Rozdział 71

1.2K 45 19
                                    

- Kocham Cię Ty wariacie! Nawet nie wiesz jak mocno!

Alec cały roztrzęsiony, tym razem z zimna, wynurzył się z wody i zupełnie nie słysząc wcześniejszych słów Bane'a rzucił się na niego, chcąc go po prostu utopić.

- Ja ci dam, Ty żmijo! Chodziłeś za mną jak pies ogrodnika, podniecałeś, wykorzystując swój atrakcyjny wygląd i mówiłeś te słodkie, aż do przesady czułe słówka! - Już go nie podtapiał. Stracił siły zaraz po pierwszym zaatakowaniu Bane'a, co Magnus wykorzystał i uwięził go w swoich ramionach, pozwalając siebie uderzać w ramiona i klatkę piersiową.
Alec nawet nie patrząc, że ten go trzyma w pasie, a on sam kurczowo obejmuje nogami jego biodra, wydzierał się na niego i wylewał przy tym wszystko, co mu ciążyło w sercu. - Pocieszałeś mnie w różnych sytuacjach, broniłeś, droczyłeś się ze mną, przytulałeś! Ufałem ci do cholery! Tyle razy ci mówiłem, że Ci ufam, a Ty mnie oszukiwałeś patrząc prosto w oczy, tymi twoimi cholernymi gałami!

- Alexandrze, uspokój...

- I rozpływałem się jak tak do mnie mówiłeś! - Łzy coraz bardziej wypływały mu z oczu, wywołując tym zmartwienie u Bane'a. - Nikt nie mógł mnie tak nazywać, ale ty to przełamałeś. Ja cię odtrącałem i nawet prawie zginąłeś przeze mnie, ale się nie poddawałeś. Wracałeś jak bumerang. I teraz też wróciłeś! Cały dzień wiedziałem o tym twoim przekręcie. Męczyłem się, by nie wybuchnąć przy Maxie. Wytrzymałem nawet w samolocie jak mnie tuliłeś i pocieszałeś, nie wiedząc, że te łzy podczas pożegnania z bratem i w samolocie były z twojego powodu.
Cholera, zakochałem się w tobie, a Ty mnie tylko wykorzystałeś, dostając pieniądze za całowanie mnie i bycie przy mnie!

Jego Anioł płakał i to z jego winy. Czuł się okropnie. Kochał dotychczas jedną osobę i ją okropnie skrzywdził. Czuł się teraz jak śmieć. Magnus Bane, którego się wszyscy bali, uważali za złego i bezuczuciowego, pękł właśnie w tej chwili.

Słysząc ten potok słów, szczerych i płynących wreszcie prosto z serca Aleca, nie wytrzymał i dał upust łzom.

Płakał. Pierwszy raz od kilku lat łzy same płynęły z oczu ścieżką w stronę jego serca. Bolącego teraz tak mocno, co Lightwooda, gdy spostrzegł czerwone oczy brązowookiego i poczuł trzęsącą dłoń na swoim policzku.

- Przepraszam - wychlipiał Magnus i po raz ostatni złączył ich usta w słono-słodkim pocałunku. - Nie chciałem Cię oszukiwać. Już od pierwszego naszego spotkania mnie zaintrygowałeś, pokazując pazurki. Uwielbiałem za tobą chodzić, bo z każdym moim posunięciem mnie niesamowicie zaskakiwałeś. Twój skromny ubiór, nieułożone włosy, zadziorny uśmieszek i te twoje błękitne oczy... to wszystko zawróciło mi w głowie już na początku. Na pierwszy rzut oka wydawałeś się po ubiorze i przebywaniu w bibliotece normalnym chłopakiem, ale z każdą sytuacją i słowem wypowiedzianym z twoich słodkich ust, pokazywałeś jak bardzo te wszystkie wizualne rzeczy myliły człowieka. I wiesz co? Cieszę się, że zgodziłem się wziąć ten jeden raz pieniądze za randkę z nieznajomym - wyznał szczerze, głaszcząc zaczerwieniony policzek ukochanego. - Alexandrze, wiem, że to już mówiłem, ale naprawdę cię kocham i jak chcesz to odejdę... - cmoknął krótko, zimne usta zaskoczonego Lightwooda.

Alec już wiedział, co robić.

Z początku miał dylemat. Czy wybaczyć i zaufać od nowa ukochanemu? Czy może wysłuchać, ale nie dać mu tej ostatniej szansy?

Szczerze przymierzał się do tej drugiej opcji. Bo kto raz zdradził, to drugi też może.

Ale... był właśnie ciekawy. Chciał sprawdzić, czy to się sprawdzi. Czy ich relacja przetrwa. Czy zdoła zaufać po raz drugi.

- Zrobię to tylko dla twojego dobra. Wiem, że mi nie ufasz i nienawidzisz za to oszustwo, dlatego się wycofam, jeżeli tylko mi obiecasz, że przez to nie zamkniesz się w pokoju. Nie zamkniesz się na świat i ludzi. Nie będziesz spławiał Izzy, jak się będzie o ciebie martwić i najważniejsze nie zamkniesz swojego serca na miłość. Nie Ja, to inny. Pokochasz go, zaufasz. I będziesz szczęśliwszy. Masz się dużo uśmiechać, a mało płakać, rozumiesz? Alex...

- Na Anioła, przestań do mnie gadać jak do dziecka! Kretynie jeden, wielce na początku wyznajesz mi miłość, a później gadasz o innym. Mam kogoś innego pokochać? Zastanów się tęczusiu, co ty gadasz. Pleciesz głupoty, których nawet ja bym nie powiedział. - Lightwood, przeczesał czule mokre włosy Magnusa i pocałował go w czoło. - Kocham tylko Ciebie i niestety będę długo to robić. Nie chcę nikogo innego oprócz ciebie, brokatowy chłopcze.

Wybaczył mu.

- Kocham Cię, Alexandrze.

- Ja ciebie też Magnus - odparł po raz ostatni tego chłodnego dnia, po czym zeskoczył z bioder swojego chłopaka do wody. - A teraz chodź, trzeba wyjść z tej lodowatej wody, bo będziemy chorzy - stwierdził rzeczowo niebieskooki, podając partnerowi dłoń, chcąc złączyć ich palce ze sobą, co Bane zrobił z wielką radością, przyciągając go do swojego boku, szepcząc, że cieszy się z szansy mu danej.

Alec teraz czuł, że żył.

Słońce wreszcie wyszło zza chmur. Jego Magnus był od początku jego. I nawet pieniądze tego mu nie zabrały.

A katar i kaszel, były ich pierwszym objawem wyznania miłości.

KONIEC.

Poskromić Złośnika // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz