Rozdział 4

2.8K 237 37
                                    

Co zrobić z dużą ilością kasy na kącie oraz ogromnym poczuciem winy?

No oczywiście wydać je na płytę ukochanego zespołu, a poczucie winy zastąpić radością spowodowaną nowym nabytkiem do kolekcji.
I tak też zrobił Bane... No dobra, miał zrobić, lecz w ostatniej chwili z tego zrezygnował. A to wszystko przez ponurą postać wychodzącą ze sklepu.

- Przepraszam, kupuje pan to? - Słysząc jak przez mgłę głos ekspedientki, pokręcił przecząco głową, po czym bez słowa udał się za zamyślonym niebieskookim, który na jego nieszczęście zmierzał w stronę biblioteki miejskiej.

Widząc, że brunet zatrzymał się przed jedną półką, odetchnął głęboko i ruszył zaprosić go w końcu na tą nieszczęsną randkę. Dobrze zdawał sobie sprawę, że i tym razem zostanie zignorowany, ale się tym nie przejmował, bo co jak co, ale on miał dużo samozaparcia, by walczyć aż do samego końca. Mógł nawet wypaść przed nim na natrętnego stalkera czy gorzej - zboczeńca, lecz nigdy się nie podda.

Podszedł do tego samego regału, stając po przeciwnej jego stronie tak by mieć na niego dobry widok. Ruszał się, kiedy widział ruch po drugiej stronie, a stawał, gdy ten zrobił to samo... No po prostu był niczym jego cień. Zawsze przy nim, lecz obok całkiem nie zauważony - no tak przypuszczał, bo jakby Alec go zauważył pewnie zwróciłby mu uwagę swoim kąśliwym językiem, czego zupełnie po jego ubiorze nie można było się spodziewać. Bo skąd można wiedzieć, że brunet około metr osiemdziesiąt o błękitnych oczach, lekkich zarysach twarzy oraz ubiorze: szary luźny sweter oraz normalne jeansy, może być aż tak straszny i opryskliwy?...

Kiedy Bane był zaabsorbowany wyglądem chłopaka, ten czując na sobie od dłuższego czasu wwiercające spojrzenie podniósł wzrok, przybierając najczęstszą mimikę twarzy, by ten upierdliwy ktoś w końcu zostawił go w spokoju. Lecz widząc, że tym ktosiem jest znany mu z widzenia brązowooki przewrócił oczami, z szyderczym uśmiechem obszedł cicho regał i stanął za zamyślonym Bane'em, który po kilku sekundach oprzytomniał, zauważając, że jego obiekt zniknął mu z oczu.

- Coraz bardziej mnie intrygujesz, Alexandrze - mruknął z uśmiechem, po czym obrócił się w stronę wyjścia, wiedząc, że bruneta już nie znajdzie... A jakie było jego zdziwienie, widząc mniejszego od siebie chłopaka stojącego kilka centymetrów od niego z morderczym wzrokiem skierowanym prosto w jego oczy.

- O... co za zbieg okoliczności, Ale...

- Nie waż się nawet kończyć! - mruknął ostrzegawczo, podchodząc bliżej niego tak by stykali się czubkami nosów.

- Ale czego, Alexa...

- Mówiłem, kurwa coś! - wychrypiał nie spuszczając nawet na sekundę wzroku z jego brązowych tęczówek, w których teraz można było zobaczyć rozbawienie wymieszane z wyzwaniem.

- Wytłumacz mi o co ci chodzi - mruknął, krzyżując ręce na piersi. Odpowiedziało mu westchnięcie, które z jedną chwilą zmieniło się w cichy szyderczy chichot.

- Mogłem się spodziewać już po ubiorze, że do inteligentnych osób nie należysz - stwierdził, mierząc go perfidnie wzrokiem. - Słuchaj mnie uważnie, bo dwa razy nie będę ci powtarzał, tęczowy lalusiu - rzekł z lekkim uśmiechem. - Nie wypowiadaj przy mnie słowa Alexander. Rozumiesz? ALEXANDER. Powtórz.

- Groszku aż taki głupi nie jestem, by złapać się na takie coś - odparł z rozbawieniem, cmokając jego policzek, tym samym wywołując u niego lekkie rumieńce.

- Wiesz, z końcem twojej wypowiedzi pomyślałem, że jednak jesteś mądry, lecz teraz stwierdzam, że jesteś najgłupszym człowiekiem jakiego dotąd spotkałem. - Odsunął się od niego, po czym odszedł, mówiąc "Do nie zobaczenia tęczusiu."

Magnus tylko wywrócił oczami i ruszył za brunetem do następnej części biblioteki.

- Alecu wiem, że mnie nie lubisz, ale czy uczynisz mi ten zaszczyt i um...

- Jesteś wkurzający, wiesz? - przerwał mu, biorąc starsze wydanie książki do ręki.

- Po co bierzesz taką rozwaloną, jak masz obok niej nowiusieńkie wydanie? - spytał, spoglądając na zniszczoną okładkę, po której z czułością przejeżdżała dłoń niebieskookiego.

- Jeszcze jakieś pytania? - Spojrzał znudzony na nastolatka, który uśmiechnął się i pokiwał głową. - Dajesz.

- Najpierw odpowiedz.

- Ugh! Niech ci będzie - burknął, przechodząc przez wąsko ustawione regały. - Uważam, że książka taka jak ta - wskazał na lekturę - ma duszę. Wiesz, ma swoją historię. Przechodziła z rąk do rąk, wywołując u czytelników różne wrażenia i spostrzeżenia. No i lubię stare wydania, bo mają swój specyficzny zapach...

- Wąchasz książki? - zachichotał zaskoczony Bane, biorąc pierwszą lepszą do rąk. - Ej! - oburzył się, gdy odebrano mu siłą przedmiot.

- O dzięki, tej też szukałem. A co do wąchania, to nie. Nie wącham ich, choć z daleka można je już poczuć - mruknął, przechodząc do następnej części pomieszczenia. 

- Dlaczego...

- To twoje ostatnie pytanie, więc uważaj - ostrzegł, biorąc ostatnią do kolekcji, po czym wyczekująco na niego spojrzał.

- Jesteś romantykiem? - zapytał, na co Lightwood wybuchł szczerym śmiechem. - No co?

- Miałeś jedno pytanie, a zadałeś jedno z najbardziej niedorzecznych. A co do tego, to skąd ci to w ogóle przyszło do twojego małego móżdżku, tęczusiu? - Podniósł brew, widząc spojrzenie na swoich biodrach. - Jeszcze raz spojrzysz tam, to nie będę aż tak miły - ostrzegł, dźwigając jego głowę za podbródek.

- Nie wiem, co ty sobie myślałeś, ale ja patrzyłem na książki w twoich dłoniach - odparł z rozbawieniem, wskazując na wymienione przedmioty.

- Masz szczęście. A co do nich to jakbyś nie zauważył jestem facetem, więc nie za bardzo je lubie...

- To po co je wypożyczasz?

- Ech, gdybyś słuchał na lekcjach to byś wiedział, że nam je zadano. A za tydzień właśnie z Romea i Julii będzie pytać, więc radzę ci się przygotować, prymusie. - Zaśmiał się z zaskoczonej miny Bane'a, klepiąc go po ramieniu. - A teraz po tej jakże intensywnej wymianie zdań opuszczę cię. Tęczowy lalusiu. - Podszedł do bibliotekarki, po czym wyszedł tym razem samotnie, pozostawiając uradowanego nastolatka pośród różnych gatunków książek.


Poskromić Złośnika // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz