Rozdział 15

2.2K 191 14
                                    

Wrócił do domu około osiemnastej - z czego był nawet zadowolony, wiedząc, że będzie miał mniej czasu na słuchanie paplaniny Izzy czy matki, która tym razem postanowiła wziąć urlop i cały swój wolny czas poświęcić swoim nastoletnim dzieciom. Dzieciom, z których jedno z nich było ważniejsze, ładniejsze, zabawniejsze, milsze od drugiego. Tak właśnie Alec twierdził, widząc relacje Izzy z ich matką. Bo Maryse zawsze poświęcała czas właśnie jej, nie jemu, a jej. Córce roku, która zachowywała się po prostu idealnie i wzorowo jak na Lightwooda przystało, czyli nie pyskowała, zbytnio hałasowała, nie zamykała się w pokoju, umiała panować nad sobą i co najważniejsze: nie przysparza jej problemów i nie hańbiła nazwiska, które według niego i tak już wcześniej było hańbą.

Ale to tam nic, że jego ojciec zdradził Maryse kilka razy, a co lepsze - spłodził kolejnego syna, dla którego porzucił dotychczasowe życie i przeprowadził się aż do Los Angeles, by nie mieć z nimi nic wspólnego. Bo po co walczyć o rodzinę i małżeństwo jak można założyć nową i to lepszą, bez zbuntowanej młodzieży i jej problemów, mając do dyspozycji kolejne dziecko, które można wychować o niebo lepiej od poprzednich.

Właściwie to od niego, bo to on wielce jest tym złym w rodzinie, z którego nie ma większego pożytku. To on jest hałaśliwy, opryskliwy i nadpobudliwy, co przeważnie kończy się dla innych katastrofą, której skutki ponosi później cała rodzina.

- Nie Isabelle! - Już w progu mógł usłyszeć wściekły głos Maryse, która po raz pierwszy w życiu podniosła aż tak głośnio głos na brunetkę, a nie na niego, więc zdziwiony nastolatek odłożył szybko kurtkę i ruszył do salonu, gdzie stanął zszokowany.

- Ale mamo! - krzyknęła zapłakana nastolatka, która miała dość nadopiekuńczości matki względem jej bezpieczeństwa.

- Żadne "ale" Isabelle. Dobrze wiesz, że bez Aleca nigdzie nie pojedziesz - rzekła stanowczo, krzyżując ręce na piersi.

- To nie fair!

- Co jest nie fair? - Odważył się odezwać, wiedząc, że to może dla niego źle się skończyć. I tak też było, gdy usłyszał powód kłótni.

- Mama nie pozwala mi jechać na zorganizowany przez szkołę trzydniowy kurs tańca!

- Ale ty nie potrafisz tańczyć - stwierdził, siadając na osobnym fotelu, który znajdował się najbliżej wyjścia, gdyby miał nagle wy-asekurować się.

Brunetka krzyknęła oburzona i gniewnie na niego spojrzała.

- Dlatego po to jest ten kurs, Sherlocku!

- Ej, nie tak ostro siostrzyczko - zachichotał, łapiąc z refleksem rzuconą w jego stronę poduszkę. - A co do tego kursu to z pewnością ci się przyda, tancereczko.

- No widzisz, mamo. Alec nie ma nic przeciwko...

- Pojedziesz z nim, albo wcale - rzekła twardo rodzicielka, po czym wyszła z pomieszczenia, mając dosyć oburzonej córki.

- Aleecc - przeciągnęła jego imię powoli się do niego zbliżając, na co ten przełknął głośno ślinę, dobrze znając ten ton głosu. A co gorsza ten słodki głosik robił z nim wszystko, co brunetka tylko chciała. - Braciszku zgódź się jechać z nami. - Usiadła na jego kolanach, przytulając się do jego piersi, przez co zrobiło mu się cieplej na sercu, że jednak ma kogoś tak bliskiego jak brunetka.

- Ach, niech ci będzie - westchnął, nie potrafiąc odmówić jej wielkim, świecącym oczom, w których kryła się nadzieja i dziwna iskra, która spowodowała u niego dokładne przemyślenie słów siostry.

- Jeej! Dziękuję, jesteś najlepszy braciszku! - pisnęła uradowana, cmokając go w chłodny policzek, po czym wstała i ruszyła przekazać nowinę Maryse.

- Zaraz! - Natychmiast pognał za siostrą, która miała wchodzić do sypialni kobiety. - Zatrzymaj się Isabelle! - Złapał jej rękę, powstrzymując ją przed wejściem do pomieszczenia.

- Co jest? Tylko nie mów, że się rozmyśliłeś, Alec! - mruknęła, uważnie mu się przyglądając.

- Co miałaś na myśli "jechać z nami"? - spytał, krzyżując ręce na piersi, by ta zrozumiała, że bez odpowiedzi się nie zgodzi nawet z jej słodką, przekonującą miną. I tak też było, bo dziewczyna westchnęła i od razu odpowiedziała.

- Z nami czyli ze mną, Clary i Maią, które nawet tolerujesz. Zadowolony? - Chłopak tylko przytaknął i ruszył do siebie odpocząć od otaczających go kobiet, które tylko czegoś chcą od niego w ogóle nie odwdzięczając się.

Będąc już w pokoju podszedł do wieży, włączył ulubioną piosenkę i rzucił się na łóżko, wcześniej zamykając zmęczone oczy, by choć dać im trochę wytchnienia. Wytchnienia, które jak się okazało nie trwało więcej niż kilka sekund, a to wszystko przez wibrujący w kieszeni telefon.

- Ech, co znowu? - mruknął, wyjmując urządzenie i sprawdzając wiadomość na messengerze, którą dostał od... Magnusa Bane'a? - Magnus Bane, jest w ogóle ktoś taki? - Zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie czy zna tego gościa, lecz gdy był już na straconej pozycji, nagle dostał kolejną wiadomość, przy której walnął się mocno w czoło.

20:12

Magnus Bane: Nie ignoruj mnie, Aniele!

20:15

Magnus Bane: Widzę, że to odczytujesz
                             Groszku pachnący
                             Ptysiu
                             Pączusiu
                             Cukiereczku
                             Biszkopciku                                                 

                             No weź choćby odpisz kropkę czy coś!

- Tęczuś! Ale jestem głupi! - mruknął, biorąc się za odpisywanie wiadomości.

20:25

Alec: Przestań spamować mi telefon!
           I używać takich zdrobnień, od których robię się głodny!

20:27

Magnus Bane: Mój Aniołek jest głodny? Wiesz, ja wiem co zrobić w tej sprawie ;)

20:28

Alec: Tak, jestem głodny, ale nie jestem twoim aniołem, więc przestań tak pisać i mówić, bo w końcu się doigrasz, tęczusiu.

20:30

Magnus: Nie możesz mi nic zrobić, obiecałeś mi pulpeciku :P

- Co za parszywa świnia. - Pokręcił rozbawiony głową, wpadając na pewien pomysł, który miał nadzieję, że wypali.

20:32

Magnus: Hej, wkurzyłem cię, biszkopciku? :D

- Może trochę, tęczusiu - mruknął z uśmiechem, patrząc w sufit, który w tamtej chwili za grosz go nie interesował, ale musiał jakoś się powstrzymać przed zerknięciem na włączony wyświetlacz.

20:40

Magnus: No Alec! Odpisz w końcu, bo obiecuję, że jeśli zaraz nie dostanę od ciebie wiadomości to będę codziennie cię nachodził.
                 
20:45

Alec: Magnus, błagam ratuj! On tu jest i... o cholera!

20:47

Magnus: Co się dzieje?
                  Halo, jesteś tam?
                  Alexandrze?!
                  Odpisz błagam, bo zaczynam się coraz bardziej martwić!

Czytając ostatnie przychodzące wiadomości, zaśmiał się promiennie i wyłączył telefon, na który pewnie nikt inny nie napisze.

- Ciekawe, co teraz robisz, tęczusiu? - zachichotał, postanawiając się trochę zdrzemnąć.
                 

Poskromić Złośnika // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz