Rozdział 1

973 112 5
                                    

Każdy chce być poślubiony przez przystojnego i bogatego mężczyznę. Chce mieszkać w miejscu, gdzie ludzie mogliby pomylić go z pałacem królewskim. Każdy pragnie życia w bajkowym stylu.

Niestety, Luhan miał je wszystkie, ale nie miał tych najważniejszych rzeczy. A były nimi miłość i szczęście.

Luhan skrzywił się, gdy czubek jego uderzającego palca podskoczył, gdy ponownie uderzył złotą obrączką. Odwrócił wzrok od zachmurzonego i płaczącego nieba, spoglądając na lśniący duet, który wydawał się kpić z samego istnienia.

Ciężkie westchnienie wydostało się z ust Luhana, gdy ciche pukanie do jego drzwi odbiło się w zimnej sypialni, jego i jego męża.

- Wejść.

- Paniczu Luhanie. - głęboki głos usprawiedliwił jego właściciela, a Luhan odwrócił się, uśmiechając się do kamerdynera dworu. - Twój ojciec jest tutaj, chce cię zobaczyć.

Serce Luhana zamarło ze strachu i zmartwienia. Skinął głową i podniósł się z siedzenia. - Dziękuję, Chanyeol. Zaraz pójdę się z nim zobaczyć.

Chanyeol - kamerdyner, po cichu skinął głową. Luhan nie znosił, jak jego duże i lśniące oczy patrzyły na niego z sympatią. Wszyscy w tej rezydencji wysyłali mu tego typu spojrzenia. Nie mógł ich za to winić, nawet jeśli obdarzał ich nienawiścią. To dość oczywiste, że ich nowy panicz nienawidził zaaranżowanego małżeństwa, odkąd wszedł z butami do tej zimnej rezydencji, którą nazwano jego nowym domem.

Luhan poczłapał po ciemnych, zimnych korytarzach i długich schodach. Serce mu groziło, że wyskoczy z klatki piersiowej za każdym krokiem, kiedy był coraz bliżej sali z gościem. Wziął głęboki oddech i otworzył podwójne drzwi, napotykając chłodne i ciemne tęczówki ojca. Nie miał nawet nadziei, że się do niego uśmiechnie.

- Hankyung...

- Jaki jest tego sens, ty niegodne dziecko?

Luhan wzgryzł się na wybuch mężczyzny, cofając się o kilka kroków, aż jego plecy zderzyły się z zamkniętymi drzwiami. Mężczyzna pomaszerował do niego z szyderczym uśmieszkiem i wściekłymi oczami. Stanął tuż przed drobnym chłopakiem, dodatkowo górując nad nim. Wyglądało to, jakby Luhan był szumowiną i ścierwą pod jego butem. Luhan nie chciał wyglądać na zastraszonego i przestraszonego, ale mężczyzna trzymał życie jego matki w dłoni.

- Co... co... masz na myśli?

- Ty... - Hankyung splunął gniewnie, a jego dłonie zacisnęły się na boku, jakby nie pozwalał na kolejne ruchy syna. - Minął już miesiąc i nie skończyłeś drugiej połowy umowy! Czy wiesz, co może mi zrobić pan Oh?

- Ja nie-

- Posłuchaj! - syknął niebezpieczne mężczyzna, chwytając delikatną brodę chłopaka w drżące dłonie. Jego palce wbijały się w miękkie ciało Luhana. - Ustawione małżeństwo jest nie tylko ze względów biznesowych, rozumiesz mnie? Wrócę w przyszłym miesiącu i jeśli nie dostanę potwierdzenia ciąży... - reszta zagrożenia mężczyzny, była jak on. Puścił brodę Luhana, ale nie tak delikatnie, jak chłopak by chciał. Posłał ostatnie spojrzenie do skamieniałego chłopaka, zanim opuścił pomieszczenie.

Nogi ugięły się pod jego ciężarem, powodując upadek na kolana. Luhan łkał i szukał zaczerpnąć powietrza, gdy próbował uspokoić przerażone serce. Za każdym razem, kiedy mrugał ulatywała chociaż jedna łza.

Oczywiście, od początku wiedział, że rodzina Oh wzięła ojca pod swoje skrzydła, nie tylko z powodu małżeństwa, ale przede wszystkim dlatego, że chcieli dziecka. Nie rozumiał umysłów bogatych snobów. Znał ojca Sehuna już wcześniej, był mężczyzną w średnim wieku. Mimo przeżytych lat posiadł już spadkobiercę swojego imperium. Był nim jego mąż, Oh Sehun.

Cherish YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz