Rozdział 58

1.4K 112 4
                                    

Od wyprowadzki Jordana do domu Lightwoodów minąły równe dwa miesiące. A co za tym idzie, minąły one w takim zawirowaniu i chaosie, że zadający sobie ciągłe i te same pytanie, Alec, zapomniał zupełnie o byciu "złym" i "niedostępnym" dla swoich rówieśników; czytaj: dla Sebastiana.

Zamyślał się on tak mocno, że nie zdając sobie nawet sprawy zgadzał się w każdej sprawie z Isabelle, która z każdym dniem, martwiąc się coraz bardziej o niego, rzucała spotkania z przyjaciółmi na rzecz spędzania z nim czasu, sam na sam. Miała nadzieję, że w końcu dowie się co mu jest, albo inaczej: co mu złego zrobił Magnus lub ktoś inny. Ale jak to zawsze w ich relacji bywało, Alec po wkroczeniu przez Isabelle na temat Bane'a, posyłał jej uspokajające spojrzenie, po czym wychodził do sklepu, pobiegać lub po prostu brał książkę i zaczynał ją przy niej czytać, zupełnie ignorując jej znaczące spojrzenia, jak i samą obecność.

Oczywiście do czasu, w którym zaczynała ona mówić o jedynym temacie, który przywracał młodego Lightwooda, jako tako do siebie. A tematem oczywiście był...

- Sebastian Verlac to istny dupek i tyle. Isabelle, ile jeszcze razy mam ci powtarzać, że to nieodpowiedni chłopak dla ciebie, jak i dla każdej dziewczyny na świecie! Jest zadufany, narcystyczny i tępy...

- Alec, mówisz mi to dwadzieścia cztery godziny na dobę! Przy śniadaniu, wejściu i wyjściu ze szkoły, obiedzie, na zakupach i jeszcze przed snem! Mało brakuje, a wejdziesz mi pod prysznic i tam padnie to co słyszę już od ponad tygodnia!

- Aish! Nie mówiłbym ci tego, gdybyś mnie posłuchała i nie zgodziła się na tę idiotyczną randkę z tym kretynem!

- Sam się zgodziłeś!

- Wcale...

- Spokój! Dajcie człowiekowi chociaż raz zjeść kolacje w ciszy! - krzyknął zmęczony popołudniowymi zajęciami na uczelni, Jordan. Chłopak był krótko w mieście, a już miał tyle materiału i nauki, że każdą wolną chwilę spędzał w swoim tymczasowym pokoju, czytając i robiąc notatki. Wychodził do kuchni tylko po jedzenie i znów wracał do "siebie". Kyle, choć nie wyglądał i mało co zachowywał się odpowiednio, był tak samo pilnym uczniem, jak Alec. - Sebastian jest taki fajny, miły, przystojny... nie! To kretyn, buc, frajer... bla, bla, bla! - przedrzeźniał rodzeństwo, jedząc szybko swoją kanapkę. - Mam tego dość. Jestem tu ponad dwa miesiące, a nie spędziliśmy ze sobą ani chwili czasu bez "rozmowy" o Verlacu... Nie Alec! - Podniósł szybko rękę, widząc kwaśną minę przyjaciela. - Znam dobrze Sebę i wiem jaki jest, więc błagam przestańcie marnować czas na kłótnie o niego i zajmijcie się w końcu sobą.

- Jordan, ale ona nie może z nim iść...

- Może... Jest duża i ma swój rozum. Jeśli woli takich kretynów, którzy myślą tylko swoim juniorem, to niech idzie na tą jutrzejszą randkę. Ona tu wybiera, nie ty, księżniczko. - Mrugnął porozumiewawczo do Lightwooda, po czym wyszedł z pomieszczenia, zostawiając w nim upragnioną ciszę.

¤¤¤¤¤

- Co to miało być! - wrzasnął wkurzony błękitnooki, wchodząc bez pukania do pokoju Kyle'a. - Jordan, ty stara ropucho, wyjaśnij mi coś ty najlepszego zrobił?! - spytał i rzucił swoim butem w siedzącego na kanapie chłopaka. - Dlaczego powiedziałeś to co powiedziałeś?! Dlaczego się zgodziłeś?! Rozumiem, inny facet to luz, może sobie iść z nim na randkę po wcześniejszym przedstawieniu mi go... ale Sebastian?! Sebastian, Jordan! Koleś, który dla przypomnienia ci to dwulicowy półmózg...

- Wiem kim jest, Alexandrze - powiedział poważnie Kyle, odkładając podręcznik na pobliski stolik.

- Wiesz?! To czemu...

Poskromić Złośnika // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz