- Co cię tak znowu śmieszy? - spytał, otwierając szklane drzwi, przez które po chwili wyszli, udając się na dziedziniec szkoły.
- To przed chwilą była ta twoja słynna mordercza mina? - zachichotał, uważnie patrząc na zaskoczonego bruneta, który tylko pokiwał głową i mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. - Wiesz, nie obraź się, ale to wyglądało jakbyś miał potrzebę fizjologiczną. - Buchnął szczerym śmiechem, próbując przybrać fałszywy uśmiech, ale mu nie wyszło, kiedy znów zobaczył tą minę. - Błagam, przestań, bo zaraz tu wykituję!
- Przecież ja nic nie robię - odparł z uśmiechem na ustach, podziwiając urodę chłopaka, który ze szczerym śmiechem wyglądał zjawiskowo. - Masz ładny śmiech. Wiesz, taki świeży i naturalny.
- Nie prowokuj mnie, tęczusiu - ostrzegł już spokojniejszy, siadając na jednej z pobliskich ławek i wymownie spojrzał na swojego towarzysza, który powoli ruszył w jego stronę. - Może byś przyspieszył swoje ruchy. Wiesz, ja nie mam dzisiaj zbyt dużo cierpliwości...
- A powiesz mi kiedy ją masz? Bo jakby nie spojrzeć znamy się z trzy, cztery tygodnie i nigdy nie grzeszyłeś spokojem - stwierdził z uśmiechem, siadając zbyt blisko niego. - Więc, kiedy byłeś dla mnie miły? - spytał, zadziornie się uśmiechając i gładząc powolnymi ruchami jego kolano - co niezmiernie drażniło coraz bardziej wściekłego chłopaka.
- Po pierwsze: znamy się od pierwszej klasy, głupku - zaczął, powoli przybliżając się do niego. - Po drugie: przeważnie, gdy cię nie ma w pobliżu jestem cierpliwy i raz byłem dla ciebie miły, kiedy omal nie przestrzeliłem cię strzałą - szepnął, będąc w zasięgu ust chłopaka. - A po trzecie i to najważniejsze: nigdy i to przenigdy nie macaj mojego kolana! - krzyknął wprost w jego usta, które po chwili wydały z siebie głośny śmiech.
- Jesteś przezabawny, groszku! - mówił, między napadami śmiechu. - Wiesz, może i znamy się od początku liceum, ale nie tak naprawdę, jak teraz. Co do tamtej sytuacji na boisku to może i byłeś cierpliwy, ale z początku omal mnie nie pobiłeś i zabiłeś. A kolano... - przy ostatnim zdaniu wybuchł jeszcze większym śmiechem, kuląc się na ławce. - Hah nie mogę!
- Pomóc ci? Wiesz ja tam wiem co jest dobre na ten twój głupkowaty śmiech - stwierdził spokojnie, przez co rozkojarzony chłopak pokiwał energicznie głową.
- Naprawdę? - dopytał dla pewności, powstrzymując się od przewrócenia oczami, że może istnieć tak naiwny chłopak jak on. - No okey, to zamknij na chwile oczy - poprosił, co ten automatycznie wykonał wciąż się śmiejąc. Lightwood tylko pokręcił z rozbawieniem głową, po czym złapał chłopaka na pannę młodą i z biegiem ruszył w stronę pobliskiej fontanny, do której wrzucił zaskoczonego Bane'a. - I co, lepiej?! - zachichotał, widząc jego wściekłą minę, którą psuło szczękanie zębami.
- Przegiąłeś Alexandrze! - Wstał wkurzony z wody, poprawiając przylegającą, mokrą koszulkę oraz wcześniej idealnie uczesane włosy, które w tej chwili zasłaniały mu w połowie widok swojego oprawcy.
- To ty przegiąłeś! - wrzasnął, zaciskając dłonie w pięści, które już wołały, by przyłożyć temu pajacowi.
- Co?! - Wytrzeszczył oczy. - To nie ja wrzuciłem cię do lodowatej wody, tylko dlatego, że śmiałem się z twojego komentarza! - Wyszedł ostrożnie z wody, zmierzając prosto w stronę Lightwooda.
- Masz rację, ale to nie ja użyłem twojego pełnego, znienawidzonego imienia, którego mówiłem ci byś nie wymawiał!
- Ach racja, całkiem zapomniałem, że twoje imię jest zakazane w całym obrębie miasta. Nie... w całym stanie! - ryknął zirytowany zachowaniem nastolatka, który tylko pokręcił powoli głową, zaciskając mocno usta w cienką linię. Musiał się uspokoić, tu i teraz!
Wiedział, że Magnus kiedyś przy nim wybuchnie. To było wiadome, bo kto normalny wytrzymałby jego towarzystwo? On tylko przysparzał same kłopoty i wściekał się za byle drobnostkę - z czym starał się walczyć, co mu raz wychodziło lepiej, a raz gorzej. Ale się starał i to się liczyło. Dlatego, widząc stojącą naprzeciwko niego postać, zamknął szczelnie oczy i oddychał głęboko, starając się nieco uspokoić i zacząć racjonalnie myśleć.
Za to Bane, który widział jego stan, odetchnął dwa razy głęboko i powoli podszedł do niebieskookiego, przyciągając go do szczelnego uścisku.
- Przepraszam nie chciałem cię wkurzyć - szepnął spokojnie, powoli gładząc jego napięte mięśnie pleców, które z każdym dotykiem rozluźniały się, a oddech stawał spokojniejszy.
- To ja przepraszam - mruknął w jego mokrą koszulkę i niepewnie objął go w pasie. - Nie powinienem wrzucać cię do wody i krzyczeć na ciebie za wypowiedzenie mojego głupiego imienia.
- Ono nie jest głupie, groszku - westchnął, czując błądzące dłonie na swoich biodrach, które z wprawą masowały je, wywołując u niego przyjemne ciarki rozchodzące się po całym ciele.
- Taa, ono jest koszmarne...
- Raczej wspaniałe i indywidualne, takie jak ty, ptysiu.
- Przestań używać tych przesłodzonych zdrobnień - burknął, przenosząc swoje dłonie na jego kręgosłup, gdzie również po chwili drażnił go powolnymi ruchami w górę i w dół - przysparzając tym u Bane'a szybsze bicie serca.
- A ty przestań macać moje plecy...
- A co, podoba ci się? - zachichotał, zatrzymując ręce tuż nad paskiem spodni, gdzie miał odkryty kawałek pleców.
- Dziwny jesteś, groszku... W jednej chwili jesteś radosny, później zirytowany, zadziorny, poważny, wściekły, spokojny, a na koniec czuły - stwierdził Bane, odklejając się od niego.
- Ale i tak za to mnie lubisz, tęczusiu. - Mrugnął do niego, co ten również zrobił i pociągnął Lightwooda na ławkę.
- Oj i to nie wiesz jak bardzo - westchnął, dźwigając plecak z ziemi. - A to jest dowód, mój złośniku. - Uśmiechnął się szeroko, wyciągając z wnętrza zielony karton.
- No chyba żartujesz! - zachichotał, biorąc od niego swój ulubiony sok. - Kupiłeś mi sok porzeczkowy? Ty jesteś na prawdę dziwny, człowieku - mruknął, przyciągając go do krótkiego uścisku. - I za to cię prawie lubię.
- Prawie?! - burknął, uderzając go w ramię. - Groszku, nie da się kogoś prawie lubić!
- Oj, da się! - zachichotał, odkręcając zakrętkę. - Chcesz, tęczuciu? - mruknął, na co ten pokiwał głową. - Szkoda, bo nie dostaniesz...
- Alec! - krzyknął oburzony, co wywołało promienny śmiech Lightwooda oraz chłopaków, którzy obserwowali całe zajście z okna.
CZYTASZ
Poskromić Złośnika // Malec
Fiksi PenggemarAlexander Lightwood to zbuntowany nastolatek, do którego nikt się nie zbliża. Co się stanie, gdy do jego liceum dojdzie chłopak gotowy postawić mu się poprzez zbliżenie się do jego siostry? Informacje: * Magnus jest wyższy od Aleca. * Inspirowane f...