Rozdział 18

1.5K 169 80
                                    

Miecze co chwilę spotykały, sprawiając, że okropny zgrzyt ocierających się o siebie ostrzy, rozchodził się echem. Victor przygryzał lekko wargę za każdym razem, kiedy musiał oprzeć atak napastnika, który wymachiwał ostrzem nieprzerwanie, bez żadnych emocji goszczących na twarzy. Był niczym maszyna, ustawiona na zadawanie ran i śmierci — niemająca uczuć. Gdyby Nikiforov nie wiedział, że należy on do grupy płatnych zabójców, którzy obecnie zechcieli bawić się w mafie, pomyślałby, że Aleksander, to Death, którego poszukuje.

-Jestem pod wrażeniem, że jeszcze żyjesz - oznajmił czarnowłosy, unosząc lekko prawy kącik ust do góry.

- Staram się, jak mogę, ale z łaski swojej byś mógł mnie przepu - nie dokończył, gdyż musiał zrobić unik przed naostrzonym ostrzem, które i tak zarysowało jego piękną twarz, po którym niemal natychmiast zaczęła spływać strużka krwi, pięknie oznaczająca się na niemal białej cerze Rosjanina.  

Było blisko - odetchnął z ulgą, ścierając dłonią substancję, która jeszcze niedawno płynęła w jego ciele. 

- Nawet nie wiesz jak blisko, a zarazem daleko jesteś - oznajmił czerwonooki, sprawiając swoimi słowami, zdziwienie u lazurookiego. 

- Co masz na myśli? - spytał się podejrzanie Victor, będąc gotowym na odbicie ewentualnego ataku. 

- Domyśl się - Aleksander zaczęła ekscytować zaistniała sytuacja. Pierwszy raz od czasu potyczki z Yurim nie miał tyle zabawy, tak godnego przeciwnika, że zaczęło go wszystko nudzić. W końcu nie ma nigdy nic ciekawego w zabójstwie słabych, błagających o swoje życie ludzi. - Co, a raczej kto jest twoim celem? - spytał się, widząc, że platynowłosy nie planuje z nim zbytniej rozmowy. 

- Moim poboczny celem jest osądzenie Death'a, a obecnym uratowanie Yuri'ego - odpowiedział, bez żadnego zawahania, próbując zabawić się w grę, jaka jest rozmowa z płatnym zabójcą. 

Czarnowłosy otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale głośny huk wystrzału doszedł do uszu dwójki. 

Aleksander spojrzał się za siebie przez ramię na metalowe drzwi. 

- Szefie, chyba nie chcesz go tak szybko wykończyć. - wyszeptał, na tyle głośno, że Victor go usłyszał.

"Nawet nie wiesz jak blisko, a zarazem daleko jesteś celu" - powtórzył w myślach słowa czarnowłosego. - Blisko, a zarazem daleko... co to oznacza... - nagle go olśniło. Victor otworzył szerzej oczy, zdając sobie sprawę z jednej istotnej ważnej rzeczy — jego Yuri znajdował się za tymi drzwiami.

Niemal natychmiast poczuł złość na samego siebie. Był tak niedaleko swojego ukochanego, a jednak nie mógł się tam dostać przez jedną przeszkodę.

Musiał się streszczać, każda chwila jest teraz na cenę złota. Każda mijająca chwila, była chwilą, w której życie Yuri'ego zbliżało się ku końcowi. Do tego dochodząca do myśli, świadomość, że życie jego ukochanego jest zagrożone, sprawiało, że w jego sercu pojawił się dziwny niepokój, który wręcz nienawidził. Ale zaraz... skoro słyszał strzał, to stało się coś jego słodkiemu Japończykowi?

Nie! - Nikiforov szybko odrzucił myśl, że Yuri został postrzelony. Po krótkiej chwili uspokoił się i tym razem to on wykorzystał moment dekoncentracji swojego przeciwnika, atakując go. Czerwonooki nie spodziewał się takiego działania, że strony swojego towarzysza walki, został zraniony w ramie.

Victor syknął z niezadowolenia, widząc, że Aleksander w ostatniej chwili zrobił unik, unikając tym sposobem, przebicia swojego ciała mieczem, przez co powstała na jego ramieniu, tylko i wyłącznie, dość głęboka rana, przez którą krew kąpała ciurkiem na ziemię.

Mortem et Glacies (Victuri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz