Rozdział 30

2K 180 13
                                    

Siedział skulony od paru minut, może nawet godzin. Sam nie wiedział ile zleciało im czasu od tego feralnego zastoju windy, która miała im uratować tyłki przed Amatis, a nie pogorszyć ich dotychczasową sytuację z czasem... No, ale na co on właściwie liczył? Przecież on - Alexander Lightwood zawsze miał cholernego pecha, gdy się gdzieś spieszył lub robił coś po raz pierwszy i nawet jak się starał bardzo go powstrzymać to wychodziło mu wszystko na odwrót. Dosłownie wszystko! Czego największym dowodem jest utknięcie w windzie niemal od razu po wejściu do niej; wyładowany telefon, którego zapomniał włożyć w nocy do ładowarki oraz ciemność, która nie wiadomo kiedy ogarnęła całe pomieszczenie, napawając go niemałym strachem, że nawet jeden drobny ruch może spowodować, że podłoże się pod nimi załamie, a oni zginą w mgnieniu oka w przepaści, od której dzieli ich właśnie tylko kilkucentymetrowa warstwa metalu i liny...

- Przestań się ruszać! - krzyknął niespokojny, gdy brunet siedzący obok niego przysunął się bardziej do niego, a potem usadowił go sobie między nogami twarzą w twarz do siebie. - Magnus!

- Spokojnie Alexandrze - odparł uspokajająco Bane, biorąc drobniejszą dłoń w swoją, po czym ucałował ją czule i przyłożył do swojego serca, szokując tym niebieskookiego, który już nie myślał o ich niekorzystnej sytuacji, tylko o spokojnym biciu serca bruneta i jego ciepłej dłoni, która po chwili gładziła jego opuchnięty od płaczu policzek, napawając go niebywałym spokojem. - Spokojnie, zobaczysz za niedługo stąd wyjdziemy.

- A jak nie? Co wtedy zrobimy, Magnus? - spytał cicho, dotykając wolną dłonią, dłoń błądzącą po swojej twarzy. Nie wiedział jak, ale właśnie jego bliskość i ciepło uspokajało go oraz napawało nadzieją, że skończy się to wszystko dla nich dobrze i bezpiecznie...

- Spędzimy tu razem noc i poprzytulamy się trochę - zażartował chłopak, chcąc rozluźnić trochę Lightwooda, który jak przypuszczał pokręcił rozbawiony głową i usiadł mu na udach, oplatając go szczelnie w biodrach. - Widzisz, to nawet dobry sposób, co? - Pogładził go po plecach i uśmiechnął się szeroko, czując ciepłe usta na swojej skórze szyi, na której po chwili zassał się Lightwood, wywołując u niego ciche westchnienie oraz przyspieszony rytm serca, które omal nie wybuchło, kiedy poczuł zimne dłonie błądzące na swoich biodrach.

- Jesteś taki ciepły, tęczusiu - mruknął czarnowłosy, napawając się bliskością nastolatka, u którego po chwili poczuł szybszy oddech owiewający jego policzek, co niezmiernie mu się spodobało i zachęciło do dalszych czynów, które na samą myśl wywołały u niego przyjemne ciarki na skórze. - Magnus? - spytał niepewnie, oddalając się odrobinę od bruneta, który słysząc jego głos zmartwił się odrobinę i spojrzał w ledwo zauważalne oczy towarzysza.

- Coś się stało, Alec?

- Czy będziesz miał coś przeciwko byśmy powtórzyli to z rana? - Ledwo usłyszał pytanie wypowiedziane przez Lightwooda, którego twarz aż pragnął w tej chwili zobaczyć wyraźniej przez panującą ciemność między nimi, którą znienawidził przez to jeszcze bardziej niż dotychczas. Bo to właśnie ona uniemożliwiła mu podziwianie najpiękniejszego widoku w jego życiu. Pięknych niebieskich oczu nastolatka, krwistych rumieńców otulających jego policzki, pełnych ust, na których z pewnością błądził lekki niepewny uśmiech, co niezmiernie mu się w jego wykonaniu podobało... - Magnus? - Znów słysząc niepewność i lekkie zażenowanie chłopaka, pokiwał lekko głową i by dać Alecowi odrobinę komfortu i pewności siebie, ściągnął z siebie koszulkę i położył się na plecy, ciągnąc nastolatka za sobą.

- Ty się jeszcze pytasz, Aniele? - zachichotał, całując podbródek czarnowłosego, który czując dłonie błądzące pod swoją koszulką, zaśmiał się promiennie i pokręcił lekko głową.

- Jaki ja jestem głupi! - mruknął, całując szyję Bane'a od której niemal był uzależniony, by chociaż raz w dzień jej nie dotknąć i posmakować. - Przecież to dla ciebie idealna propozycja, tęczusiu.

- Ach, tak? - westchnął cicho, czując błądzące dłonie po swoich biodrach i język schodzący coraz niżej po nagim rozgrzanym tułowiu, na którym z każdym dotknięciem ust powstawała gęsia skórka.

- Tak, bo przecież lecisz na mnie, Magnusie Bane'ie i to bardzo! - zachichotał, całując podbrzusze nastolatka, które aż zachęcało, by zejść na dół, ale w ich sytuacji i relacji im to nie przystawało, by pójść o wiele dalej niż by chciał.

A chciał i to bardzo, ale obiecał sobie i Magnusowi, że nie dojdzie między nimi do czegoś więcej niż przytulania i nic nieznaczących całusów w policzki i inne części ciała - oprócz ust oczywiście. Pełnych, pewnie słodkich ust, które w każdej chwili kusiły go coraz bardziej i bardziej, by zaspokoić swoje pragnienie i zachłannie wbić się w nie, smakując każdy ich skrawek z osobna. Co z pewnością kiedyś zrobi, bo każdy, nawet on ma swoje granice wytrzymałości, które w jego wypadku z każdym dniem maleją na sile i przybliżają go bardziej do nich niż chociażby miesiąc temu w jego pokoju...

- Jak ja cię uwielbiam takiego, Alexandrze - mruknął, przeturlając ich tak, by to on znalazł się nad jego twarzą, a potem nie myśląc wcale wbił się w rozchylone usta Lightwooda, które pod wpływem chwili radości odwzajemniły pocałunek, zagryzając je co jakiś czas, by posmakować każdy ich skrawek powierzchni.

Alec, będąc aż tak pochłoniętym miłym doświadczeniem i ciepłem rozchodzącym się po jego ciele pomrukiwał cicho i zjechał dłońmi niżej nad pasek od spodni, Bane'a, by po chwili wtargnąć nimi pod nie, masując mocno pośladki przez bokserki nastolatka. Uradowanego nastolatka, który smakując dogłębnie tak kuszące od jakiegoś czasu usta Lightwooda, westchnął głośno w nie, po czym oderwał się, by ucałować gorący policzek chłopaka.

- Jakiego mnie uwielbiasz, tęczusiu? - wyszeptał ciekawy Lightwood, nadal masując tyłek nastolatka.

- Całego ciebie - stwierdził Bane, cmokając jego usta, na które po chwili wstąpił złośliwy uśmieszek. Dlatego, by się z nim trochę podrażnić, Alec odepchnął od siebie Bane'a i usiadł przy ścianie, gdzie po kilku sekundach znalazł się również chłopak, który domyślając się, że ten się z nim droczy, zachichotał cicho i przyciągnął go do swojego boku, oplatając jego biodra z obu stron. - Ty mój kapryśniku.

- Ej, tylko nie kapryśniku! - obruszył się Lightwood, opierając głowę o ramię szczęśliwego nastolatka.

- Oj dobrze, Aniele, Alexandrze, groszku, ptysiu, maleństwo, brzdącu, biszkopciku, słoneczko, kocha...

- Oj, zamknij się! - zachichotał błękitnooki, przyciągając go do krótkiego pocałunku, od którego już obaj nigdy nie uciekną.

- Widzisz, naprawili ją! - wymruczał Bane, kiedy światło nagle zabłysło, a winda poruszyła się powoli, ciesząc niewyobrażalnie obu chłopaków.

- Nareszcie! - wykrzyknął Lightwood, wstając z ziemi i podając szybko koszulkę koledze, by ten nie robił zamieszania w holu, gdzie z pewnością ktoś na nich czeka.

- Alec, śpimy dzisiaj znowu w wannie? - spytał Bane, oplatając biodra nastolatka, który zaśmiał się głośno i pokręcił głową, gładząc większe od swoich dłonie. - Bo wiesz, ja mam zakaz przytulania się do ciebie w łóżku. - Teraz to obaj parsknęli śmiechem i pocałowali się szybko w usta, powodując u siebie jeszcze większe uśmiechy niż dotychczas.

- Pomyślę jeszcze nad tym, tęczusiu.

- No ja myślę, bo od teraz to ja nie wiem jak wytrzymam bez twojego twojego słodkiego chrapania, Aniele - zachichotał, na co Alec oderwał się od niego i z morderczą miną spojrzał na niego.

- Koniec z naszą znajomością, Bane!

- Tylko nie po nazwisku, Lightwood! - odparł Magnus, mrugając do chłopaka, który pokręcił głową i posłał mu szczery uśmiech, odwracając się do otwierających się drzwi windy, zza którymi ujrzał grupkę rozpromienionych uczniów z jego szkoły.

Poskromić Złośnika // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz