Lightwood cieszył się na ich co nocne spotkanie, które jak na złość skrócało się przez godzinne spóźnianie się bruneta.

- Na Anioła, jeśli za dziesięć minut nie przyjdzie zerwę z nim i rzucę go na pożarcie Sebastianowi! - westchnął sennie, podchodząc do okna, przy którym usiadł i spojrzał wyczekująco na podjazd oświetlony ulicznymi latarniami. - Eh, gdzie ty jesteś tęczusiu? - mruknął i mimowolnie zamknął oczy, chcąc choć na chwilę dać im spokój, na który nie mógł sobie niestety pozwolić przez upierdliwą, a co gorsza - liczną rodzinę, którą przez tydzień miał szczęście gościć w swoim domu. W domu, w którym kręciło się o wiele za dużo osób, a jednak o jedną tą szczególną za mało... no do czasu, bo właśnie teraz miało się to zmienić, lecz przez niewiadomą mu przyczynę wszystko pozostawało na swoim starym miejscu, smucąc tym sennego - już śpiącego w dobre - Lightwooda - którego nic nie powinno obudzić prócz małych kamyczków odbijających się od jego okna. No i tak po części było. No po części, bo niebieskooki tak bardzo zasnął, że nic - nawet czułe głaskanie po głowie nie zbudziło go z potrzebnego snu. Dlatego rozczulony Bane widokiem zastanym w pokoju Lightwooda, uśmiechnął się lekko i starając się być jak najciszej, wziął ostrożnie chłopaka na ręce i powoli ruszył z nim w stronę łóżka, gdzie położył go na plecach, samemu przy tym kładąc się obok niego.

Oj, jak on uwielbiał spędzać czas z niebieskookim. I nie ważne w jaki sposób: czy rozmawiając, śmiejąc się lub nawet śpiąc. On po prostu kochał każdą chwilę spędzoną przy niewiarygodnym niebieskookim, którego za nic by nie wypuścił z rąk, mając do wyboru jego, a kogoś innego lub pieniądze. On zawsze - od ich pierwszego kontaktu wzrokowego - wybrałby go i tylko go. Wziąłby go w każdej okazałości, z każdą wadą i zaletą bez względu na wszystko co wydarzyło się w ich dotychczasowej relacji. A wydarzyło się i to dużo. Począwszy od riposty Lightwooda, przy nieudanym podrywie Bane'a, po dziwne sytuacje między innymi w sklepie i bibliotece, aż dochodząc do pierwszej wspólnej nocy u Lightwooda, która zmieniła wszystko, dając początek czemuś wyjątkowemu w ich życiu i relacji. No bo przecież parą nie staje się ot tak po prostu z kaprysu czy żartu, którego nawet im nie przyszło na myśl przy ich początku bycia parą. Parą, którą są już od dwóch tygodni...

- Magnus? - Zamyślony brunet uniósł powieki do góry i z lekkim, szczerym uśmiechem ucałował czoło zaspanego nastolatka, którego przyciągnął bliżej siebie i westchnął rozluźniony, gdy Ten ufnie wtulił się w jego pierś. - Kiedy przyszedłeś? Bo wiesz, czekałem na Ciebie od ponad godziny, a potem...

- Jakieś dziesięć minut temu, gdy słodko spałeś przy oknie, słońce - odparł cicho brązowooki, bawiąc się rozczochranymi włosami nastolatka. Zaspokojonego nastolatka, który właśnie na to przeczekał cały dzień z namolną siostrą na głowie oraz wymagającą matką, o których w tej chwili nie chciał myśleć, chcąc w pełni poświęcić czas swojemu skrytemu chłopakowi, któremu wszystko było jedno, jak spędzą czas. Ważne że będą wtedy razem i tylko to się dla niego liczyło. No tak jak dla Lightwooda, który nie myśląc zbytnio o ruszaniu się z ciepłego łóżka, ziewnął głośno i spojrzał prosząco na zrelaksowanego bruneta.

- Magnus...

- Oczywiście, że nigdzie się stąd nie ruszamy, Aniele! - zachichotał i z szerokim uśmiechem położył sobie czarnowłosego na klatce piersiowej. Szybko poruszającej się klatce piersiowej, a to wszystko z powodu charakterystycznego uśmieszku niebieskookiego i jego błądzących rąk pod jego koszulką.

- Alec, jakim cudem Ty jesteś taki niezaspokojony? Hm? - westchnął w rozchylone usta chłopaka, który tylko wzruszył ramionami i z miną zbitego psa położył się obok niego, powodując u niego nagłe zimno i dyskomfort, którego nie potrafił się pozbyć od tak, dlatego znów przyciągnął go do siebie i nie patrząc na minę chłopaka wbił się leniwie w jego słodkie usta.

- I kto tu jest niezaspokojony?! - Zaśmiał się Lightwood, cmokając nos mile zaskoczonego bruneta.

- My, groszku - mruknął, patrząc w błękitne tęczówki, które uśmiechnęły się i z błyskiem przybliżyły się bliżej jego oczu. - Pięknooki, co Ty kombinujesz?

- Nic, tylko tak po prostu chcę Ci popatrzeć w twoje śliczne oczy, tęczusiu. Wiesz, czytałem kiedyś, że długi kontakt wzrokowy przybliża do siebie ludzi i sprawia, że stają się oni sobie jeszcze bliżsi niż dotychczas...

- To co, chcesz sprawdzić czy będziemy małżeństwem?

- Ty idioto! Tego się nie da sprawdzić w oczach! - Alec pokręcił z rozbawieniem głową i wciąż patrząc towarzyszowi w oczy, zaczął: - Ale za to idzie sprawdzić czy ktoś kłamie.

- I co, chcesz mnie teraz sprawdzić? - spytał uśmiechnięty Bane, gładząc kciukiem zaróżowiony policzek niższego, który tylko pokiwał głową i cmoknął szybko jego usta. - No dalej, dajesz kochanie.

- Mam jedno pytanie, którego nie jestem do końca pewny, więc proszę odpowiedz szczerze, co o tym myślisz, okey? - spytał lekko spięty, dlatego zaskoczony Bane pokiwał głową i sięgnął ręką do mniejszej dłoni zdenerwowanego nastolatka. - Byłeś wtedy przy tym, więc wiesz o mojej relacji z ojcem i jesteś wobec mnie szczery, dlatego proszę powiedz mi, co myślisz o tym bym się zgodził na jego prośbę i pojechał do niego na kilka dni z Tobą? - ostatnie słowo wyszeptał prawie niesłyszalnie, dlatego Bane musiał wytężyć słuch, by usłyszeć ten jeden zaimek, który wywołał u niego niewyobrażalny strach jak i szczęście, odbijające się w jego oczach nawet w otaczającym ich mroku. - Magnus, słyszałeś mnie?

- Oczywiście, że tak - mruknął szybko i mocniej ścisnął jego mniejszą dłoń, którą pocałował dodatkowo i powiedział szczerze: - Myślę, że Ty dobrze wiesz co zrobić, ale jeśli o mnie chodzi to oczywiście, że jestem zdecydowanie za tym pomysłem i... Zapamiętaj. Cokolwiek postanowisz będę Cię w tym wspierał na tyle ile będę mógł...

- Więc, jedziesz ze mną do mojego wspaniałego ojca?

- Powiedz tylko gdzie, kiedy i jak, a przygotuję się najlepiej jak będę mógł na poznanie mojego przyszłego teścia! - Zaśmiał się promiennie i cmoknął usta spokojnego czarnowłosego, który tylko uśmiechnął się złośliwie, wtulając się w bok nic nie świadomego nastolatka. Nastolatka, którego czekało o wiele więcej niż mógł przypuszczać, a to wszystko przez jednego małego chłopczyka, czekającego na nich z uśmiechem na ustach.

Poskromić Złośnika // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz