Rozdział 50

1.6K 116 14
                                    

- Hah, nie mogę! Naprawdę jesteś niemożliwy tęczusiu! - krzyknął uśmiechnięty Lightwood, podchodząc do siedzącego na małym moście, chłopaka.

Był środek nocy. A to oznaczało tylko jedno... Para zamiast smacznie spać postanowiła wybrać się na małą przechadzkę po - zatłoczonym przez
dziwnych ludzi - mieście. 

- Co Cię tak śmieszy, Alexandrze? - spytał lekko uśmiechnięty brunet, formując małą kulkę ze śniegu, by później ją z całych sił wyrzucić w stronę zamarzniętej rzeki, która nadawała otaczającym ich krajobrazowi tajemniczości i nawet lekkiej grozy, wywołującej u mniejszego lekką niepewność oraz ostrożność w stawianych na śniegu krokach.

- Wybrałeś zimno od wygodnego i cieplutkiego łóżka, tęczusiu. To się stało! - Zaśmiał się i usiadł obok chłopaka, który tylko pokiwał głową i automatycznie objął go w pasie, przybliżając się tym do niego jeszcze bliżej niż dotychczas. - Co już Ci zzimmno? - Zazgrzytał zębami rozbawiony i ułożył głowę na ramieniu bruneta.

- A co jeśli tak? Masz jakiś pomysł, mój mądralo? - spytał, patrząc wciąż w gwiaździste niebo, które - wraz z towarzyszem - nadawało mu swoisty spokój oraz wypełniało jego życie sensem. Sensem, którego nie czuł od dość dawna. Nie czuł on przez całe swoje życie go tyle ile podczas tych kilku miesięcy poświęconych tylko i wyłącznie swojemu marudnemu oraz słodkiemu Aniołowi. Człowiekowi, którego miał tylko wziąć na jedną randkę, a potem zostawić i żyć jak zawsze dotąd. Bez Aleca. Bez jego humorków. Bez jego uśmiechu, głosu, zapachu. Bez jego błękitnych, mądrych, ale smutnych oczu. Oczu, których wystarczyło tylko jedne spojrzenie, by z mijanego na przerwach chłopaka, stał się mu bliskim przyjacielem i chłopakiem. Po prostu miał żyć bez NIEGO... Oj, tak! Miał. Ale jak to przeważnie bywało w jego życiu - zmienił zdanie już po pierwszych słowach błękitnookiego, który zamiast nimi go odpędzić - tak jak innych natrętów - zachęcił go do bliższego poznania oraz kontaktu fizycznego, którego nie był w stanie zahamować przy nim. I nie to, że nie próbował tego powstrzymać. Bo próbował i to bardzo, ale nic mu z tego nie wychodziło, a to wszystko przez jego automatyczne ruchy. Bo nawet jeśli myślał "nie", robił "tak". Nawet teraz, gdy siedzieli w ciszy na mrozie, musiał go chwycić za dłoń lub też bok, by poczuć jego blisko siebie. Bardzo blisko.

- Mam, ale widzę, że sam sobie znakomicie radzisz. - Usłyszał chichot przy swoim uchu, dlatego pozostawiając myśli z boku, zamrugał kilkukrotnie, po czym pytająco spojrzał na zarumienionego z zimna, towarzysza.

- O czym Ty...

- Spójrz na dół, zboczeńcu! - parsknął Lightwood, spoglądając na jego spodnie.

Za to zdziwiony Bane, westchnął cicho i nie puszczając chłopaka, schylił głowę, by już po sekundzie podnieść ją do góry, zamykając z zaskoczenia swoje brązowe oczy.

- Alexandrze, coś Ty zrobił? - szepnął wstrząśnięty, nie otwierając przy tym oczu. Nie chciał na to patrzeć. No, nie potrafił i tyle! Nie tak jak błękitnooki, który widząc go czerwonego, a tym bardziej zawstydzonego, uśmiechnął się szeroko i patrząc na twarz chłopaka, umieścił ich dłonie na jego kroczu. - Alec, przestań, bo Cię tu zgwałcę i zostawię na mrozie bez ubrań - westchnął Bane, wciąż nie otwierając oczu, przez co wywołał tym tylko kolejny, promienny śmiech nastolatka. - Alexandrze, ja nie żartuję!

- Nie zrobisz tego, dobrze o tym wiemy, tęczusiu - szepnął mu na ucho, zagryzając mu je przy tym lekko. - A co do gwałtu, to od kiedy gwałt jest obustronny, hmm?

- Coś Ty powiedział?! - krzyknął, otwierając przy tym szeroko oczy.

- No w końcu! A myślałem, że śpisz, kochanie. - Mrugnął do niego zaczepnie i cmoknął jego zimny nos. - Oj, zmarzłeś, tęczusiu. Chodź wracamy...

- Nie drwij ze mnie, tylko odpowiadaj!

- Nie powtórzę Ci tego jeśli o to chodzi. Tak więc następnym razem słuchaj mnie bardziej, a nie zadowalaj się publicznie w myślach, Magnusie - oznajmił, uśmiechając się do niego szeroko, przez co wkurzył bardziej chłopaka, który widząc, że byli sami, wstał z miejsca i ruszył w stronę pobliskiej zaspy. - Oj, już się obraziliśmy?! - Zaśmiał się Lightwood, podchodząc do obróconego tyłem do niego, Bane'a. - Magnus, na serio się obraziłeś?

- Oczywiście, że... Nie! - krzyknął i w zawrotnym tempie obrócił się do niego, wymierzając z uśmiechem kulkę śnieżną w jego brzuch. - Ale nauczka Ci się zawsze przyda, kochanie! - zachichotał i znów rzucił kulkę, którą ku jego zaskoczeniu, chłopak złapał i patrząc mu w oczy, uderzył nią go w twarz. - Alec!

- Przepraszam! To było specjalnie! - krzyknął z uśmiechem, podchodząc do mokrego chłopaka.

- Specjalnie?! Serio?! - wrzasnął, ocierając twarz, którą po chwili błękitnooki wziął w dłonie, czule ją po chwili głaszcząc. - Nie wiem, czy wiesz, ale dla twojej świadomości, chłopak powinien bronić swojej pary, a nie ją uderzać. I to w twarz, SPECJALNIE!

- Oj, no dobrze mój zmarzluchu. - Pocałował go w policzek i nie patrząc na ich stan, wtulił się w jego pierś. - Przepraszam, to się już nie powtórzy "specjalnie" - mruknął, wciągając słodki zapach trochę rozluźnionego nastolatka, który na jego słowa odchrząknął wymownie, wplatając dłoń w miękkie włosy chłopaka. - I nie specjalnie też. Chociaż? - zrobił pauzę, nie mogąc się powstrzymać przed cisnącymi się słowami: - Jeżeli będziesz miał problem jak przed chwilą to z przyjemnością to powtórzę.

- Alexandrze, proszę Cię zakończmy ten temat w końcu...

- Ale...

- Cichaj mi tu i mów lepiej, gdzie podziałeś czapkę, groszku - rzekł poważnie, zakładając mu kaptur na głowę. - No, czekam.

- Brzmisz teraz jak moja matka - oznajmił, chowając ręce do kieszeni. - Tylko brakuje mi tu słowa "młodzieńcze"...

- Odpowiadaj, młodzieńcze!

- Oj, dobrze "mamo"! - zachichotał i mrugnął do niego porozumiewawczo. - Otóż, moja czapka znajduje się obecnie w rękach mojego, zmartwionego chłopaka, który lubi, a raczej kocha moje włosy na tyle, by pozbyć się jej z mojej mądrej główki, by je tylko dotknąć, kochaniutki - oznajmił i spojrzał na jego dłonie, które po chwili znalazły się nad jego głową, szczelnie odkrywając ją ciepłym materiałem.

- Przepraszam...

- A teraz, jeśli wyjaśniliśmy tą sprawę, może byśmy wrócili do domu i poprzytulali sie trochę, co? - spytał, a otrzymując kiwnięcie głową i szczery uśmiech, zachichotał i czym prędzej pociągnął go w stronę pobliskiej ulicy.

Poskromić Złośnika // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz