Rozdział 7

2.4K 209 8
                                    

- Mam grzebać Alecowi po szafach?! - krzyknęła zaskoczona brunetka.

- Isabelle, wiem, że to ci się nie podoba, ale... - Santiago, widząc reakcję swojej koleżanki, zaczął szybko paplać trzy po trzy, nie myśląc, co tak właściwie chce jej powiedzieć. Wiedział, że to jedyny sposób... dobry sposób na wytorowanie drogi do serca Aleca, bez znacznego poniżania się i narażania swojego życia. - Jeżeli będziemy wiedzieć, co on lubi, kogo lubi... nie, nie to... mam na myśli jaki typ mu się podoba... w sensie mężczyzny...

- Stop! - Uniosła do góry ręce, uciszając go w ten sposób. - Weź głęboki wdech... I wydech. - Zaśmiała się, widząc czerwone, nadymane policzki, które po chwili stały się normalne z pozostawionym lekkim rumieńcem. - Raphael, ja nie mam nic przeciwko temu - odparła, siadając na pobliskiej ławce.

- Co?

- Dobrze słyszałeś, więc siadaj tu obok i słuchaj. - Poklepała wolne miejsce i uśmiechnęła się szeroko, widząc szybkie ruchy chłopaka. - Jestem za tym planem. Wiesz, powoli wkurza mnie ta sytuacja z Aleciem i mamą. Wiem, że przez to chcą mnie w jakiś chory sposób uchronić przed smutkiem czy złamanym sercem, lecz to oni sami nieświadomie wyrządzają mi tym większą krzywdę niż jakieś nieudane miłostki czy co tam innego. Przez ich niańczenie czuję się jak nieporadne dziecko, które w każdym momencie potrzebuje pomocy... Dlatego zgadzam się na to. Choć wiem, że z moim bratem ciężko rozmawiać czy przebywać sam na sam w pomieszczeniu, to ufam wam i dla mojego i jego dobra zgadzam się. Coś ty taki zdziwiony? - spytała, zauważając rozszerzone oczy i szeroko otwarte usta, kolegi.

- Nie, nic... tylko, co masz na myśli z jego dobrem? Bo wiesz, raczej mu nie będzie to na rękę?

- Będzie i to bardzo. Alec pod tą powłoką jaką widzisz codziennie w szkole, skrywa naprawdę fajnego i dobrego faceta. Jest miły dla mnie, a niekiedy dla mamy, pomocny, wesoły w niektórych chwilach, no i kochany. Dlatego, może dzięki tej próbie poderwania go, otworzy się i stanie się tym Aleciem jakiego znałam w przeszłości, a tego gbura pozbędzie się raz na zawsze! No mam taką nadzieję.
- Ja też. To co, idziemy?

- Taa, chodź, odwiedzimy jaskinię lwa - zachichotała, podnosząc się do góry, po czym bez czekania ruszyła w stronę domu.

¤¤¤¤¤

- Mamy pół godziny, więc pospieszmy się. - Klasnęła dłońmi, podchodząc do jednej z dwóch hebanowych komód.

- Już po pokoju widać, że lubi czarny kolor - mruknął Raphael, spoglądając na czarne meble, dywan, żaluzję, zasłony, pościel... Taa, wszystko dookoła było wyłącznie w tym kolorze. Wszędzie tylko czarny, czarny i czarny. - Czy w jego życiu jest choć jedna rzecz w innym kolorze?

- Ruchy! A co do tego to zadziwię cię, ale tak, jest coś. Bokserki i jedna, jedyna porządna koszula.

- Niech zgadnę są szare?

- Czerwone i niebieska - zachichotała, wyciągając jedną parę bordowej bielizny z szafki. - Hah, mój braciszek jest napalony.

- Skąd...

- Nie nosi się czerwonej bielizny bez powodu. - Poruszyła brwiami wymownie na niego patrząc.

Zdziwiony nastolatek zamrugał kilkukrotnie i odetchnął głęboko, starając się nie zaczerwienić. Bo cóż, on też nosił taki sam kolor bokserek.
Ale mniejsza o to, co kto nosi. Przyszli tu na przeszpiegi, a nie na pogawędki o bieliźnie.

- Masz coś jeszcze? - spytał, zabierając się w końcu do szukania jego ulubionych płyt. - Saosin, Finch, Silverstein? - Spojrzał na trzy zespoły, których na półce było najwięcej. - Co to za zespoły? Nigdy o nich nie słyszałem.

- Jego ulubione. Jest fanem muzyki post hardcore. Wiesz, drą się i takie tam - odparła, podając mu kilka rzeczy. - Masz tu jego plan zajęć, listę lektur, kalendarz i bilet na koncert Shinedown, który jest jego ukochanym zespołem.

- Dobra, to ja szybko skoczę zrobić ksero tego wszystkiego i zaraz ci to oddam.

- Masz dziesięć minut! - krzyknęła za wychodzącym chłopakiem.

- Okey! - Słysząc odgłos zamykanych drzwi, westchnęła ciężko i rzuciła się na duże łóżko, niebieskookiego.

- Braciszku mam nadzieję, że nigdy się o tym nie dowiesz.

¤¤¤¤¤

- Ekhm! Isabelle mogę wiedzieć, co ty tu robisz? - spytał, krzyżując ręce na piersi. Nie był wściekły na nią, lecz zaskoczony i zmęczony. Miał dziś koszmarny dzień i jedyne, co chciał zrobić po powrocie do domu to drzemka. Długa czy krótka - było mu to obojętne. Ważne, że w swoim miękkim i wygodnym łóżku niż w niewygodnym autobusie, którym przez Maryse musiał się wlec ponad godzinę przez durne korki!

Przypominając sobie niewygodne oraz śmierdzące siedzenie, wzdrygnął się i nie mając sumienia budzić siostry, wziął krótkie, czarne spodenki, bokserkę i bieliznę w tym samym kolorze, po czym ruszył wziąć szybki prysznic.

Czynności w łazience zajęły mu dwadzieścia minut, które zleciały mu w mgnieniu oka. Czysty i śpiący wszedł do swojego pokoju, w którym miał nadzieję, że nie zastanie siostry w tej samej pozycji, co wcześniej.

- Mogłem się domyślić - westchnął, kładąc się obok śpiącej w najlepsze brunetki.

- A... Alec, to nie tak jak myśli... mmm. - Słysząc mamrotanie siostry, uśmiechnął się lekko i pocałował ją w policzek.

- Śpij dobrze, siostrzyczko - mruknął, kładąc się na bok, po czym zamknął zmęczone oczy i zasnął.

Poskromić Złośnika // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz