Rozdział 4

673 87 4
                                    

To nie tak, że mógł odmówić Sehunowi, jeśli zaproponował, że pojedzie z nim. Luhan nie planował iść za Sehunem. Był pewien, że jego mąż prawdopodobnie powie szoferowi, aby zawiózł go w wyznaczony cel, ale nie sądził, że Sehun zrobi to osobiście.

Luhan nie odmówił, ponieważ musiał nauczyć się z tym żyć. Od teraz.

Jak mam się pożegnać z tym, co mieliśmy.
Dobre czasy, które nas rozświetlały, przeważają nad złem.

To znowu ta piosenka. Luhan rozpoznał ją, kiedy szedł w stronę grającego na pianinie Sehuna. Wciąż odmawiał patrzenia na swojego męża, nawet gdy usłyszał, jak zaczyna cicho nucić melodię pod nosem.

Myślałem, że będziemy się widzieć wiecznie, ale wieczność zniknęła.

Luhan zacisnął wargi, obserwując jak świat wychodzi zza niewyraźnych obrazów przez szyby. Poczuł, jak coś ciężkiego pociąga jego serce, gdy w tajemnicy wsłuchiwał się w głęboki głos Sehuna, wypowiadający cicho słowa. Piosenka miała głęboki sens.

- Jak się czujesz?

Luhan wybudził się z transu, gdy głos Sehuna zadzwonił mu w uszach. Odwrócił wzrok na widok za oknem.

- Zabawne, że potrzebujesz odpowiedzi. Dobrze wiesz jak jest.

- Miałem na myśli... poranne mdłości i nudności... dziecko i wszystko.

Palce Luhana zamarły, gdy nieświadomie stukał w udo. Po raz pierwszy usłyszał jak jego mąż mówił o rosnącym w nim dziecku. Niemal myślał, że Sehun przymknie na to oko i będzie udawać, że nie istnieje, dopóki dziecko się nie urodzi. Zarówno ojciec, jak i Sehun w końcu dostaną spadkobiercę, którego tak pragnęli.

- Ja... czuję się, jak... jestem pełen pustki, pełen... - przesunął zaszklony wzrok, spotykając czarne tęczówki męża na kilka sekund, zanim Sehun spojrzał przed siebie. - Pełen gówna.

Mógł się mylić, kiedy pomyślał, że znowu zobaczył błysk zranienia w oczach Sehuna. Nie obchodziło go to.

***

- Jesteśmy na miejscu.

Luhan wyskoczył z samochodu, gdy Sehun ledwo zatrzymał się na parkingu szpitala Central Seoul. Nie czekał na swojego męża, ani nie dbał o to, czy podąży za nim.

- Mamo. - odezwał się Luhan, kiedy wszedł stopą do ciepłego pokoju, należny do osoby pod wpływem śpiączki. Wyglądała, jakby spała mocno, tylko gdbyby nie miała maski tlenowej, zakrywającej jej piękną twarz i maszyny podczepione do niej, która utrzymywała ją przy życiu.

Luhan oparł się o łóżko, chowając twarz w ramieniu matki. Po raz pierwszy w końcu zobaczył ją po tym strasznym dniu jego ślubu. Nigdy by nie pomyślał, że Sehun pozwoli mu ją odwiedzić. Jakby wiedział wcześniej, przyszedłby tu od razu, kiedy tego potrzebował.

Drzwi otworzyły się, odsuwając Luhana od smutnych myśli. Podniósł przekrwione oczy i zobaczył Sehuna. Jego mąż odchrząknął głośno, zanim wszedł do środka i cicho zamknął za sobą drzwi. Luhan chciał na niego krzyknąć i wygonić go z tego pomieszczenia, ale nie widział w tym najmniejszego sensu. Musiał z tym żyć. Od teraz.

Luhan pociągnął nosem, zaciskając mocno dłonie na tej zimnej swojej matki, gdy usłyszał, jak jego mąż tupie nogą tuż za nim.

- Mamo. - powiedział cicho. Łzy nie przestawały spływać po jego policzkach. - To jest mój mąż.

Luhan zignorował ciche westchnienie, które wydał z siebie Sehun za jego plecami. Przełknął ślinę, zanim ponownie się odezwał. - Pobraliśmy się kilka miesięcy temu... chciałbym, żebyś była tam ze mną.

Jego matka jak zwykle nie odpowiedziała. Nigdy go nie przytuliła, ani nie klepała delikatnie po głowie. Nigdy nie starła jego łez, ani nie powiedziała, że wszystko będzie dobrze.

Ale wciąż go słyszała, tak mówili lekarze. Luhan chciał, żeby mogła go usłyszeć i uwierzyć mu na słowo, że dobrze mu się powodzi. Tak by sobie życzyła.

- Ja... żyję, twój syn żyje bardzo dobrze. Wszystko jest w porządku i jestem... w ciąży.

- Luhan. - zawołał Sehun zza jego pleców, ale młodszy postawił go zignorować.

Ocierając łzy rąbkiem koszuli, Luhan przesunął zimną dłoń matki do swojego brzucha. Odetchnął głęboko, zanim powiedział. - To jest... nasze dziecko, widzisz, czujesz to? W porządku, mamo. Dobrze mi się powodzi i będę w końcu tatą.

Luhan był wdzięczny, ponieważ Sehun stał w milczeniu za nim, kiedy łkał w ciało rodzicielki. Nie wiedział czy minęło kilka minut, czy godzin, zanim jego szloch ucichł i wreszcie stanął na drżących nogach, aby pocałować czoło matki i zostawić ją tak, jak zawsze.

Jazda do domu była denerwująco cicha. Żadna muzyka i żaden głos Sehuna nie przeszkadzał mu w jego zamglonym umyśle. Wszystko, o czym Luhan zdawał sobie sprawę, to, że wybiegł z samochodu Sehuna i bezpiecznie wszedł do łazienki, by przejść kolejną rundę z toaletą.

Luhan nie zwracał na to uwagi, gdy nawet Chanyeol wpadł do jego pokoju, prosząc go, aby zjadł obiad i wziął lekarstwa. Pokiwał głową, gdy Chanyeol postawił tacę na stoliku nocnym. Niestety Luhan zdążył już zasnąć, nie zaczynając jedzenia.

***

Sehun opuścił pokój, kręcąc głową, jak zobaczył śpiącą twarz Luhana, poplamioną suchymi łzami przez dobrą godzinę. Skierował się na chwiejnych nogach do swojej sypialni, ignorując kolejny burzliwy śmiech Chanyeola na dole.

Łkanie Luhana i jego płacząca twarz nieustannie atakowały umysł Sehuna. Dowiedział się od swojego ojca, że kilka miesięcy temu pani Xi doznała wypadku samochodowego, co spowodowało jej śpiączkę. Sam Luhan brał udział w tym wydarzeniu. Przeżył z niewielkimi obrażeniami i tylko złamanym nadgarstkiem. Wiedział, że musiał źle się czuć, ponieważ to jego matkę spotkał taki los, a nie jego.

Właśnie dlatego był zasmucony... prawda?

Sehun westchnął ciężko i zamknął za sobą drzwi od sypialni. Nagle jego świat zaczął się szybko obracać. Nogi opadły pod nim, a on osunął się na ziemię z dłonią trzymającą się jego głowy. Momentalnie przed jego oczami zaczęły pojawiać się mroczki, na co co syknął głośno przez zaciśnięte zęby. Sehun z gniewem szarpał włosy, by móc odwrócić uwagę od bólu, który groził wybuchem połowy jego mózgu.

Nie powinien panikować. Nie był pewien, co powinien zrobić. To nie był pierwszy, ani ostatni raz.

- Ughhh... cholera. - mimo przekleństw kierowanych w stronę bólu, on nigdy nie ustępował.

Sehun podciągnął się na drżących nogach, przewracając się kilka razy, oddychając głęboko, jak tylko mógł. Udało mu się dotrzeć do nocnej szafki, po czym gwałtownie szarpnął szufladę. Przejrzał różne buteleczki w środku i upuścił kilka na podłogę, zanim w końcu udało mu się wziąć właściwą. Włożył kilka tabletek do ust, zanim je połknął.

Dopiero teraz Sehun pozwolił sobie zapaść w sen, myśląc, że teraz ma kogoś, z kim mógłby się wypłakać, by pewnego dnia ich opuścić.



Cherish YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz